Doskonałość form nieprecyzyjnych
„Literatura to szczególny
rodzaj wiedzy” - słowa te padają, kiedy Olga Tokarczuk pod koniec
tysiąc stronicowych „Ksiąg Jakubowych” pisze, że pierwsza
książka o Jakubie Franku powstała w 1825 roku, a dociekliwa
czytelniczka, Maria Szymanowska, pianistka kilka lat później
usiłowała upewnić się u autora Aleksandra Bronikowskiego, czy
prawdą są opisane zdarzenia. Wątpliwość ta zrodziła się
zapewne z tej przyczyny, że osoba bohatera, jego losy i dokonania
stanowią tak niezwykły materiał, że trudno dać wiarę temu, że
w jednym życiu mogło zdarzyć się tak wiele.
A jak niezwykła ta postać
wpisała się w osiemnastowieczną historię Europy, podaje
internetowa Wikipedia pisząc, że był kabalistą, rabinem,
cadykiem, mistykiem, filozofem, astrologiem, alchemikiem, kupcem,
religijnym reformatorem, twórcą grupy frankistów, porywając za
sobą setki wyznawców religii Mojżeszowej, ale o tym już można
doczytać się w „Księgach Jakubowych” noblistki Olgi Tokarczuk.
Na stronie tytułowej czytamy, że książka ta (THE NOBEL PRIZE
2018) zawiera wielką podróż przez siedem granic, pięć języków
i trzy duże religie, nie licząc tych małych.
To wielkie dzieło należy nie
tyle czytać, co delektować się pięknem języka, wspaniałością
opisów natury, bogactwem zgromadzonych faktów, rysunkiem i
historycznych, i literackich postaci, starannością doboru elementów
ilustracyjnych, na które składają się mapy, ryciny, portrety i
faksymile.
Literacka wyobraźnia nie ma
ograniczeń. Ludzi i zdarzenia obserwuje Jenta, której nie do końca
obumarłe ciało co prawda złożone jest w jaskini, ale niczym
nieskrępowany duch trwa ponad czasem i przestrzenią, obserwując
najważniejsze zdarzenia, które są udziałem członków jej rodu.
Główny bohater zjawia się
na Podolu wśród swoich powróciwszy z imperium osmańskiego. Budzi
powszechny zachwyt nie tylko dlatego, że jest urodziwy i mądry, ale
ma jakiś charyzmat, który zjednuje mu pobratymców. Kiedy dochodzi
do wniosku, że warto przyjąć chrzest i nabyć te prawa, które są
udziałem Polaków czy Rusinów, przekonuje do tej idei wielu,
znajduje też ustosunkowanych ludzi wśród magnaterii i w hierarchii
kościelnej. Naturalnie toczą się dysputy po obu stronach, stawia
się znaki zapytania co do autentyczności wewnętrznej przemiany
neofitów, ale w końcu antytalmudziści przyjmują chrzest,
wybierają chrześcijańskie imiona i polskie nazwiska. Potem
następują powikłania, duchowy przywódca osadzony zostaje na
Jasnej Górze i dopiero uwalniają go Rosjanie, kiedy Polska
stopniowo zostaje okrawana ze swoich ziem.
Godny podziwu jest kunszt, z
jakim autorka godzi losy żydowskich jednostek i całych rodów, jak
rysuje historyczne tłu przedrozbiorowej Polski, jak pokazuje
rozpraszane się diaspory po Europie.
Trudno znaleźć odpowiednie
słowa, by w sposób skuteczny zarekomendować wspaniałą,
wielowarstwową powieść, powieść, tak wysoko docenioną wcześniej
w kraju Nagrodą Nike, a tak niedawno włączoną w dorobek pisarski
Olgi Tokarczuk, co przyniosło jej Nagrodę Nobla. Jej nazwisko, jak
przypominamy, zjawiło się i na stronie internetowej jeleniogórskiej
grupy literackiej spod znaku Lipy przy rekomendacji innej prozy tej
autorki.
Naturalnie wielkim
nieszczęściem jest pandemia, koronawirus wielu wstrzyma przed
wyjazdem na zagraniczne wojaże, ale za to pozwoli wykroić czas na
obcowanie z genialną książką noblistki, bo jak wspomniano,
lektura tej pozycji wymaga czasu i skupienia. Osoby, które znam,
nakładają na tę lekturę swoje rodowe doświadczenia, ojciec
jednej z nich urodził się w Korolówce, tam gdzie przyszedł na
świat Jakub Frank. Zaś koleżanka z wrocławskiej polonistyki
odświeżyła pamięć o tym, że była drugą osobą po Kazimierzu
Wyce, która wpisała się w Ossolineum jak czytelniczka wertująca
rękopisy Benedykta Chmielowskiego i uparcie w rozmowie o noblistce
wprowadzała Joachim - drugie imię autora „Nowych Aten”, które
utrwaliła, pisząc pracę magisterską o pierwszym polskim
encyklopedyście z literatury staropolskiej.
Olga Tokarczuk „Księgi
Jakubowe”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014