sobota, 26 września 2020

Bronisław Krzemień - poleca

 „Wielki Zamilczany”

 

Tak Jerzy Biernacki nazwał Jerzego Narbutta. Natomiast Waldemar Łysiak powiedział o tym pisarzu i publicyście, że to największy żyjący myśliciel polski. Oczywiście te określenia padły pod adresem autora „Ostatniej twarzy portretu” jeszcze za jego życia. A był to los niełatwy, pełen wierności temu, co uważał za piękne, mądre i prawe, polskie i patriotyczne. Powiedziano o nim, że klękał tylko przed Bogiem. W związku z tym doznał niedostatku, odrzucenia, ale pozostał konsekwentny w życiu i działaniu.

Teraz klękanie przed Bogiem nie jest w dobrym guście, raczej za słuszne uznaje się dystans wobec Kościoła, wiary, poddawanie krytyce duchowieństwa, zaś trwanie przy swoich tradycyjnych przekonaniach i wartościach to wstecznictwo, zaś patriotyzm to nacjonalizm.

Jerzy Narbutt urodził się w 1925 roku, zmarł w 2011. Jego ojciec Antoni był dziennikarzem, do wybuchu I Wojny Światowej kierował „Tygodnikiem Wileńskim”. Dziadek Ferdynand, uczestnik Powstania Styczniowego walczył w oddziale kuzyna Ludwika Narbutta. Tego ducha waleczności i walki za wolną Ojczyznę mieli też dwaj bracia Jerzego, żołnierze Armii Krajowej w Wilnie i Warszawie.

Intelektualna formacja Jerzego kształtowała się pod wpływem Władysława Tatarkiewicza, kiedy studiował filozofię na Uniwersytecie Warszawskim i był na seminarium prowadzonym przez tego uczonego. Zaś duchowość i patriotyzm były dziedzictwem rodu. Publicysta w roku 1975 z innymi intelektualistami i ludźmi kultury podpisał list przeciw zmianom w polskiej Konstytucji. Spotkał go za to zakaz publikacji, zatem nic dziwnego, że pierwsze wydanie wspomnianej powieści ukazało się (1981) w drugim obiegu. Ten poeta i prozaik napisał między innymi „Mam tylko gołe ciało i to życie w prawdzie, z którego się natrząsają, szturchając się łokciami i zwą mnie ironicznie: Nasz książę niezłomny”.

Doczekał się wszakże wolności i moralnej rekompensaty za doznane upokorzenia, kiedy w 2007 roku Prezydent Lech Kaczyński odznaczył pisarza Komandorią Orderu Odrodzenia Polski. Już wtedy był znany jako autor słów hymnu SOLIDARNOŚCI, do którego muzykę skomponował Stanisław Markowski.

Powieść „Ostatnia twarz portretu” została powtórnie wydana w 2002 roku, a Jerzy Narbutt napisał „Pamięci Profesora Doktora Władysława Tatarkiewicza bez którego inspiracji i zachęty ta powieść w ogóle by nie powstała”. Książka traktuje o przyjaźni, miłości, odwadze, bohaterstwie, o zazdrości kobiety o uczucia mężczyzny, która nie może pojąć, że tę drugą płeć może łączyć nie tylko seksualność, ale głęboka przyjaźń, która nie miała nic wspólnego ze współczesnym tęczowym ruchem. Ci, którzy są teraz nastolatkami, odkryją w tej powieści prawdę o wcześniejszych pokoleniach, którym obce było tchórzostwo, a za najważniejszą uznawali odwagę i wierność ideałom.

Jerzy Narbutt „Ostatnia twarz portretu”, II wydanie, Wydawnictwo UNIA Jerzy Skwara Katowice 2002.

niedziela, 13 września 2020

Danuta Mysłek o Jerzym Tańskim

Bogactwo talentów


Przestrzeń kawiarni „Muza” przy ODK na jeleniogórskim Zabobrzu wypełniała 7 września interdyscyplinarna sztuka, pod hasłem. „Piórem i pędzlem po Karkonoszach”.

Autorem wysublimowanych sztuk: słowa i obrazu, a zarazem bohaterem spotkania z cyklu ars poetica, inaugurującego nie w marcu a z opóźnieniem, ze znanych każdemu względów, tegoroczny cykl był Jerzy Tański. Autor pierwszego tomiku wierszy pod tożsamym tytułem co spotkanie jest nowym nabytkiem stowarzyszenia.

Z ramienia ODK gości serdecznie powitała Dominika Krop, oddając głos Danucie Mysłek - prezes Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej. Mówczyni z radością powitała obecnych po tak długiej przerwie wynikającej z lockdownu. Podziwiając i nie ukrywając zaskoczenia, że nowy członek ma taką umiejętność władania pędzlem, a także jego małżonka Teresa, wszak wystawę obrazów Jerzego wzbogaciły również jej obrazy.

Gratulując bohaterowi owoców weny twórczej, zachęcałabym z tak aktywnych osób czerpać inspirację, by zostawić po sobie ślady spostrzeżeń, odczuć, a także marzeń przyszłym pokoleniom – powiedziała D. Mysłek. - Wspólnie stworzonym owocem różnej aktywności umysłowej stała się zatem przestrzeń korespondencji sztuk, do której poznania obecnych zapraszam – dodała Danuta Mysłek, oddając głos twórcy obrazów i tomiku wierszy bogato ilustrowanego jego obrazami.

Autor mówił o źródłach inspiracji, o roli człowieka, który pełni w jego twórczości ważny grunt. Głos zabrała także małżonka, mówiąc o twórczości bohatera, o wystawach obrazów, w których uczestniczył, wyzwalała ciekawość u zebranych i chęć szybkiego sięgnięcia po tomik.

Małżonkowie podziękowali za otwartość i wsparcie dyrektor ODK Sylwii Motyl, redaktorom tomiku: Marii Sucheckiej i Robertowi Bogusłowiczowi, Danucie Mysłek i Urszuli Musielak, Adamowi Wolakowi oraz wszystkim uczestnikom i osobom, które ich zdaniem przyczyniły się do sukcesu tego wieczoru.

Obecni z przyjemnością wysłuchali wierszy, które to z uczuciem interpretowały Monika Tańska i Julia Grozdanov na tle subtelnego podkładu muzycznego. W antraktach Adam Wolak - senior z pasją uwodził swoim wokalem.

Danuta Mysłek






















sobota, 5 września 2020

Jerzy Tański w ODK 7 września

Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej 

oraz 

Osiedlowy Dom Kultury

zapraszają na spotkanie malarsko-poetyckie o godzinie 17 do kawiarni "Muza",

organizatorzy przypominają, że w związku z panującym zagrożeniem epidemicznym

- wszyscy uczestnicy spotkania obowiązkowo muszą mieć maseczkę, bądź przyłbicę podczas spotkania,
- w kawiarni Muza obowiązuje limit osób mogących brać udział w spotkaniu - 30 osób,
- przy stoliku w kawiarni mogą siedzieć max. 2 osoby.


 

piątek, 4 września 2020

Daniel Rzepecki - poleca

 Jawnogrzesznica, czyli najstarszy zawód świata

 

Czytam w Internecie (Polsatnews), że Margot deklaruje, iż jest chrześcijanką. I dodaje, że nie czuje się ani mężczyzną, ani kobietą. W moim kraju wyraźnie odczuwam coś w rodzaju zbiorowego rozdwojenia jaźni. Jedni bronią swojej katolickiej tożsamości, drudzy zajadle zwalczają religię i manifestują pogardę do wierzących, do duchowieństwa, do instytucji Kościoła Katolickiego. Czegoś takiego nie obserwowałem nawet w czasach komuny, a przeżyłem jej wszystkie fazy. Więc postanowiłem zarekomendować naszym Czytelnikom „Marię Magdalenę” Gordona Thomasa. Gdyż może zainteresować i jedną, i drugą zantagonizowaną grupę. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Zauważyłem, że wiele osób to imię Maria przypisuje kilku ewangelicznym niewiastom. Wszak to imię nosi Matka Jezusa, jedna z sióstr Łazarza, a także kobieta prowadząca się w gorszący sposób; raz umywa nogi Jezusa, innym razem, przyłapana na cudzołóstwie, zostaje uchroniona przed ukamieniowaniem. Gordon Thomas porządkuje to pomieszanie z poplątaniem. Rzecz jasna opiera się w głównej mierze na Nowym Testamencie, ale sięga też do apokryfów i do źródeł historycznych, co pozwala mu nakreślić i nader interesujący portret kobiety, jak i odtworzyć obyczaje, realia, historyczne zdarzenia z pierwszego stulecia naszej ery.

Prostytucję określa się jako najstarszy zawód świata. W Palestynie sprzed dwóch tysięcy lat uznawano tę profesję za pożyteczną, co jednak pozwalało nierządnice osądzać surowo, a cudzołóstwo karać kamieniowaniem. Zaś pożytek z tych kobiet był taki, że w okresie, kiedy wypadały żonie tak zwane dni nieczyste, wedle prawa uniemożliwiające im współżycie, mężczyźni mogli skorzystać z cielesnych uciech właśnie u ówczesnych prostytutek. Opłacali sowicie tę usługę, a jak zabrakło stosownych monet, gratyfikację stanowiły stroje, kosztowne wonności, biżuteria oraz inne dobra, które czyniły nierządnice osobami zamożnymi. Zwłaszcza, że z ich usług korzystali też kupcy z przemierzających tę ziemię karawan.

Ta sfabularyzowana biografia jednej z ewangelicznych postaci poszerza wiedzę czytelnika o rzymskiej okupacji ówczesnego Izraela, pokazuje napięcia polityczne i społeczne, a także przybliża ideologię, jaką głosił Chrystus, srodze rozczarowując tych Żydów, którzy widzieli w nim zwycięskiego przywódcę, mającego uwolnić naród od rzymskiego jarzma. A nie miała ta nacja szczęścia, bo nękali ją i Grecy, i Syryjczycy, i Egipcjanie, o niewoli babilońskiej nie wspominając. Zresztą w księgach Starego Testamentu można naczytać się o tym, jakie dzieje przez stulecia miotały narodem wybranym.

Są takie książki, które poszerzają naszą wiedzę w jakimś zakresie, ale potrafią znużyć i znudzić. „Maria Magdalena” nie rozczaruje, ta biografia nawróconej jawnogrzesznicy, jak słusznie zaopiniowano w notce na ostatniej stronie okładki, „fascynuje, frapuje i intryguje”. To nie jest jedyna inspirowana Ewangelią pozycja tego autora. Zamieszczona na początku książki informacja podaje, że Gordon Thomas wychował się w Palestynie, studia biblistyczne skończył w Anglii, na Bliskim Wschodzie był korespondentem, więc ten rejon świata u styku trzech kontynentów poznał tak gruntownie, że zaowocowało to wydaniem 35 książek, których był autorem lub współautorem. Czasy, które dały początek Kościołowi Katolickiemu, opisał w pozycji „Proces. Życie i ukrzyżowanie Chrystusa”.


Gordon Thomas „Magdalena”, a w podtytule „Ona naprawdę kochała Jezusa”. Z angielskiego przełożył Sebastian Musielak, KDC (Klub Dla Ciebie), Warszawa 2006.