czwartek, 28 kwietnia 2022

Solidarni z Ukrainą – wystawa prac wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Jeleniej Górze


 

Solidarni z Ukrainą – wystawa prac wychowanków Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Jeleniej Górze

Wystawa pokonkursowa

Wernisaż i rozdanie nagród laureatom konkursu Książnica Karkonoska 9 maja, godz. 16.00 – 3.p.

Wernisaż poprzedzi występ pantomimiczny wychowanków – związany z wojną w Ukrainie

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Daniel Rzepecki poleca lekturę o Kleopatrze. Na wiosnę jak znalazł.

 Afrodyzjak na wiosnę

 

Jeden z moich kolegów jeszcze za komuny wystarał się o wyjazd na Zachód i pokwitował należną ilość dolarów. Głęboko zastanawiał się, na co wydać „zielone”, by sprawić bliskim choćby drobną radość, ale te rozterki nie wyhamowały jego chęci nabycia pornograficznego albumu. Ponieważ nigdy nie był zachłannym egoistą, pożyczył mi tę kontrabandę. Co prawda nigdy nie gustowałem w pornusach, ale ten album był wydrukowany na wspaniałym papierze, z doskonałymi fotografiami i nasyciłem oczy w czasie ukradkowych oględzin „apetycznych” stron, jak dzieci uganiały się pod blokiem na placu zabaw. Przypomniałem sobie tę rozrywkę, a wyznam, że pożyczoną przez kolegę literaturę zaniosłem nawet do pracy ku radości kolegów i ku zgorszeniu pruderyjnych koleżanek. Przywołałem w pamięci tę sytuację, kiedy czytałem „Żądze Kleopatry”. Mamy wiosnę, hormony buzują, więc pomyślałem sobie, że zamiast pornusów zarekomenduję tę pozycję moim równolatkom, którym młodość została tylko we wspomnieniach, ale erotyczne apetyty bynajmniej nie wygasły.

Zamówiłem w najbliższej filii bibliotecznej pierwszą część egipskiej trylogii Ewy Kassali. „Żądze Kleopatry”, która poprzedziła rekomendowaną na tym portalu „Hatszepsut”. Kleopatra, ta niezwykła władczyni Egiptu była żoną Juliusza Cezara, a po nim Marka Antoniusza, których, jak ich zapewniała, darzyła wielką miłością, ale już w dziewczęcych czasach jej sercem zawładnął syn arcykapłana. Czas pokazał, jak wielka była pojemność jej uczuć, a jedna, druga, czy trzecia fascynacja nie konkurowały ze sobą. Juliuszowi Cezarowi urodziła Cezariusza, Markowi Antoniuszowi trójkę jego dzieci. Taki stan rzeczy bardzo podobałby się współczesnym feministkom, które walczą o prawo do swobodnego wyboru partnerów. Jak dowodzi historia, ich potrzeby były znane i przed setkami, i tysiącami lat, a nie były tłumione ani względami religijnymi, ani obyczajowymi. Również zwolenniczki LGBT w tej powieści znajdą fascynujące opisy zbliżeń damskiej pary, którą tworzą dwie kapłanki, lesbijki Kama i Nanu.

Bardzo interesującym wątkiem jest miłość przyjaciółki księżniczki Eiras i świątynnego strażnika oraz opiekunki księżniczki Charmion i oddanego, dozgonnego strażnika Kleopatry Apollodora. Kleopatra zapewnia swoich kolejnych mężczyzn o ogromnej miłości, co nie przeszkadza jej utwierdzać arcykapłana Atu-Anchpachereda w przekonaniu, że to właśnie on przez całe życie jest panem jej serca. Ale na początku poślubia brata Ptolemeusza, by dynastia trwała. Takie mariaże rodzeństwa były w starożytnym Egipcie, jak to się mówi, na porządku dziennym, jeśli tego wymagała racja stanu.

Podobna swoboda właściwa była rzymskim wodzom. Na przykład Juliusz Cezar przywozi Kleopatrę do Rzymu, nie bacząc na obecność swojej prawowitej małżonki, ta zaś ze spokojem znosi obecność konkurentki. Podobnie zachowuje się Marek Antoniusz, dziś nazwany byłby niepoprawnym kobieciarzem, który nie może się oprzeć pięknym kobietom, a cóż dopiero mówić o przepięknej Kleopatrze.

Zdumiewające, z jaką finezją i subtelnością pisarka opisuje sytuacje, które współcześnie nazywane są momentami. Zresztą powieść zaczyna się od przygotowania do przyszłych obowiązków dwunastoletniej księżniczki. Młodziutka Kleopatra ogląda pouczający spektakl. Przedstawieni jej są piękni mężczyźni wszystkich ras, a potem następuje prezentacja spółkowania tychże mężczyzn z prześlicznymi niewolnicami. Współcześnie nastolatki edukują się wybranymi stronami w internecie, ale ten wspomniany na początku mój kolega dowodził, że zarówno książkowe wydawnictwa, jak i erotyczne filmy mają edukacyjny charakter, bo pokazują pożądane wzory seksualnych zachowań. Zaś ja na całe życie zachowałem w pamięci zdanie Emila Zegadłowicza: „Gdzie jest wielkie kochanie, tam jest wielkie pożądanie”.

Wracam do Kleopatry i poświęconej jej powieści. Nie chwaląc się powiem, że dużo w życiu pochłonąłem książek, ale tak pięknych, wyrafinowanych, wręcz poetyckich opisów erotyki chyba jeszcze nie czytałem. Naturalnie w powieści zawarta jest ogromna wiedza o starożytnym Egipcie, zatem powieść Ewy Kassali ma wiele pięter walorów. Gorąco polecam nie tylko na wiosnę.

A na koniec cytat z jednej z powieści Ewy Kassali „...nie jest sztuką uwieść. Sztuką jest zatrzymać. I sprawić, by mężczyzna chciał być na wieki twój”.

Ewa Kassala „Żądze Kleopatry”. Wydawnictwo SONIA DRAGA, Katowice 2021.

środa, 20 kwietnia 2022

Ars poetica w świątecznym nastoju

 Danuta Mysłek 

 

Zakończył się Konkurs Poetycki – WIELKANOC W MOIM DOMU organizowany przez Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, na który wpłynęły 33 prace, z różnych zakątków Polski zatem śmiało można mówić o jego ogólnopolskim zasięgu.

Kameralną uroczystość wręczenia nagród w dniu 11 kwietnia w kawiarni Muza przy ODK otworzyła Dominika Krop z ramienia ODK, oddając głos — prezes stowarzyszenia Danucie Mysłek.

Mówczyni po oficjalnym powitaniu laureatów oraz przybyłych gości gratulowała uczestnikom udziału w konkursie. Powiedziała — każdy uczestnik w jakiś sposób może czuć się też wygranym. Wiadome jest, iż konkurs wyłania zwycięzców, ale pamiętając, iż stosunek zachodzący między utworem literackim a odbiorcą jest w każdym przypadku relacją indywidualną, im więcej Czytelników tym więcej ocen. Wartością dodaną jest tworzenie własnej tożsamości, wyrażenie emocji, które także towarzyszą odbiorowi Czytelnika, te, z którymi się on się identyfikuje trafiają najbardziej.

Następnie ogłosiła wyniki, wręczyła nagrody i wyróżnienia, przyznane przez jury w składzie: Magdalena Szczębara — poeta — przewodnicząca, Ewa Milińska — z Książnicy Karkonoskiej, Ewa Pelzer — poetka oraz nagrody i wyróżnienia Prezesa Stowarzyszenie Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej. Dziękując członkom jury za włożony wkład pracy usprawiedliwiła ich nieobecność.

Wyróżnienia przyznane przez jury otrzymali: Maria Duchnik za wiersz bez tytułu, Halina Herudzińska – za wiersz pt. „Wielkanoc”, Janina Lozer – za wiersz pt. „Zachód słońca”, Izabela Rochnowska za wiersz „Wielkanoc 2022”. Trzecie miejsce przyznano Iwonie Irenie Sztaba, drugie miejsce Izabeli Monice Bill. Zwyciężyli ex aequo Arkadiusz Monkiewicz oraz Krystyna Sławińska.

Wyróżnienie Prezesa Stowarzyszenie Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej otrzymali: Urszula Musielak, Maria Pastor, Jerzy Tański. Nagrodę Prezesa otrzymały Weronika Mysłek za wiersz „Wielkanocne przemyślenia” oraz Klaudia Stupienko za wiersz „Wielka Noc ”.

Następnie Janina Lozer — pełnomocnik stowarzyszenia wspomniała ogólnie o tradycji świąt wielkanocnych, podziękowała prezes stowarzyszenia za zainicjowanie i przeprowadzenie konkursu. A Krystyna Stefańska podzieliła się tym jak jej mama w dzieciństwie malowała jajka wielkanocne pokrzywą i szpinakiem.

Obecni podzielili się jajkiem, życząc sobie nawzajem, by nadzieja płynąca z tajemnicy tych świąt nigdy nas nie opuszczała, a tak ujęła tą w zakończeniu swojego wiersza pt. „Wielkanocne przemyślenia” Weronika Mysłek „…W Twych miłosierdzia barwach Panie Nadzieja dla nas na zmartwychwstanie…”

Spotkanie uświetniła skrzypaczka – Jolanta Feret, która w trzech odsłonach uwodziła obecnych nutami.



Kaczanie jaj

Artur Monkiewicz


Cztery pisanki

puszczone w ruch

jak nakręcone

toczą się w tańcu chocholim.


Biało-niebiesko-czerwona

niczym owczarek kaukaski

spuszczony z łańcucha

pędzi ku zatraceniu

Niebiesko-żółtą

okrutnie uderzając

Ta z kozacką wściekłością

dłużna nie pozostaje.


Czerwono-zielona

lawiruje fałszywie

jak pijane dziecko we mgle.


Biało-czerwona

z iście husarską fantazją

przed szereg wychodzi

jakby samozagłady

szukała.


Cztery Pisanki

w czas

odradzającego się życia

chaosem podzielone

toczą się

w zderzeniach

swój koloryt tracąc…


Kto je poświęcił?





























środa, 13 kwietnia 2022

22 kwietnia 2022, godz. 17.00, Książnica Karkonoska 3.p. – spotkanie autorskie z Agnieszką Dobkiewicz

   i promocja książek: „Mała Norymberga: historie katów z Gross-Rosen” i „Dziewczyny z Gross Rosen: zapomniane historie obozowego piekła”.

 


 Agnieszka Dobkiewicz - dziennikarka związana z Dolnym Śląskiem. Promuje historię regionu, a szczególnie tematykę byłego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. W 2020 roku w wydawnictwie Znak Horyzont wyszła jej pierwsza książka pt. Mała Norymberga. Historie katów z Gross-Rosen, która zyskała status bestsellera, miała od tego czasu już dwa wydania i jest tłumaczona na język czeski.

Zarówno Mała Norymberga. Historie Katów z Gross-Rosen jak również jej najnowsza książka – Dziewczyny z Gross-Rosen. Zapomniane historie obozowego piekła to zbiory reportaży, które oparte są na zachowanych archiwaliach oraz relacjach ofiar i ich rodzin. W Małej Norymberdze Agnieszka Dobkiewicz opisała historie katów przez pryzmat tragedii, jakie zgotowali oni swoim ofiarom.

Z kolej w Dziewczynach z Gross-Rosen. Zapomniane historie obozowego piekła po raz kolejny mierzy się z tragedią ofiar, ale tym razem ukazując losy młodych kobiet a właściwie dziewczyn, które dostały się w tryby niemieckiego mechanizmu wyniszczania ludności z podbitych terenów. Pokazuje hart ducha i wolę przeżycia, dzięki któremu udało im się ocaleć z Marszy Śmierci, kiedy były gnane boso w kilkunastostopniowych mrozach w bezsensownych ewakuacjach. Ale pokazuje też dziewczyny, którym nie wystarczyło sił, które nie zdołały wypełnić danej sobie obietnicy i marzenia, że przeżyją i że zjedzą słodkie… truskawki…

niedziela, 10 kwietnia 2022

Rafał Brzeski poleca pozycję, z której wypływa wniosek, że 100 lat to za mało.

 Czarna strona rewolucji

 

Czas odmierzają godziny dzienników telewizyjnych. Czekam na najświeższe doniesienia z Ukrainy. Ostatnia informacja była wstrząsająca. Został na oczach matki zgwałcony dwunastoletni chłopiec. Właśnie w tym momencie przypomniałem sobie służbowy wyjazd do socjalistycznej Białorusi. To był czas komunizmu, w programie pobytu uwzględniono zwiedzanie miasta. Pod pomnikiem „pobiedy” stali w pozycji na baczność pionierzy. Nasza przewodniczka dała przykład patriotyzmu młodej pracownicy chlewni. Miała głodujące dzieci, a pilnowała świń. Jedna miała niebawem się oprosić. Kobieta mogła sprowokować wypadek, a padłe zwierzę przeznaczyć na ubój. Uświadomiła sobie, że jej dzieci jakoś przetrwają czas głodu, a maciora będzie miała prosięta, po nich następne i tym sposobem jej decyzja zapewni hodowlę tuczników dla walczącej ojczyzny. Jeśli jej dzieci poumierają z głodu, to ich śmierć ocali innych. Przewodniczka nie powiedziała, czy dzieci kobiety z chlewni przetrwały wojnę. Ona podziwiała wybór kobiety, dla której prosięta okazały się ważniejsze od dzieci. Zresztą w czasie mojej socjalistycznej edukacji uczyłem się rewolucyjnych wierszy na pamięć, a fragment jednego z nich pamiętam do dziś: jednostka bzdurą, jednostka zerem.

Teraz Białoruś jest niezależnym państwem, ale jak się dowiedziałem, z Baranowicz, przez które przejeżdżałem w czasie wspomnianej podróży pociągiem, właśnie wypuszczane są na Ukrainę śmiercionośne rakiety. Równolegle do tych zdarzeń kończyłem lekturę poruszającej powieści Marthy Hall Kelly „Rosyjskie róże”. Jest to opowieść o przyjaźni dwóch młodych kobiet, Amerykanki i Rosjanki. Kiedy kończy się Pierwsza Wojna Światowa, a zbliża się zwycięska proletariacka rewolucja, jedna z nich gości przyjaciółkę w Ameryce i po tej wizycie postanawia zwiedzić Petersburg, rodzinne miasto Luby.

Wcześniej poznały się w Europie, spotykały w Szwajcarii i Francji. Dziewczyna z Rosji jest z jedną z kuzynek carskiej rodziny. Goszcząc w domu amerykańskiej przyjaciółki w miejscowości położonej w stanie Nowy York Luba poznaje grupę Rosjan, zamożnych i wykształconych, którzy wyemigrowali jeszcze w czasach pokoju. Stamtąd wraca do Europy statkiem z Elizą, która oczekuje dziecka. Wyrusza w tę podróż mimo protestów lekarza. Wyruszają mimo obaw i rodzi się Max, Luba i jej siostra zostały osierocone przez matkę, a wdowiec poślubił Agnes, ale ona nie miała serca do pasierbic, więc im też trudno było obdarzyć macochę miłością. Luba postanawia pokazać Elizie życie rosyjskiej arystokracji i w trakcie pałacowego balu Amerykanka zostaje przedstawione carycy Aleksandrze. A kiedy powozami wracają do domu, przeżyją napaść rozjuszonych mężczyzn, którzy ograbiają damy z biżuterii, a znikąd nie nadchodzi pomoc

Jak się później okazało, to już po Petersburgu krążyły proletariackie grupki, zwiastujące zbliżanie się rewolucji. Eliza zdołała wrócić za ocean, Było coraz bardziej niespokojnie, więc ojciec dziewcząt zadecydował, że z eleganckiej willi w Petersburgu przeniosą się do letniego domu w pobliskiej wsi.

Już nie wróciły pod swój dach. Carska rodzina została uprowadzona, pałac splądrowany, podobnie jak inne pałace i wille bogaczy. Czego nie dało się ukraść, było niszczone i dewastowane bez zrozumienia, jaką wartość przedstawiają obrazy, rzeźby, porcelana, meble i inne wartościowe wyposażenie obiektów, które trafiły do rąk tych, którzy ich zagrabienie traktowali jako akt sprawiedliwości dziejowej. Kto z właścicieli zdołał, uciekał jak najdalej od terenów objętych rewolucyjnym wrzeniem. Szczęściem było dostać się do pociągu, do samochodu, do konnego zaprzęgu, na statek.

Rewolucja uczyła nienawidzić, rabować i pogardzać, za wroga uważać kogoś lepiej ubranego, wykształconego i posiadającego coś więcej, niż inni. Edukacja, jaką odebrałem w swoim czasie, rodziła we mnie głęboką niechęć do kapitalistów, choć ich nie znałem. Jakąś niechęć budzili za to w moim mieście tak zwani prywaciarze, którzy do wszystkiego doszli pracą i zapobiegliwością.

Powieść Marthy Hall została poprzedzona gruntownym rozpoznaniem losów białych rosyjskich uciekinierów, a także tym, jak byli przyjmowani w europejskich krajach, między innymi w Paryżu i w Ameryce, a także jaki obraz rewolucji zdołali przekazać, kiedy zjawili się tam ograbieni ze wszystkiego. Całkiem jak teraz uchodźcy z Ukrainy, którzy musieli zostawić swoje domy i dobytek. Chyba rewolucja rodzi długofalowe skutki. To, czego dopuszczają się najeźdźcy na Ukrainie, dowodzi, że toksyny nienawiści i pogardy, tudzież chciwości wobec tego, co ktoś wypracował, trwają już w kolejnym porewolucyjnym pokoleniu.

Martha Hall Kelly „Rosyjskie róże”, przełożyła Danuta Górska, Prószyński i Ska, Warszawa 1921

niedziela, 3 kwietnia 2022

Robert Bogusłowicz - Kanon jeleniogórskich lektur.

 No, nareszcie!

W Książnicy Karkonoskiej odbyło się spotkanie z Józefem Zapruckim, tłumaczem książki „Między murami i wieżami” (Zwischen Mauern und Türmen. Ein Roman aus dem 18. Jahrhundert ).

Jest to już czwarta powieść Fedora Sommera (1864-1930), po „Rokokowym sekretarzyku i innych opowiadaniach” (Das Rokoko-Pult und Anderes) (2011), „Zillertalczykach” (Die Zillertaler) (2017), „Schwenkfeldystach” (Die Schwenckfelder. Roman aus der Zeit der Gegenreformation) (2018), przetłumaczona przez prof. J. Zapruckiego, germanistę na Wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze.

Trzeba zauważyć, że w ostatniej dekadzie nastąpił wysyp wielu artykułów, tłumaczeń, książek i różnych publikacji dotyczących historii Kotliny Jeleniogórskiej, to między innymi dzięki powstaniu Karkonoskiej Nagrody Literackiej, która docenia autorów piszących o Śląsku. W roku 2021 nagrodę specjalną otrzymał Marcin Wawrzyńczak tłumacz i wydawca. Jego oficyna „Wielka Izera” zapoznaje nas z wieloma autorami, których dzieła o naszym regionie zostają ponownie odkrywane. Do tego grona należy również Książnica Karkonoska z jej przebogatą Biblioteką Cyfrową, Archiwum Miejskie w Jeleniej Górze, Muzeum Karkonoskie, wiele innych instytucji oraz stowarzyszeń literackich.

Książka „Między murami i wieżami” była długo wyczekiwana przez regionalistów i mieszkańców interesujących się miastem i historią. Jest pozycją wyjątkową, o ile do tej pory mogliśmy poznawać świat XVIII wieku poprzez dokumenty archiwalne, tłumaczenia, analizy czy wizualizację miasta dokonaną przez Eugeniusza Gronostaja, to o tyle dziś otrzymujemy do ręki świat przedstawiony z jego autentycznymi bohaterami, z ich zmaganiami, słabostkami i psychologicznymi aspektami. Czyli powieść.

Wjazd do miasta przypomina nam krajobraz znany z niewielu rycin; Góry Olbrzymie, poniżej miasto obwarowane murami a wkoło nich płótna suszące się w słońcu. Akcja powieści toczy się w latach 1720-1748 i porusza liczne wątki społeczne, religijne i obyczajowe.

Każde dzieło Fedora Sommera oparte było na wydarzeniach autentycznych i długich studiach: tak jest i tym razem. Już na pierwszych stronach zapoznajemy się z Dawidem Zellerem autorem „Jeleniogórskich ciekawostek” (Hirschbergischer Merckwürdigkeiten tłumaczenie Tomasza Prylla znajduje się w Książnicy Karkonoskiej) oraz 12 tomowej kroniki dziejów Jeleniej Góry oraz spisu praw, tzw. Weichbildu Jeleniogórskiego (odczytanie rękopisu i zapis cyfrowy zamieszczony w Bibliotece Cyfrowej Książnicy Karkonoskiej zawdzięczamy Ullrichowi Junkerowi).

Dwa lata poświęcił tłumacz na przekład 444 stronicowej książki, co wydaje się i tak ekspresowym tempem, przy różnych trudnościach, jak np. przełożenie dialektu dolnośląskiego, z którym nawet ówcześni Dolnoślązacy mieli problem przy komunikacji. Niekiedy sam Fedor Sommer w swoich powieściach w nawiasie zostawiał tłumaczenie po niemiecku. Jak bardzo dialekt był związany kulturowo z regionem może świadczyć fakt, że Gerhart Hauptmann „Tkaczy” najpierw napisał w dialekcie dolnośląskim, i dopiero później, gdy już przeniósł na język niemiecki sztuka stała się sławna. Tłumacz użył dialektu górnośląskiego z pewnymi modyfikacjami, żeby oddać istotę ówczesnego języka np. proste zdanie - mamo chodź jeść, po niemiecku - mutta kommt essen - w dialekcie dolnośląskim brzmiało - mutta kuma asa.

Książkę czyta się na różnych poziomach, śląski pisarz i pedagog pozostawił nam możliwość odwiedzenia miejsc, które opisywał, i którymi chodził, np. Kościół Łaski (Gnadenkirche, dziś Kościół Garnizonowy), co jak wiemy po trzystu latach jest raczej rzadkością. Jego plastyczne opisy gór, przyrody, zachodów słońca zapadają na długo w wyobraźni czytelnika.

Niezwyczajna jest również przedmowa tłumacza, oprócz krótkiego biogramu autora, znajdziemy w ostatnim akapicie: Mam nadzieję, że w myśl słów Fedora Sommera zamieszczonych na stronie tytułowej tej powieści „Miastu Jelenia Góra w darze”, będzie ona również darem dla wszystkich jeleniogórskich czytelników.

Tym samym autor i tłumacz, tak jak m.in. Tomasz Pryll serią „Kronik jeleniogórskich”, weszli do kanonu lektur obowiązkowych miasta Jelenia Góra.

Książka ukazała się nakładem Wydawnictwa Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze w 2022 roku.























Drugi dzień Konferencji „Tolerancja a procesy międzykulturowej komunikacji. Fedora Sommera dzieło i życie dla tolerancji i literackiej suwerenności".

„Fedor Sommer, pisarz i pedagog ”- otwarcie wystawy w Muzeum Miejskim „Dom Gerharta Hauptmanna” w Jeleniej Górze - Jagniątków 13 października 2014