poniedziałek, 27 czerwca 2022

Jadwiga Wierzbiłło poleca przepowiednie, miłości w gorących piaskach.

 

 

Kiedyś wracałam z Białorusi i na warszawskim dworcu zajęłam miejsce koło dwóch pań, jak okazało się, a było to kilka lat temu, że rozmawiają po rosyjsku i zerkają na wielkie „czemadany”. Domyśliłam się, że wracają do siebie po opróżnieniu walizek na naszym wielkim stadionie, pełniącym role targowiska, i napełniwszy je wszystkim, co u nich może okazać się atrakcyjne. Znając język, ze zdumieniem słuchałam, jak powołując się na przepowiednie Saby, mówią, jak świat jest opleciony rozmaitymi spiskami, że wszyscy jesteśmy zagrożeni, że mafie polityczne i kryminalne mogą doprowadzić do zagłady. I nie ma w tym nic dziwnego, że zapowiedź klęsk już była zawarta w przepowiedniach Saby, z których wiele się spełniło. Potem jeszcze niejeden raz słyszałam o przepowiedniach nie tylko Saby z odległej starożytności, ale i z ust znacznie późniejszych wizjonerów. Kiedy więc wyczytałam na okładce jednej z powieści Ewy Kassali, że pisarka ta sięga nie tylko do przeszłości Egiptu, ale napisała też powieści inspirowane niezwykłymi kobietami, o których mowa jest w Piśmie Świętym i Starego, i Nowego Testamentu. Nie zwlekają zamówiłam w mojej filii Książnicy Karkonoskiej wymieniane tytuły. Mam już za sobą lekturę „Marii Magdaleny” , „Semiramidy”, ale w tym miejscu zarekomenduję „Królową Saby” i powtórzę zastrzeżenie autorki, żeby nie używać w mianowniku określenia królowa Saba, gdyż nie nosiła takiego imienia, tylko tak nazywał się kraj, którego została władczynią.

Zanim zdobyła koronę, zaistniały na dworze jej ojca tragiczne wydarzenia. Na kartach książki pojawia się zagadkowa, mroczna postać. Zjawia się i znika niepostrzeżenie, ale sieje śmierć używając trucizny lub sztyletu. Tym sposobem ginie zarówno władca Saby, jak i jego syn, czyli spodziewamy następca tronu. Może władać Sabą jego córka Makeda. Dziewczynka była bardzo mądra, miewała rozmaite wizje, przewidywała przyszłość, widziała siebie u boku władcy, widziała spełnioną wielką miłość, a także mające nadejść dzieje rozmaitych państw.

Do Saby należały ziemie leżące po wschodniej i zachodniej części najwęższego przesmyku Morza Czerwonego” - możemy przeczytać w powieści. Częścią kraju było Aksum, a władający nią książę marzył o tym, by zostać władcą Saby i w swoje plany wprowadził syna Dena, by gdy jego zabraknie, wiedział, jak zdobyć tron Saby. Stad spiski, skrytobójstwa i inne wrogie działania. Makeda wiedziała, że może zostać królową, ale pod warunkiem zachowania dziewictwa.

Tymczasem bogowie przewidzieli dla niej i miłość, i macierzyństwo, i koronę, ale wcześniej wielką podróż i poznanie najpotężniejszego wówczas władcy Izraela. Kraj ten, podobnie jak król Salomon, słynęli z siły, bogactwa, wiary w jednego Boga i z wielkiej mądrości panującego. Było wiadomo, że ma trzysta żon, nie licząc nałożnic, a Makeda postanowiła wyprawić się wielką karawaną do intrygującego ją i kraju, i króla. Czytelnik z wypiekami może śledzić realizację tego planu i jej skutki. Makeda zdobędzie serce Salomona, wróci jako brzemienna kobieta, ale nietrudno było wmówić, że dziecko jest owocem interwencji bóstw.

Oczywiście, jak w innych powieściach Kassali, miłość dla bohaterki „Królowej Saby” jest wielką wartością, ale jeszcze większą poczucie odpowiedzialności za kraj i naród. I równie ważną jest mądrość. Jakie skutki niosą te wybory, łatwo się przekonać czytając powieść. Makeda nie dozna porażki i spełni swoje pragnienia. Wystarczy siła charakteru i wierność pryncypiom.

Ewa Kassala „Królowa Saby”, Wydawnictwo Videogfaf S.A Chorzów 2019.


sobota, 25 czerwca 2022

Anastazja Daniłowiczowa poleca gorący Egipt i miłość.

 Baśń dla dorosłych aż ze starożytności

 

Piszę tę rekomendację w pierwszy dzień lata. Po rzekach popłyną wianki, będą stawiane kabały i wróżby, bo przecież wszyscy marzą o wielkiej miłości i szczęściu. Niektórym dany jest taki los, ale mam wrażenie, że większość żyje w niespełnieniu marzeń. Tymczasem letnia kanikuła mimo wojen (nie tylko na Ukrainie wrze w politycznym, zwłaszcza w afrykańskim i bliskowschodnim tyglu) zapowiada urlopy, wczasy, obozy, a nawet podróże. Mój młody przyjaciel wybrał się do Hiszpanii akurat w dniu, kiedy media powiadomiły o strajkach obsługi lotnisk. Musiał jednak szczęśliwie dolecieć, skoro nie mijam go na moim codziennym spacerze. Wszystkim, którzy marzą o emocjonalnym, a choćby przygodowym spełnieniu życzę, by nareszcie spotkali swoją wielką miłość, która była udziałem księżniczki Taduhepy; ona przeszła do historii jako  Nefretete i zaistniała w tytule powieści Ewy Kassali, od pewnego czasu mojej ulubionej pisarki, od której powieści z wątkami czerpanymi za starożytności po prostu trudno się oderwać. Wracam więc do wspomnianej wielkiej miłości.

Rzecz dzieje się 1300 lat przed Chrystusem. Faraon Amenhotep któryś już z rzędu stracił starszego syna, z którym wiązał nadzieje, że zostanie jego następcą. Tymczasem władca jest słabowity, ale ma drugiego syna, na którego przerzuca dynastyczne oczekiwania. Wysyła go w szkoleniowe podróże, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, by w sąsiednich państwach poznał metody rządzenia, a przy okazji rozejrzał się za jakąś księżniczką wartą grzechu i monarszego matrymonium. Tym sposobem książę trafia do królestwa Mitanni rządzonego przez króla Tuszrattę. On wie, że należy godnie przyjąć ewentualnego władcę największego imperium, jakim był Egipt, a nie ma co ukrywać, że zrodziła się w nim nadzieja, że być może uda się połączyć rody i wyswatać jego córkę Taduhepę z Amenhotepem, synem faraona. W romantycznej scenerii pięknego ogrodu książę dostrzega prześliczną księżniczkę, o trzy lata od niego starszą, co nie ma dla nikogo większego znaczenia. Młodzi zakochują się w sobie.

W następnym etapie król wysyła córkę w asyście kapłanki uzdrowicielki do Egiptu. To alibi dla tej podróży, wszak faraon jest chory, ale chociaż czczą obaj władcy inne boginie, każda pomoc może mieć swoją wartość.

W tym miejscu nakładają się wątki z przeszłości, bo już wcześniej siostra Muszratty została jedną z żon faraona z nadzieją, że zapewni mu syna. Wciąż przebywa na egipskim dworze, ale już nie bywa zapraszana do łoża władcy. Zatem księżniczka spotka w Egipcie swoją ciotkę, zyska przychylność przyszłej teściowej i będzie cieszyć się odwzajemnioną miłością księcia. Bardzo się kochają, w akcie zaślubin łączą swoje losy, a młoda żona zostanie w nowym miejscu nazwana Nefretete, co znaczy „Piękna, która przybyła”, Można byłoby powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie, gdyby nie to, że ten epilog znajdzie zastosowanie do drugiej wielkiej miłości Nefretete. Będzie nią Thotmes - rzeźbiarz. Niestety Amenhotepowi zachciało się wprowadzić kult jednego Boga, ale ani kapłanom, ani ludowi od pokoleń czczącego wiele bóstw różnej rangi nie spodobała się ta religijna rewolucja. Ta decyzja rozdzieliła monarszą parę, ale o tym już czytelnik sam się dowie z lektury książki.

W każdym razie naprawdę warto zabrać ze sobą na urlopowe wyjazdy tę porywającą powieść, zanurzyć się w starożytności i uwierzyć, że wierna, szlachetna miłość jest możliwa. Przy okazji będzie sposobność pomedytować nad odpowiedzią na pytania, które w książce padają: „Co jest w życiu najważniejsze? Co to znaczy zaufanie? Co po nas zostanie, gdy odchodzimy? Znakiem naszego istnienia jest smuga światła. Na tyle jasna, na ile kochaliśmy i ile dobrego daliśmy innym”. Nie tylko obecność uchodźców daje nam ku temu wiele okazji. Wystarczy się rozejrzeć…

Ewa Kassala „Nefretete”, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2021.

środa, 22 czerwca 2022

Okruchy życia Teresy Sosnowskiej w ODK

 Danuta Mysłek

 


Na spotkaniu z cyklu „ars poetica”, które jak zawsze odbyło się w zabobrzańskim ODK, pośrednio bohaterem wydarzenia, a zarazem promotorem i sponsorem debiutanckiego tomiku Teresy Sosnowskiej pt. „We wspomnieniach okruchy życia”, był syn autorki — Ireneusz.

Spotkanie otworzyli: Dominika Krop (ODK), Robert Bogusłowicz (Stowarzyszenie), a mówcy po wprowadzeniu obecnych w kulturotwórcze zdarzenie, oddali głos synowi twórczyni.

Mam ogromną przyjemność zaprezentować w imieniu Mamy Jej debiutancki tomik wierszy. Z nadzieją, że te wyselekcjonowane z przysłowiowej szuflady wiersze, będą dla Ciebie Czytelniku kopalnią wartości i znaczeń, przywołają ciepłe wspomnienie, a może wzbudzą refleksje. Mama pisała i nadal zapisuje kłębiące się w głowie myśli, zachowane w pamięci obrazy, dzieli się swoimi odczuciami. Bardzo chciała być tu dziś z nami, ale niestety Jej stan zdrowia, a także sędziwy wiek nie pozwoliły na tak długą podróż — powiedział syn autorki.

Zaszczytem jest reprezentowanie Matki — twórczyni, przyjemnością dzielenie radości z gośćmi, a także twórcami ze Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, pod którego auspicjami, jak mi wiadomo, ukazują się w regularnym rytmie nowe pozycje wydawnicze, czego przykładem jest w tym roku wydana już kolejna pozycja, w tym nakład poezji mojej Mamy – dodał.

Organizatorami ostatniego przedwakacyjnego spotkania z cyklu ars poetica pod hasłem „We wspomnieniach okruchy życia” – jak tytuł książki, było Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej oraz Osiedlowy Dom Kultury na jeleniogórskim Zabobrzu. Kawiarnia Muza przy ODK w upalny dzień 20 czerwca była wypełniona.

Po oficjalnym powitaniu zebranych przez współorganizatorów (ODK, Stowarzyszenie) pan Ireneusz podziękował osobom, które podjęły się wydania zbioru w rekordowym tempie. Jego słowa podziwu były skierowane do Danuty Mysłek prezesa Stowarzyszenia, autorki projektu graficznego okładki, autorki wstępu, redaktorki wydania, do Krystyny Stefańskiej, która od pierwszych nadesłanych tekstów do wcześniej planowanych almanachów zabiegała do wydania materiału twórczego w całości, a także Marii Sucheckiej, której opinia dała impuls wiary autorce w wartość treści, sekretarza Stowarzyszenia Roberta Bogusłowicza — pomysłodawcy do wzbogacenia książki prywatnymi już historycznymi fotografiami, ilustrującymi długą biografię pani Teresy.

Spotkanie prowadziła Urszula Musielak, doskonała w roli konferansjerki, jej talent estradowy wzbogaca niejedną imprezę z cyklu Ars Poetica. Na zmianę z Aleksandrą Pawłowiczową znakomicie interpretowały wiersze z tomiku.
Miłość, bliskość, otaczające nas piękno, które jako wartość samą w sobie wyrażała w swoich utworach, doskonale komponowały z wokalem duetu „My Dwie”, czyli Henryki Amborskiej i Izabeli Zieleniewicz, występ pań wzbogacił kulturotwórcze spotkanie, jednocześnie wywoływał i radosny, i liryczny nastrój.

Jak zwykle było biesiadnie, bo na stolikach pojawiły się smakołyki, a zebranych zachwyciły miniaturowe babeczki z kremem i kandyzowanymi owocami, przygotowane w liczbie pół setki przez Krystynę Stefańską.

Syn autorki przybliżył obecnym ważne w Jej życiu wydarzenia, poniżej kilka z nich:
„Twórczyni urodziła się w Wilnie, polskim Wilnie w 1934 r. Mieszkała tam z rodzicami prawie do zakończenia wojny. Na krótko wyjechała z mamą do babci, do Nowej Wilejki położonej w pobliżu Wilna. Po wojnie z rodzicami wyjechała do Polski, przejściowo zatrzymali się w Olsztynie, by na stałe już osiąść w Gorzowie Wielkopolskim. Tu zdobyła wykształcenie ekonomistki. Po maturze z nakazem pracy wyjechała do Wrocławia, gdzie spotkała przyszłego męża. Po ślubie wróciła do Gorzowa, tu urodziłem się ja, a dwa lata później brat Wiesław, niestety zmarł przedwcześnie. Mimo nieprzychylności losu, słabego od dzieciństwa serca, pełna wiary w dobre jutro, z twórczym zapałem nadal zapisuje swoje wspomnienia, nie popadając mimo 88 lat w inercję".

 










piątek, 17 czerwca 2022

Maria Suchecka poleca - pytania i próby odpowiedzi.


Odwaga w skromności

 

Media odliczają kolejne dni wojny, rejestrują zniszczenia, okrucieństwa i zajadłość agresji za strony Rosji, która nie pozwala nazywać tej sytuacji wojna, tylko specjalną operacją. Ostatnio pojawiło się określenie „zmęczenia wojną”, niektórzy uchodźcy wracają do pustoszonej Ojczyzny, a w wysokich piętrach Unii pada wniosek o przyznanie Pokojowej Nagrody dla naszego kraju, bo niezamożna Polska okazuje się bogata duchem. Przygarnia uciekinierów, żywi, ubiera i zdumiewa inicjatywach we wszystkich strukturach. Ale postawa Ojca św. Franciszka budzi poważne kontrowersje. Z jednej strony jest oczekiwanie na jednoznaczne potępienie agresora, z drugiej zaś zaniepokojenie graniczące ze zgorszeniem, dlaczego głowa małego, ale jednak państwa nie grzmi o zaprzestanie wojny.

W tym stanie rzeczy warto sięgnąć po książkę, która zawiera wypowiedzi Benedykta XVI, zarejestrowane w trakcie zagranicznych podróży papieża, który dopuścił się aktu bez precedensu, podając się do dymisji, choć jego poprzednicy trwali na Stolicy Piotrowej do momentu, kiedy nieodwołalnie odwołała ich ze stanowiska Najwyższa Instancja. Dymisja nie oznacza bezruchu. Ten pracowity intelektualista nieustannie angażuje swój umysł. Modli się, czyta i pisze. Nie zdystansował się od metody apostołowania swojego poprzednika, już św. Jana Pawła II. Nie był sile wieku, kiedy konklawe ustanowiło Ratzingera Głową Kościoła Katolickiego. Odbywał kolejne podróże zaskakując uczestników spotkań na różnych kontynentach, skupiając coraz bardziej żywe zainteresowanie mediów. Ich przedstawiciele zgłaszali udział w obsłudze tych podróży z różnych krajów, a ponieważ „pojemność” samolotów jest ograniczona, czekali na gościa w miejscach docelowych. Tak na przykład było w Wielkiej Brytanii, gdzie oczekiwało Benedykta XVI siedemdziesięciu dziennikarzy z kilkudziesięciu krajów świata. To nie była wizyta polityczna, zaproszony przez Królową miał uczcić Jana Henryka wybitniejszego przywódcę anglokatolicyzmu. Spodziewano się licznych napięć, ale papież zadziwił taktem i mądrością, a także tym, że nie omijał skomplikowanej historii i politycznej, i religijnej zjednoczonych po dziś dzień narodów.

Wymienię tylko niektóre cele papieskich podróży: Brazylia, Hiszpania, Kamerun, Meksyk, Liban. Bardziej zainteresowały wywiady, zarejestrowane w Chorwacji. Może dlatego, że wczoraj Ukrainę odwiedzili prezydenci czterech europejskich krajów, udzielając poparcia staraniom walczącego kraju o przyjęcie do Unii Europejskiej. W pewnym sensie dostrzec można podobieństwa tych dwóch krajów, gdzie trudno było o jedność, a historia minionego wieku nasycona była silnymi napięciami. W kontekście podróży do Chorwacji padły z ust Benedykta XVI następujące słowa:

„Wydaje mi się, że misją tego narodu, wstępującego teraz do UE, mógłby stać się impuls ożywienia jedności w różnorodności. Tożsamość europejska składa się bowiem z bogactwa różnych kultur, zbiegających się w wierze chrześcijańskiej oraz jej fundamentalnych wartościach”. W innym miejscu mówi, odnosząc się do konieczności obrony globu, ochrony jej zasobów, że Kościół wskazuje na możliwość wyrzeczenia się chęci osiągnięcia maksymalnego profitu i spostrzegania spraw w wymiarze humanistycznym i religijnym. To znaczy: jeden musi być dla drugiego” (…) „Nasz obowiązek to ciągłe poszukiwanie prawdy, poszukiwanie prawdziwych wartości. Podwalinami tych wartości są podstawowe prawa człowieka, a także inne podobne zasadnicze elementy, które – właśnie te – jeśli zostaną uznane i zaakceptowane, da się zrealizować w dialogu. Prawda jako taka to też forma dialogu, ponieważ próbuje ona lepiej poznać i zrozumieć drugiego”.

Trudną rzeczą byłoby odpowiadać na dziesiątki pytań dziennikarzy, toteż książka jest tak zbudowana, że o. Federico Lombardi, trzymając się formuły relacji z poszczególnych podróży, pytania gromadził w bloki tematyczne, na przykład ekumenizm, handel żywym towarem, nadużycia seksualne wśród duchowieństwa i inne, co czyni narrację czytelną i przejrzystą.

Benedykt XVI Angela Ambrogett,

„Rozmowy między Niebem a Ziemią”. Wydawnictwo AA s.c. Kraków 2019

środa, 15 czerwca 2022

Teresa Sosnowska 20 czerwca w ODK godz. 17- poniedziałek.

 

Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej oraz Osiedlowy Dom Kultury na jeleniogórskim Zabobrzu zapraszają w poniedziałek (20.06) na godz. 17:00 do kawiarni MUZA przy ODK (ul. K. K. Trzcińskiego 12) na spotkanie z cyklu ars poetica, tym razem promocja debiutanckiej książki pt. „We wspomnieniach okruchy życia” Teresy Sosnowskiej — seniorki z Gorzowa Wielkopolskiego. Autorkę będzie reprezentował syn Ireneusz Sosnowski.

Występ duetu, „My Dwie”, czyli Henryki Amborskiej i Izabeli Zieleniewicz, wzbogaci kulturotwórcze spotkanie.

Wiersze będą czytali członkowie Stowarzyszenia w Cieniu Lipy Czarnoleskiej.

Spotkanie poprowadzą: Bożenna Keller, reprezentująca rodzinę twórczyni przy współudziale Urszuli Musielak.z ramienia Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej.

Spotkanie autorskie ze Stanisławem Szelcem poprowadzi Maciej Żurawski 20 czerwca o godz. 17.

 
 
 
Promocja książki „Jak rzyć. Niesamowite przygody Stanisława Szelca” spisane przez Macieja Żurawskiego - 21 czerwca 2022, godz. 17.00, Książnica Karkonoska, sala konferencyjna III p.


„Jak rzyć... - ku zdziwieniu być może niejednego Czytelnika pisownia absolutnie poprawna - to książka lekka, łatwa i przyjemna w formie, choć w treści czyhają pułapki w postaci odniesień do zdarzeń wywołujących co najmniej refleksję. Również Maciej Żurawski, przepytując Stanisława Szelca, zadbał, byśmy w tym de facto wywiadzie rzece nie natrafili na nudną biografię. Są więc w książce i smakowite kąski z życia Stanisława Szelca, ale i nie tylko jego, a to już za sprawą licznego i barwnego kręgu jego znajomych. A kogóż on nie zna! Wielu z nich wniosło pisemny wkład do książki, a wśród nich znajdziemy postaci znane ze świata kultury, sztuki etc. Mało kto potrafi tak swobodnie i bezpiecznie dla odbiorcy zarysować kawał historii, tej polskiej, nie nadymając się przy tym.

Tak więc, kto ma naturę poznawczą - nie ma przeciwwskazań. Kto lubi wysublimowany humor - a jakże! Kto lubi plotki - no przecież wszędzie może je znaleźć. Wyszło na to, że lektura dla każdego, a już ku szczególnej uciesze tych, którzy „zasłuchiwali się” w „Studiu 202”, radiowej Trójce, zaśmiewali się do łez na występach kabaretu Elita czy też sycili się duchową strawą podczas spektakli Teatru Kalambur”.

Stanisław Szelc – polski satyryk, prezenter telewizyjny, członek kabaretu Elita. Współpracował z Andrzejem Waligórskim i Studiem 202 w Polskim Radiu Wrocław.

czwartek, 9 czerwca 2022

Bronisław Wypych poleca książkę o potworze

 Horror i do tego prawdziwy

 

W czasie pandemii zanikły nawyki społeczne z czytaniem książek włącznie. Biblioteki w połowie opustoszały i tylko fani czarno-białej strony odwiedzali ostatnie wolne przybytki kultury. Po zniesieniu obostrzeń powoli odradza się nawyk, więc po wybuchu wojny na Ukrainie 24 lutego 2022 r., pomyślałem że bez problemów zdobędę książkę, która pozwoli mi zrozumieć ten obłęd. Niestety większość poszła tym samym tokiem rozumowania, bo „Tajemnice Rosji Putina. Wowa, Wołodia, Władymir” jest od kilku tygodni najbardziej poszukiwaną pozycją. Ludzie myślący starają się zrozumieć, pomimo że oglądają telewizję, słuchają radia, czytają w internecie artykuły i wyciągają wnioski, to jednak potrzebują głębszej analizy.

Książkę czyta się jak kryminał, i gdyby nie fakt, że w tym gatunku zło zostaje pokonane, można by odetchnąć z ulgą. Należałoby tę książkę czytać jak literaturę faktu, tak dziś popularną z angielska zwaną non fiction, gdyby nie tragizm wydarzeń, które rozgrywają się na naszych oczach.

Czeczenia to mały kraj w Azji. Ledwo go widać na mapie, tam zawsze tlił się konflikt, uważano w latach dziewięćdziesiątych gdzieś w Hiszpanii, Niemczech. Jeszcze wówczas współodczuwano biednym ludziom, ponieważ dostęp do tych terenów mieli dziennikarze, którzy nagłośnili I wojnę w Czeczenii (1994-1996). Rosjanom, Czeczeńsko-Inguska Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka, też mało mówiła, ponieważ w kraju Puszkina i Czajkowskiego panowała bieda i totalny chaos, najpierw Michaił Gorbaczow wprowadził pierestrojkę, a potem głasnost (czego Rosjanie do tej pory nie mogą mu wybaczyć), następnie pojawił się na scenie Borys Jelcyn i pucz Janajewa. Swoją drugą prezydenturę schorowany Jelcyn powierzył Rodzinie, w grudniu zrezygnował a na swojego następcę pobłogosławił nikomu nieznanego Władimira Putina.

Kim jest ten Putin? Rosja potrzebuje silnego prezydenta, mówią Rosjanie.

I po to była druga wojna z Czeczenią (1999-2009), po to nagle we wrześniu 1999 roku Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku separatyści czeczeńscy (tak podają rządowe media a prawda jest zupełnie inna) dokonują zamachów bombowych, aby pokazać silnego przywódcę Rosji, z tym że już Putin nie popełnia błędu Jelcyna i zabrania dostępu dziennikarzom na teren wojny, jedyną wiedzę z rozgrywającej się tragedii świat czerpie z rządowych mediów rosyjskich.

Ale kim naprawdę jest Putin? Tę wiedzę, z wielkim wysiłkiem, zdobywają tylko nieliczni dziennikarze, i to w latach kiedy był jeszcze dostęp do źródeł. Ponieważ już wtedy wszelkie ślady o przywódcy zacierają służby FSB.

Na 780 stronach autorka z drobiazgowością opisuje fakty, do których dotarła m.in. dzięki pomocy opozycyjnych dziennikarzy rosyjskich, jak zastrzelona Anna Politkowska. Większość osób interesujących się prywatnym życiem Putina, działalnością służb specjalnych, korupcją, na skalę której zwykły śmiertelnik nie jest w stanie pojąć, tragicznie ginęła w Rosji.

Autorka 14 lat pracowała jako dziennikarka w Rosji, potem 3 lata zajęło jej pisanie biografii Putina, która na Zachodzie przez wiele lat była przemilczana. Ot, jeszcze jeden „wymyślony życiorys”. Dziś, po 8 latach od opublikowania książki, potwierdzają się „wymyślone” teorie np. w sprawie dostaw gazu i ropy, i w jaki sposób macki Putina ogarnęły Europę i świat.

Dzisiejsza wojna w Ukrainie ma jeszcze jeden charakterystyczny wymiar, jest inna niż te w Czeczeni, i ta największa – II wojna światowa. Dziś nie czekamy już na słowa papieża aż ukaże się gazeta, nie siedzimy przy głośniku radia, dziś mamy ją w bezpośrednio na ekranie telewizyjnym i w mediach społecznościowych, konfrontujemy na bieżąco wydarzenia. Doprawdy przerażająco się czyta książkę w tym momencie historii.

Krystyna Kurczab-Redlich „Tajemnice Rosji Putina. Wowa, Wołodia, Władymir”, Grupa Wydawnicza Foksal Sp.z o.o., 2014.

środa, 8 czerwca 2022

Piórem, obrazem i muzyką po Karkonoszach

Jarosław Czarnoleski

 

W poniedziałkowy wieczór (30.05) na spotkaniu z cyklu „ars poetica”, bohaterem wydarzenia, a zarazem promotorem interdyscyplinarnej sztuki: słowa i obrazu był Jerzy Tański. Organizatorami kulturowego wydarzenia było Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej oraz Osiedlowy Dom Kultury w Jeleniej Górze. Tym razem ars poetica przebiegała pod hasłem „Karkonoskie przemyślenia” – jak tytuł drugiego tomiku wierszy twórcy.

Wyjątkowo tego wieczoru w kawiarni „Muza” zabrakło krzeseł dla licznie przybyłych przyjaciół z Grupy Artystycznej Pi-Art z Piechowic, ze Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej oraz innych gości. Spotkanie otworzyła w imieniu ODK Dominika Krop, następnie oddała prowadzenie Urszuli Musielak. Mówczyni zaprezentowała twórcę, wieńczącego sukcesami sztukę władania piórem i pędzlem, nieprzysiadającego na laurach, a aktywnie doskonalącego talenty.

Autor urodzony na Lubelszczyźnie, wiele lat spędził w Karkonoskim Parku Narodowym, w Nadleśnictwie Szklarska Poręba, swoim zauroczeniem przyrodą podzielił się podczas spotkania prezentując obrazy i wzbogacając poezją, bo jak pisze Danuta Mysłek we wstępie do tomiku „Karkonoskie przemyślenia”: „(...) w pierwszej części zatytułowanej „Przyroda” oddaje jej piękno i tajemniczość. Traktuje o walorach przyrodniczych i krajobrazowych, maluje słowem świat fauny i flory, mówi o dobrodziejstwie życia człowieka w symbiozie z przyrodą. Również o szkodach, jakie czyni człowiek w tym konsumpcjonistycznym świecie, nie bacząc na dewastację środowiska, zachłannie z niego czerpie i niszczy. W drugiej części „Moje przemyślenia” dotyka granic miłości i nienawiści, w aspekcie wartości, jaką jest tolerancja. Tolerancja, jako cnota indywidualna człowieka, a zarazem wartość ogólnoludzka, stanowi o mocnej stronie osobowości, a także pozwala na rozumienie samego siebie. Przesłanie autora do Czytelnika „W życiu bądź zawsze sobą”, jak mówi, nie jest formą nakazową, lecz informacyjną”.

Karkonoskie przemyślenia” są już drugim tomikiem po wydanym dwa lata wcześniej „Piórem i pędzlem po Karkonoszach”. Autor tylko utwierdza nas w przekonaniu, że swoje zafascynowanie górami, malarstwem i słowem traktuje poważnie. W wierszach czytanych przez Urszulę Musielak i Elżbietę Tańską trudno było nie dostrzec, iż poezja jest wyzwaniem. Co poruszyła też redaktorka tomiku: „Szukając odpowiedzi na pytania: czy poezja jest natchnieniem, iskrą bożą czy może rzemiosłem w materiale słowa? Jaka ma być piękna czy pouczająca? Jest drogą odwiecznie prowadzonych dysput, czego tu ja już nie będę rozwijała. Wartym uwagi wydaje się jest refleksja nad tym, czym jest poezja dla końcowego odbiorcy?” tak we wstępie traktowała Danuta Mysłek.

Wieczór poezji, połączony wystawą obrazów, uświetnili, zachwycając obecnych wokalem Adam Wolak i Sławomir Darula.

Na zakończenie spotkania uczestnicy otrzymali książkę z dedykację autora, wzbogaconą obrazami twórcy. Autor nie przewidział, że 60 egzemplarzy nie wystarczy, dla kilku uczestników niestety zabrakło.