wtorek, 11 września 2012

"To wcale nie jest śmieszne" Zofia Prysłopska


 Wietrzenie umysłu
Na naszym rynku wydawniczym ukazał się tomik Zofii Prysłopskiej „To wcale nie jest śmieszne”. Są to zebrane felietony, które były publikowane w portalu strumienie.eu, „zwykle” jak pisze autorka, co miesiąc.
W pierwszej lepszej gazecie pojawiają się felietony, czyli tak zwane uwagi do naszej rzeczywistości, w periodykach literackich znajdziemy rozważania o naszej kondycji literackiej. Znajdziemy, jeśli ich dobrze poszukamy, bo w normalnym kiosku nie uświadczysz żadnego, chyba że pofatygujemy się do biblioteki, a te jak wiadomo likwidują. Gazetę internetową możemy ściągnąć sobie na czytnik, tu powstaje problem, który wybrać? Wiele z nich ma różne programy, nie wszystkie współgrają ze sobą. No i pozostaje cena. Ach, ta technika!
Cieszmy się, żyjemy jeszcze w czasach, kiedy możemy wziąć do ręki papierową książkę. Nic nie zastąpi szelestu kartek. Jest to nałóg, mówią że nieszkodliwy, ale jednak nałóg.
Czymże jest felieton? Lekką wypowiedzią autora. Czymże jest felieton literacki? To pamiętają… Stop. Ktoś powie, napisać felieton jest łatwo, trzeba dodać kapkę ironii, podlać go kpiną, mieć poczucie humoru i odpowiednie wyczucie języka. Brzmi jak przepis kucharski? Jakie tempora, takie mores. Ale to prawda, ponadto trzeba być wyśmienitym kucharzem, żeby takie danie ugotować.
Felieton literacki jest przeznaczony dla osoby, która od czasu do czasu przeczyta poezję i na hasło Julia uruchomi w sobie ciąg skojarzeń: Szekspir, Werona, sonety, miłość, tragedia. Od czasu do czasu, gdyż w pogoni za dniem wczorajszym i w szumie informacyjnym otrzymujemy takie skojarzenia, one na krótką chwilę zatrzymują naszą uwagę nad jakimś towarem.
Tomik Zofii Prysłopskiej „To wcale nie jest śmieszne” mam przed sobą i przyznam się do grzechu, mój egzemplarz jest pomazany uwagami, ołówkiem. Nie mogę się powstrzymać. Felietony są pisane piórem lekkim, niegryzącym, autorka rozmawia ze sobą, stawia pytania i dowcipnie odpowiada. Ja również dzielę się z nią moimi spostrzeżeniami. Pomimo że człowiek oczytany, to nie wszystko ogarnie, przyswoi i zapamięta. Jak zapewniają psycholodzy, o wiadomości nabyte możemy się nie martwić, zalegają one w naszych szarych komórkach, należy tylko uruchomić odpowiednią szufladę a się wysypią. Tylko, kiedy i gdzie?
Właśnie teraz jest po temu pora.
Czytanie dobrej literatury jest potrzebne każdemu, jak wietrzenie szaf na wiosnę. My po prostu w ten sposób wietrzymy umysł. Lawirujemy własną wyobraźnią po świecie, tematach, wysuwamy własne wnioski.
„Słyszę szept Safony:
Bogowie wiedzą: śmierć jest
Nieszczęściem. Inaczej chętnie
umieraliby sami.
Notuję: dawno nie czytałem Safony, trzeba do niej zajrzeć, przypomnieć sobie mądrości (miłości) antyku. Tam niedaleko jest Jasnorzewska – Pawlikowska i jej rytm. Rytm i w prozie jest ważny.

 „Wspólnie irytuje nas Albert Camus banalnością i naiwnością swojego spostrzeżenia, że:
Wielkość człowieka polega na jego postanowieniu, by być silniejszym niż warunki czasu i życia.”
Notuję: u Camusa egzystencjalisty wiele jest złotych myśli, i jak to jest z nimi wszystkimi, nie należy ich brać dosłownie, bo człowiek zgłupieje.

W rozdziale „Nadzieja na Nowy Rok” czytam „Nie zgodzę się z Camusem, egzystencjalistą, nawet bliżej mi do personalizmu Karola Wojtyły, który wierzy, że Syzyf będzie kiedyś zbawiony przez Boga, że nie będzie tak w kółko biegał z głazem tam i z powrotem. I pewnie tak będzie, ale dotyczyć to może Syzyfa, jednostki. Syzyf jako uosobienie życia twórcy, nie przeminie.”
Notuję: znowu ten Camus, nie lubię go, bo gdy wychodzę z domu zderzam się z nim na każdym rogu. Co do Syzyfa, w szkole uczono mnie, że gdy wszedł na górę, kamień stoczył się ponownie. Dziś myślę o tym, jako nadinterpretacji wieków późniejszych. Sądzę, że u Greków on nigdy nie wdrapał się na szczyt. Tam jest dla niego koniec.

Wystarczy moich „złotych myśli” są osobiste, i jako takie powinny zostać w szafie.
Autorka pisała felietony „zwykle” co miesiąc, szkoda, raz w tygodniu dobrze byłoby poczytać, coś, co daje nam pozytywną energię. Ale rozumiem też, że dobre teksty pisze się długo, czyta krótko. Pozostaje nadzieja, iż wkrótce ujrzymy następny tomik. Do tego czasu, pozostaje mi dalej rozmawiać ołówkiem. Do tomiku wciąż wracam, ponieważ otwiera zamknięte szuflady.
Robert Bogusłowicz
Wrocław 2011
Projekt i redakcja:
Zofia Prysłopska
Wydanie I
ISBN 978-83-61133-77-3
Tomik sfinansowany z emerytury
Druk i oprawa:
GS MEDIA
52 314 Wrocław, ul. Wałbrzyska 9E;