piątek, 25 października 2019

Daniel Rzepecki


Zło ma kolor biały


Dzisiaj pragnę napisać o noblistce Toni Morrison. Naturalnie w czasie przeżywania dumy i radości z powodu otrzymania Nagrody Nobla przez naszą rodaczkę, Olgę Tokarczuk, należałoby poświęcić te rekomendację tej niezwykłej pisarce. Wiem jednak, że wspaniała spółka autorska z kręgu Stowarzyszenia Literackiego W Cieniu Lipy Czarnoleskiej już pracuje nad rzetelną prezentacją naszej tryumfatorki, więc żeby zostać w noblowskim klimacie, poświęcę tę rekomendację amerykańskiej autorce. Jest nią afroamerykańska pisarka Toni Morrison, a pozycję, która wyzwoliła jej lawinę nagród, była powieść „Umiłowana”, wydana w 1987 roku, która w polskim przekładnie ukazała się jedenaście lat później, trzy lata po przyznaniu Toni Morrison Nagrody Nobla.
To jest niezwykła książka. Jak pisze w posłowie tłumaczka z angielskiego, Renata Gorczyńska, znalezienie kodu językowego dla tej prozy było niezwykle trudne. Jak oddać specyficzny język Murzynów? Jak zarejestrować strumień ich myśli i emocji? Jak znaleźć słowa dla fraz, które przestają być prozą, a brzmią jak czystej wody poezja?
Bohaterką powieści jest Sethe. Była niewolnicą, co wyżłobiło w niej bolesne ślady, ale nie zabiło poczucia godności. Ma powody do głębokiej rozpaczy. Przepadł jej mąż, przepadli synowie. Została córka Denver, a w tym domu kobiety spustoszonej przez los zjawia się zagadkowa dziewczyna. Wraz z jej pojawieniem się czytelnik rozstaje się ze wstrząsającymi opisami tego, czego doświadczali murzyńscy niewolnicy. To była wycieńczająca praca, odczłowieczenie w sposobie traktowania przez właścicieli, tortury, głód, nakaz rodzenia dzieci, które wyrosną na darmowa siłę roboczą, bo młodego, zdrowego, silnego człowieka ma się za darmo.
A biali? Biali to największe zło, jakie los stawia na drodze życia niewolnika. Biały jest synonimem bezwzględnego okrucieństwa. Białego należy się bać, strzec, nienawidzić. Autorka, która wywodzi się z plemienia uprowadzonych z Afryki i zniewolonych, ma moralne prawo do jednostronnego widzenia, a jednak nie generalizuje, bo wśród białych okrutników, rzadko bo rzadko, ale czasami zdarzają się szlachetni ludzie, nie nękający i nie eksploatujący swoich niewolników, co więcej, włączających się w ruch abolucjonistów.
Sethe jest synową kobiety, której wolność odpracował jej syn. Jest rozumna, powszechnie szanowana, ceniona, wspiera duchowo ciemiężonych współbraci, organizuje modlitewne spotkania, a Czarni je wręcz uwielbiają. Już nie żyje. Ale w domu Sethe obok jej córki zjawia się niesamowita postać. Nikt nie wie, kim jest Umiłowana. Tajemnicza, szaleńczo łaknąca bliskiego kontaktu z Sethe, w dziwny sposób kochająca ją całym sercem. I jest to miłość wzajemna, tak jakby Umiłowana zajęła miejsce kilkumiesięcznej córeczki Sethe, którą matka uśmierciła, by nie dopuścić, żeby niemowlę wyrosło i doświadczyło niewolniczej doli.
Naturalnie nie mam prawa, rekomendując „Umiłowaną”, wyjawić, kim jest ta zagadkowa dziewczyna. Zniweczyłbym całe wzruszenie, jakie daje lektura tej powieści. Po prostu radzę wziąć do ręki książkę, żeby jeszcze raz uświadomić sobie, jakim strasznym, negatywnym doświadczeniem było niewolnictwo.

Toni Morrison "Umiłowana", tłum. Renata Gorczyńska, Świat Książki, Warszawa 1996.

czwartek, 24 października 2019

21 października 2019 r. - Góral na morzach i oceanach w ODK


Jarosław Czarnoleski



W ramach październikowego cyklu ars poetica w kawiarni „Muza” Osiedlowego Domu Kultury o godz. 17 odbyło się spotkanie z Ryszardem Bilskim, autorem książki „Przybył góral nad morze”.
Spotkanie otworzyła prezes Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej Danuta Mysłek, która przedstawiła bohatera wieczoru, jeleniogórzanina, Kapitana Żeglugi Wielkiej i członka stowarzyszenia. Ryszard Bilski, po ukończeniu Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Żeromskiego, odbyciu służby wojskowej w Marynarce Wojennej w Ustce i na Helu, i kilkumiesięcznej pracy w charakterze dyżurnego ruchu na stacji PKP w Janowicach Wielkich, pływał na statkach Polskich Linii Oceanicznych. W latach 70 ubiegłego wieku, ukończywszy szkolenie w Studium Doskonalenia Kadr Oficerskich przy Wyższej Szkole Morskiej w Gdyni, pełnił funkcję trzeciego oficera. W czterdziestoletniej karierze pracował u różnych armatorów zagranicznych na stanowiskach: pierwszy oficer, drugi oficer oraz Kapitan Żeglugi Wielkiej. Zdobył doświadczenie marynarza różnych specjalności na statkach typu: drobnicowiec, masowiec, tankowiec, chemikaliowiec, kontenerowiec, RO-RO, promy pasażerko-towarowe, statki offshorowe. Po przejściu na emeryturę zadebiutował w almanachu „Ziarna historii” wydanym przez stowarzyszenie z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. W tym roku opublikował książkę biograficznąPrzybył góral nad morze”, w której zawarł swoje marynistyczne obserwacje, doświadczenia i przygody.
Nasza flota była najbardziej rozpoznawaną flotą na świecie, szczególnie w północnej Afryce, bo PLO, czyli Polskie Linie Oceaniczne, oni sobie tłumaczyli jako „Palestynian Liberty Organization”, czyli Front Wyzwolenia Palestyny. W latach dziewięćdziesiątych zaczęło się rujnowanie floty. PLO miało wówczas prawie 190 statków i samych załóg ponad 10 tysięcy ludzi, obecnie pozostały tylko 2 statki i biuro w małym kantorku w Domu Marynarza. Te dwa stateczki teraz PLO czarteruje i to wszystko. W tej chwili mamy szkolenie kadr morskich na najwyższym poziomie światowym. Z topowych szkół morskich na świecie są dwie w Polsce, w Szczecinie i w Gdyni, pozostałe to w Southampton i w Sankt Petersburgu tzw. Makarowka.” - opowiadał Ryszard Bilski.
Zdjęcia z pracy na morzu dopełniały historii autora, który okazał się niezwykle ciekawym gawędziarzem. Na koniec wieczoru można było nabyć książkę „Przybył góral nad morze” z dedykacją autora.











poniedziałek, 14 października 2019

spotkanie z Ryszardem Bilskim w ODK 21 paździenika o godz. 17

Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej

zaprasza 21 października o godz.17 do Osiedlowego Domu Kultury

na spotkanie z Kapitanem Żeglugi Wielkiej Ryszardem Bilskim

i jego wydanymi wspomnieniami „Przybył góral nad morze”



Książnica Karkonoska - zaprasza


JCIiER Książnica Karkonoska zaprasza 17 października (czwartek) 2019 r. o godz. 17.00 do sali konferencyjnej przy ul. Bankowej 27 (III p.), na spotkanie autorskie z Danutą Sadownik



oraz prezentację jej nowej powieści z funkcją terapeutyczną „Muszki owocówki”. Podczas spotkania autorka wygłosi również wykład nt. „Cywilizacyjne uzależnienia XXI w.”
Danuta Sadownik – pedagog kultury, psychoterapeutka, nauczyciel szkolny i akademicki. „Muszki owocówki” to książka poruszająca najczęstsze problemy i uzależnienia współczesności: bulimię, anoreksję, alkoholizm, narkomanię, seksoholizm, agresję i niebezpieczeństwa płynące z cyberprzestrzeni.
Inspiracje do kolejnych książek autorka znajduje podczas rozmów z uczniami, studentami a nawet przypadkowo spotkanymi osobami.
Dotychczas ukazały się: „A Ty dokąd?”, „Gdzie jesteś?”, „Szkolne tango”, „Muszki owocówki”, „A teraz co?”.
Są to książki, które nie lubią leżeć na półce. Najlepiej czują się w rękach Czytelnika.
Z pewnością możemy liczyć na interesującą opowieść autorki o jej literackiej drodze, warsztacie pracy pisarskiej, ważnych inspiracjach, podróżach oraz wielu planach na przyszłość.

sobota, 5 października 2019

Maria Suchecka - poleca


Fascynujące dzieło


Żeby spokojnie czytać „Rosję” i delektować się tą lekturą, należy zabrać powieść do sanatorium albo na jesienny urlop. Dzieło liczy sobie 900 stron, ale obcując z „Rosją” czytelnik ani przez moment nie doświadcza nudy. Żeby zmierzyć się z tematem, a są nim dzieje euroazjatyckiego imperium, autor, amerykański pisarz Edward Rutherfurd odbył wiele podróży do tego kraju, nawiązał kontakty z członkami rosyjskiego Związku Pisarzy, dotarł do archiwów, monastyrów, bibliotek, galerii, penetrował dokumenty i księgozbiory uczelni europejskich i amerykańskich. Rosyjska diaspora jeszcze z porewolucyjnych czasów zachowała pamięć historycznych zdarzeń, które rozproszyły ludzi mądrych i majętnych po całym świecie, a oni pielęgnowali swoją tożsamość i strzegli rodowych pamiątek, które ją poświadczały. Książka powstawała w latach 1987 – 1991. I zarejestrowała najnowsze trendy społeczne, polityczne i gospodarcze.
Zdarzenia pierwszego rozdziału rozgrywają się już w roku 180. Potem autor prowadzi czytelnika przez stulecia. Jego bohaterowie są związani z dwoma fikcyjnymi mieścinami, obie mają nazwę Ruska, jedna położona jest na północy, druga na południu. Taka topografia pozwala pokazać różne regiony kraju. Przepiękne są opisy lasów, tajg, wielkich rzek, rozległych stepów. Wnikliwa penetracja dokumentów, wydań, poznanie terenu, zabytków, twórczości ludowej, obyczajów pozwoliły autorowi pokazać, jak ruskie ziemie się scalały, jak w znaczenie rosła Ruś Kijowska, a potem, niejako u jej boku dojrzewała druga potęga. To był trudny i długi proces. Toczono walki z plemionami i narodami na dalekim wschodzie, wikłano się w konflikty z południowymi i zachodnimi sąsiadami. Mieszały się rasy, a skutki tego miksowania się antropologicznego pozostawały w rysach, w karnacji, w rysunku oczu czy owalu twarzy.
W powieści przywoływane są postacie historyczne, jak Iwan Groźny, Katarzyna Wielka, Petlura, Rasputin, a potem Lenin, Trocki, Stalin i inne. I jednocześnie prowadzone są wątki rodów. Pojawiają się rozmaite postacie: mężne, dzielne, przewrotne, okrutne, szlachetne, piękne i szpetne. Zaludniają karty powieści, za zasługi otrzymują tytuły i godności, pomnażają majątki, wikłają się w konflikty, a urazy przechodzą z pokolenia na pokolenie. Są to Bobrowowie, Skworinowie, Romanowie, Iwanowie, Karpienkowie, Popowie. Ci utytułowani pogardzają ludem i eksploatują go na wszystkie możliwe sposoby, ciemiężeni odpłacają im gniewem i nienawiścią.
Nie ma w tej książce uproszczeń. Jest walka o znaczenie, o władzę, o życie, przetrwanie. Jest miłość głęboka i są uczucia niszczące.
Interesująco pokazany jest problem życia religijnego Rosjan, specyfiki prawosławia, zaciekłego niszczenia wiary przez komunistów. Zastanowiła mnie dedykacja tego dzieła. Autor pisze: „Z największym szacunkiem dedykuję swoją książkę wszystkim tym, którzy odbudowują klasztorną społeczność Pustelni Optyńskiej”. W tym miejscu przypominają mi się przeczytane u schyłku dwudziestego wieku słowa, że następne stulecie albo będzie czasem duchowości, albo nie będzie go wcale. Na razie trwa.
Wiele czytałam książek o Rosji, ale tak bogatego obrazu imperium nie spotkałam nigdzie. Obraz nakreślony jest pięknym językiem, a możność jego poznania jest zasługą tłumaczenia.

Edward Rutherfurd, „Rosja”, tłum. Elżbieta Smoleńska, wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2017.

czwartek, 3 października 2019

Książnica Karkonoska - zaprasza

 na spotkanie autorskie z Wojciechem Tochmanem


JCIiER Książnica Karkonoska zaprasza 21.10.2019 (poniedziałek)
o godz. 17.00 do sali konferencyjnej przy ul. Bankowej 27 (III p.) na spotkanie autorskie z Wojciechem Tochmanem oraz rozmowę o jego najnowszej książce „Pianie kogutów, płacz psów”. Wojciech Tochman - jeden z najwybitniejszych polskich reporterów, autor literatury faktu („Jakbyś kamień jadła”, „ Dzisiaj narysujemy śmierć”), dwukrotny finalista Nagrody NIKE oraz Środkowoeuropejskiej Nagrody Literackiej Angelus. Laureat Premio Kapuściński przyznawanej w Rzymie oraz „Pióra Nadziei” – wyróżnienia Amnesty International.
Pianie kogutów, płacz psów” to trzecia książka (…) o tym, jak żyje się po ludobójstwie, po nieodwracalnym. Autor konfrontuje nas z widokiem cudzego cierpienia. Mamy spróbować pojąć niepojęte. Nie uciekać, nie odwracać oczu, nie zatykać nosa. Bez taryfy ulgowej, bez chwili na oddech.”1
W trakcie spotkania będzie można nabyć książki z autografem autora.
Spotkanie poprowadzi Katarzyna Dobrzańska.
Serdecznie zapraszamy!
1 Wysocki G., Łzy w Kambodży. Tematem nie jest śmierć. „ Gazeta Wyborcza.” 2019, nr 62, s.14

Książnica Karkonoska - zaprasza


Na promocję książki „Opowieści stołu: ze Wschodu na Zachód” i spotkanie z autorką Anną Komstą


15 października godz.17.00 w Sali konferencyjnej

Opowieści stołu” to zbiór historii i anegdot okraszonych przepisami kulinarnymi rodzin Kresowiaków, którzy po II wojnie światowej trafili na Dolny Śląsk. To zapis wzruszających, osobistych narracji, łączących pokolenia. Opowiadają je ci, którzy jeszcze na Kresach żyli i wbrew własnej woli stali się przesiedleńcami. Słuchają ich dzieci, wnuki i prawnuki. Opowieści w książce są zazwyczaj oryginalnym zapisem tych rozmów i wspomnień. 15 rodzinnych historii, zdjęcia z albumów i przepisy kulinarne, zapamiętane i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Autorki: Anna Komsta – animator kultury i pedagog, Karolina Komsta – grafik i fotograf i Justyna Bar – polonistka i Dolnoślązaczka stworzyły niezwykłe dzieło, wartościowe merytorycznie i przepięknie wydane.

Na spotkaniu będzie można kupić przepięknie wydaną książkę oraz spróbować wyjątkowych smaków kresowych.

środa, 2 października 2019

Ryszard Bilski - Sudeckie nazwy statków



Na rynku w Jeleniej Górze stoi fontanna Neptuna. Od dzieciństwa lubiłem chodzić na rynek i przy fontannie marzyć o dalekich rejsach na polskich statkach.
Moje marzenie się spełniło i zostałem marynarzem.
Jako pływający w PLO marynarz i jeleniogórzanin od urodzenia, spotkałem się z wieloma statkami posiadającymi nazwy związane z regionem Sudetów.
Oczywistym więc było, że zainteresowałem się tym tematem i śledziłem losy tych statków, a w szczególności M/S „Jelenia Góra”.
Jesienią 1977 roku zostałem zaokrętowany na M/S „Jelenia Góra”, ale nie dane mi było na nim popłynąć, ponieważ na korytarzu biura PLO spotkałem kolegę również z Jeleniej Góry, który był zaangażowany w patronat naszego miasta nad tym statkiem i oddałem mu miejsce.
Okazało się, że nastąpił zły okres dla reputacji statku, gdyż w krótkim czasie na zginęło nim dwóch kapitanów. Niektórzy dziennikarze próbowali z tego zrobić aferę kryminalną, posądzając marynarzy o dokonanie zabójstwa kapitanów, mimo że bardzo długie śledztwo wykazało, że to po prostu były wypadki. Mimo tego część marynarzy na jakiś czas zostało aresztowanych i spędziło w więzieniach po kilka miesięcy. Część z nich wróciła na morze, a część zrezygnowała z pracy na morzu. Jednak do M/S „Jelenia Góra” niesłusznie przylgnęła opinia „pechowego statku”.
Dwa inne statki również spotkał tragiczny los. Pierwszym z nich była „Kudowa Zdrój”: statek z tak zwanej serii „Zdrojów”, które zostały zbudowane w Rumunii w stoczni w Turnu Severin.
Miały one kłopoty ze statecznością i w warunkach sztormowych osiągały duże przechyły boczne, które mogły doprowadzić do utraty stateczności i utonięcia statku. Taki los spotkał dwa z nich: „Busko Zdrój” oraz „Kudowa Zdrój”.
Kudowa Zdrój” zatonęła 21 sierpnia 1983 w sztormie koło Balearów na Morzu Śródziemnym. Zginęło 20 osób załogi, 8 osób uratowano.
Tragiczniejszy los spotkał tankowiec m/t „Karkonosze”’ późniejszy „Athenian Venture”. PŻM sprzedała ten zbiornikowiec greckiemu armatorowi, który zatrudnił na statku polską załogę. 22 kwietnia 1988 roku na Północnym Atlantyku doszło do pożaru ładunku benzyny, w wyniku którego statek przełamał się na pół. Część dziobowa zatonęła natychmiast, a część rufowa po wypaleniu się dryfowała jeszcze po Atlantyku jeszcze trzy tygodnie i, podczas holowania do portu w Vigo w Hiszpanii, zatonęła. Zginęło 24 członków załogi oraz 5 żon, które płynęły z mężami w rejsie.

Po zakończeniu wojny sukcesywnie oczyszczano koryto Odry i remontowano wydobyte jednostki. Znalazły się wśród nich widoczne na zdjęciach: bocznokołowce i tylnokołowce pracujące jako holowniki: „Opole”, „Dolny Śląsk”, „Śląsk”, „Karkonosze”; statki pasażerskie boczno kołowe: „Lenino”, „Zbigniew”, „Chodkiewicz” oraz jednostki robocze takie jak np. pływający dźwig „Wróblin”.

Tę wzmiankę o statkach z regionu Sudetów znalazłem na stronie: Załogi, barki i holowniki - Żegluga śródlądowa na Wrocławskim Węźle Wodnym.



Fotopolska; Holownik „Karkonosze” we Wrocławskim Porcie Miejskim. Autor M. Wróblewski, 1957 r.

Niestety stateczku „Dolny Śląsk” nie znalazłem.
W latach 1969-1970 nastąpiła reorganizacja floty nastąpiła wymiana statków na linii PŻM – PLO wraz załogami. Po cichu w środowisku marynarskim mówiono na nie „kradzione statki”.
Dlatego podaję w moim zestawieniu nazwę statku i jego typ, armatora, miejsce budowy i lata, w których statek był eksploatowany w polskiej flocie oraz tonaż DWT (ang. Deadweight – nośność całkowita – tony metryczne).

  1. m/t „Sudety”/ zbiornikowiec /PŻM/Triest 1954/1970-1973/ 20387 DWT
  2. m/s „Sudety”/masowiec / PŻM/ Japonia 2013 (w eksploatacji) 82138 DWT
  3. m/t „Karkonosze” / zbiornikowiec/ PŻM /Szwecja 1974-1983 / 31016 DWT
  4. m/s „Bolesławiec” / drobnicowiec/ PŻM / Glasgow 1979-2002 / 4309 DWT
  5. m/s „Nysa” / drobnicowiec / PŻM/ Gdańsk 1951-1965 / 695 DWT
  6. m/s Jelenia Góra/drobnicowiec/PŻM-PLO/Varna 1667-1985 / 3417 DWT
  7. m/s „Cieplice Zdrój”/drobnicowiec/PŻM-PLO/Rumunia 1973-1986/ 1909 DWT
  8. m/s „Duszniki Zdrój” / drobnicowiec/PŻM-PLO/Rumunia 1971-1986/ 1439 DWT
  9. m/s „Kudowa Zdrój” / drobnicowiec/ PLO/Rumunia 1976-1983/ 1450 DWT
  10. m/s „Świeradów Zdrój”/drobnicowiec/PLO/Rumunia 1971-1986 /1920 DWT
  11. m/s „Karpacz” / drobnicowiec / PLO / Rumunia 1971-1986 / 1919 DWT
  12. m/s „Polanica” / drobnicowiec / PŻM-PLO/ Szczecin 1958-1983 / 5150 DWT
  13. m/s „Świdnica”/ drobnicowiec / PŻM-PLO / Szczecin 1962-1981/ 5382 DWT

Były jeszcze trzy małe zbiornikowce zaopatrujące w paliwo statki cumujące w polskich portach – eksploatowane przez CPN (Centrala Produktów Naftowych).
Budowane w Gdańsku w stoczni „Wisła” oraz we Wrocławskiej Stoczni Rzecznej. Można je było spotkać również w portach niemieckich – Kiel, Rostock, Stralsund, Wismar. Znana jest data budowy. Nie znam dalszych ich losów. Widywałem je jeszcze pod koniec lat 80-tych.

  1. m/t „Śnieżka” / zbiornikowiec / CPN / Gdańsk 1969 / 696 DWT
  2. m/t „Szrenica” / zbiornikowiec / CPN / Wrocław 1975 / 419 DWT
  3. m/t „Lubań” / zbiornikowiec / CPN / Wrocław 1976 DWT

Nieco więcej danych technicznych na temat statków PLO i PŻM oraz zdjęcia można znaleźć w Internecie wpisując w wyszukiwarkę: PŻM archiwum floty i PLO archiwum floty.

Ryszard Bilski