piątek, 25 stycznia 2019

Jarosław Czarnoleski - Wigilia Literacka

XIII Integracyjna Wigilia Literacka




12 grudnia 2018 r. odbyła się, zorganizowana przez Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej w Osiedlowym Domu Kultury jeleniogórskiego Zabobrza, XIII Integracyjna Wigilia Literacka, podczas której zaprezentowano również almanach „Ziarna historii”, wydany z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości.

W kawiarni „Muza” Janina Lozer przywitała gości: Irenę Kempisty – Naczelnik Wydziału Wydział Kultury i Turystyki Urzędu Miejskiego w Jeleniej Górze, Teresę Anacko – założycielkę i opiekunkę klubu literackiego „W Cieniu Lipki”, działającego przy jeleniogórskich Warsztatach Terapii Zajęciowej przy ul. Waryńskiego, Krystynę Sławińską – z Dolnośląskiej Grupy Literackiej „Nurt”, Ryszarda Bilskiego i Barbarę Baltyn – autorów debiutujących w almanachu. Następnie odczytała list prezes stowarzyszenia, Danuty Mysłek, która nie mogła być obecna na spotkaniu.

Za kilka godzin zasiądziemy do wspólnej wieczerzy wigilijnej. W tym gronie podzielimy się opłatkiem, złożymy sobie życzenia. Może u niejednego zakręci się w oku łezka, gdy wspomnimy tych, którzy wyemigrowali, potencjalnie zapłaczemy z tęsknoty za tymi, których nie ma wśród nas, odeszli na zawsze z tej ziemskiej niwy, a jeszcze w ubiegłym roku byli z nami. Może ktoś z nas wspomni przodków, którzy poświęcali swoje życie, by nam żyło się lepiej w niepodległym kraju. To im poświęciliśmy almanach „Ziarna historii”, to owoc dwóch projektów „Śladami historii” – zrealizowany na ziemi warmińsko-mazurskiej i „Niepodległa na dotknięcie słowa” zrealizowany w Lubaniu.” – napisała m.in. Danuta Mysłek.
Podziękowania redaktorom - Danucie Mysłek i Robertowi Bogusłowiczowi - za trud włożony w powstanie almanachu złożyła Maria Suchecka. Następnie Maria Pastor odczytała wiersz Jerzego Pietrzyka, a własny repertuar zaprezentowały Urszula Musielak i Anna Boruta-Lechowicz.

Ksiądz prałat dr Józef Stec przekazał zebranym gwiazdkowe przesłanie, które zawsze przygotowuje w grudniu drukiem nie tylko dla parafian, i przypomniał, jak wiele treści niosą obchody Świąt Bożego Narodzenia, szczególnie w roku odzyskania przez Polskę niepodległości. Potem przyszedł czas na serdeczne życzenia i łamanie się opłatkiem.

Oprawę muzyczną wigilijnego stołu uświetnił Włodzimierz Brzeziński. Uczestnicy wysłuchali i zaśpiewali wiele kolęd zagranych przy akompaniamencie gitary.

Tradycyjnie już został ogłoszony doroczny gwiazdkowy turniej poetycki. Tym razem literaci inspirowali się hasłem „Wolność”. Komisja w składzie, Krystyna Sławińska, Hubert Horbowski i Robert Bogusłowicz, przyznała I miejsce - Izabeli Rochnowskiej, II - Marcie Szroeder, III - Grażynie Domagalskiej. Wyróżnienia otrzymali Joanna Micek, Stanisław Mikołajczyk, Daniel Sielski i Agnieszka Wolska.
Serdeczne podziękowania za pomoc przy organizacji wigilii należą się Marii Pastor i Grażynie Stadnik, dzięki której spotkanie zostało utrwalone na zdjęciach.










Maria Suchecka - poleca

Zimą o wiecznej zimie


Aż dziwne, że napisana i wydrukowana w 1922 roku książka doczekała się w Polsce pierwszego wydania w 2012 roku. Mowa o podróżniczej relacji „Na krańcu świata” z najsłynniejszej wyprawy na biegun południowy, spisanej przez jej uczestnika Apsleya Cherry-Garrarda. Syn brytyjskiego oficera, właściciela dwóch majątków ziemskich, odziedziczonych po ciotce i stryju, ukończył Oksford, przekonany, że sytuacja materialna nie zmusi go do podjęcia pracy, znalazł się wśród ośmiu tysięcy ochotników gotowych do udziału w zapowiedzianej Brytyjskiej Ekspedycji Antarktycznej. Jej dowódcą został Robert Falcon Scott, który przed dziesięcioma laty uczestniczył w poprzedniej, pierwszej tego typie wyprawie. Tym razem przyświecał mu cel, mający okryć chwałą Wielką Brytanię, a było nim zdobycie bieguna południowego, zaś równorzędne plany przewidywały kontynuację badań naukowych, prowadzonych podczas pierwszej wyprawy. Miały one charakter interdyscyplinarny, bo dotyczyły między innymi meteorologii, biologii, geologii i innych aspektów, które miały złożyć się na całokształt wiedzy o kontynencie położonym na samym południu globu.
W skład podróżniczej ekipy wchodziło 33 mężczyzn, którzy mieli pokonywać białą, śnieżno-lodowatą przestrzeń. Jednym z najbliższych druhów i współpracowników dowódcy Scota był Edward Adrian Wilson, weteran pierwszej wyprawy arktycznej.
Polarnicy z Anglii, a właściwie ich część dotarli na biegun południowy, ale grupa Norwega Roalda Amundsena wyprzedziła ich o miesiąc. Natomiast program badań naukowych został zrealizowany. Jak się okazało, grupa zapłaciła wysoką cenę za te osiągnięcia. W wiecznych lodach zostali Scot i czterech innych dzielnych polarników, w tym wspomniany Wilson. Przeżyło dziewięciu, dwóch wcześniej wysadzono na ląd. Płynęli statkiem „Terra Nova”. Cherry-Garrard posiłkuje się i własnymi, i pozostawionymi przez pozostałych polarników dziennikami i zapiskami, a także fotografiami, które powstawały podczas tej wyprawy.
Kiedy piszę te słowa, jest zima. Gdyby ktoś chciał ponarzekać na niedogrzane kaloryfery, szybko zużywającą się ropę, drewno albo koks służące do opalania domu, niech pójdzie do biblioteki i pożyczy „Na krańcu świata”, żeby wejść w skórę polarników, doświadczyć mrozu sięgającego blisko minus sześćdziesięciu stopni, wiele tygodni trwającej polarnej nocy. Jak pisze autor, całodobowa ciemność zakłóca normalny rytm czynności. Kiedy zdarzał się mróz trzydziesto lub dwudziesto kilkustopniowy, polarnicy mieli wrażenie, że doświadczają wyjątkowego ciepła. Obfite śnieżyce, mgły utrudniały poruszanie się. Mimo ochronnego ubrania na dzień i noce spędzane w namiotach lub zbudowanych z bloków lodowych i skalnych schronów, nie sposób było uniknąć odmrożeń. Polarnicy musieli leczyć odmrożenia, racjonować żywność, ale też dbać o psy z zaprzęgów w saniach, o kuce i muły, które, nim straciły możność poruszania się, były zabijane i przeznaczane na pożywienie dla ludzi i karmę dla psów. W tych ekstremalnych warunkach zadziwiająca była współpraca ludzi, i przyjaźń, wzajemne oddanie, gotowość spieszenia na ratunek, jeśli albo człowiek, albo zaprzęg wpadał w lodową lub śnieżną szczelinę.
Opisane zdarzenia zaistniały ponad sto lat temu, ale kraina wiecznych lodów pozostaje taka sama, choć na użytek polarników służą teraz inne udogodnienia cywilizacyjne, natomiast wartości ludzkie, które tam zamanifestowano, nie mają ceny. W okresie świątecznym pojawiła się informacja, że poszukiwani są chętni do wyjazdu na podbiegunową placówkę, by wzmocnić ekipę już pracujących tam polarników. Warto, by zabrali ze sobą polecaną tutaj książkę. Ona uczy szlachetności i solidarności. W Internecie można obejrzeć relacje z Petry, gdzie błyskawiczna, jak powiedziano w relacji, nawałnica zalała skalne miasto. Na jednym z nagrań video widać człowieka, który poprzez strumień wody podąża w głąb kamiennego wąwozu, skąd przez rwącą wodę wyprowadza kobietę z dzieckiem, a świadkowie tej sceny, zajmujący bezpieczne, suche jeszcze miejsce nagradzają go brawami.
Więc warto sięgnąć po tę książkę, aby zastanowić się nad siłą ludzkiego ducha, nad heroizmem odkrywców i docenić komfort klimatyczny, w jakim spędzamy te zimę. A na okładce omawianej pozycji czytelnik wyczyta zdanie, że jest to „Najlepsza w historii książka podróżnicza według National Geographic Adventure”.
Apsley Cherry-Garrard „Na krańcu świata”. Najsłynniejsza wyprawa na biegun południowy, przekład Jacek Spólny, Zysk i S-Ka Wydawnictwo, Poznań 2012.

czwartek, 24 stycznia 2019

Ars poetica z Wiesławą Siemaszko-Zielińską



Jarosław Czarnoleski




W poniedziałkowy wieczór 21 stycznia br. w Osiedlowym Domu Kultury odbyło się spotkanie z jeleniogórską poetką, prozatorką, autorką programów literackich w telewizji regionalnej i wielu publikacji w prasie literacko-artystycznej – Wiesławą Siemaszko-Zielińską.

Pierwszy w tym roku wieczór z cyklu ars poetica, organizowanego przez Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej, poprowadził Jan Owczarek, który, po przywitaniu zebranych przez Dominikę Krop w imieniu gospodarza ODK, przypomniał obszerny dorobek artystyczny Wiesławy Siemaszko-Zielińskiej, członkini Związku Literatów Polskich Oddziału Dolnośląskiego, Międzynarodowego Stowarzyszenia Polskich Dziennikarzy, Pisarzy i Artystów z siedzibą w Szwecji oraz stowarzyszeń literackich w Jeleniej Górze.

Jan Owczarek podkreślił, że pani Wiesława jest, jako poetka, osobą o ogromnej wrażliwości na świat. Jej poezja nosi w sobie wyraźną nutę kobiecą, dostrzegamy w niej serdeczność, opiekuńczość i nadwrażliwość. Podobnymi cechami odznaczają się jej opowiadania, w których bohaterką też jest kobieta. Oczywiście łatwo jest nam utożsamić bohaterkę liryczną wiersza i bohaterkę opowiadań z autorką, ale jest to mylące. Musimy przyjąć, że podmiot liryczny niekoniecznie nim jest. Mamy tu do czynienie z autokreacją, stylizacją, zapewne w twórczości odnajdziemy elementy autobiograficzne. Tak jest zawsze u wszystkich pisarzy, bo nikt nie pisze zupełnie z niczego, z głowy, nawet pisarze fantastyki odnoszą się w swojej twórczości do doświadczeń osobistych

Okazją do spotkania się przyjaciół i przypomnienia twórczości autorki kilku tomików poetyckich, książki prozatorskiej, książki publicystyczno-literackiej, książki poetycko-prozatorskiej, było ukończenie najnowszej powieści pt. „Listopadowe cienie”, której pierwsze karty zostały napisane 2005 r.
Postać głównej bohaterki doświadcza wielu przeciwności losu. Ci, którzy odeszli, których kochała, pozostawili wspomnienia godne utrwalenia i zapisania w pamięci. Aby odnaleźć swoje miejsce w życiu i zapomnieć o przykrych wspomnieniach, bohaterka realizuje się jako poetka i dziennikarka. Każde odejście bliskiej osoby pozostawia ślad w jej sercu, utrwalony też w wierszu. W książce pojawiają się również fragmenty wywiadów, które przeprowadziła na przestrzeni kilku lat.

Fragmenty z książki zaprezentowali Jan Owczarek i Robert Bogusłowicz a wiersze czytali Hubert Horbowski, Ryszard Stańko i Mieczysława Skowron. Muzyczną oprawę zapewniła muzyka Wiesława Kowalewskiego do wierszy Wiesławy Siemaszko-Zielińskiej. Wieczór zakończył się dyskusją na temat poezji i literatury.










wtorek, 15 stycznia 2019

Wiesława Siemaszko-Zielińska w Odk

Osiedlowy Dom Kultury serdecznie zaprasza na spotkanie z cyklu "ars poetica" pt.: 

"LISTOPADOWE CIENIE" 

które odbędzie się w poniedziałek 21.01.2019r o godz. 17:00

w kawiarnia MUZA Osiedlowego Domu Kultury

ul. K. Trzcińskiego 12, 58-506 Jelenia Góra



Gościem będzie Wiesława Siemaszko-Zielińska członkini Związku Literatów Polskich Oddziału Dolnośląskiego, Międzynarodowego Stowarzyszenia Polskich Dziennikarzy, Pisarzy i Artystów z siedzibą w Szwecji oraz Stowarzyszeń literackich w Jeleniej Górze.
Autorka kilku tomików poetyckich, książki prozatorskiej, książki publicystyczno-literackiej, książki poetycko-prozatorskiej, cyklu programów literackich w telewizji regionalnej, publikacji w prasie literacko-artystycznej.
W poniedziałkowy wieczór opowie o swojej twórczości oraz o pracy nad najnowszą książką „Listopadowe cienie”.



niedziela, 13 stycznia 2019

Juliusz Chochowski - poleca

List 1

Skąd dziś do wieczności?


Drogi Adamie

Nie wiem w jakim celu poleciłeś mi tak grubą książkę Jamesa Jonesa „Stąd do wieczności”, to prawie siedemset kartek drobnym drukiem. Czy myślisz, że ktoś z naszych już nielicznych przyjaciół czyta takie cegły, no, może znajomi z biblioteki. Proponujesz mi ją zapewne dlatego, że sam przebywasz właśnie na Hawajach. W przeciwieństwie do ciebie, nie mam w sobie żyłki globtrotera, więc z radością zanurzyłem się w świat amerykańskiej armii, tuż przed atakiem Japończyków na Pearl Harbor, tym bardziej, że jest to powieść znakomicie napisana i buchająca emocjami. Skusiło mnie również tłumaczenie Bronisława Zielińskiego, którego z sentymentem wspominam i podziwiam za jego przekłady na język polski wielu książek Ernesta Hemingwaya.
James Jones (1921-1977) napisał powieść o dehumanizacji człowieka. Wyszła drukiem w 1951 roku po sześciu latach pracy nad tekstem i od razu stała się bestsellerem. Do dziś wciąż czyta się ją z zapartym tchem. Myślę, że to dzięki realizmowi psychologicznemu, bardzo starannemu, opisującemu tak charakterystyczne postacie, że chciałoby się je spotkać w rzeczywistości oraz znajomości wojskowego życia. W 1939-44 autor służył jako marynarz piechoty morskiej na Hawajach, więc napisał to, co przeżył.
Każdy młody człowiek wstępujący do wojska, powinien tę lekturę z obowiązku przeczytać. Wiedza do czego służy żołnierz w armii jest ogólnie znana, tylko idealiści mają odmienne zdanie. Moje doświadczenia – nie wojenne, bo te dzięki opatrzności mnie ominęły – ale te wojskowe, całkowicie pokrywają się z obserwacjami poczynionymi przez J. Jonesa: przyjaźń żołnierzy iście hemingwayowska, obróbka, karcer i głupota oficerów. Nie w takiej skali, nie z takim nasileniem, bo i czasy i miejsce było spokojniejsze.
Szeregowiec Robert Prewitt, z żelaznym kręgosłupem moralnym, to zaczyn na bohatera narodowego, nie złamie go ani obróbka kapitana Holmesa, aby tylko powrócił do boksu, ani wojskowe więzienie. Jego przyjaciel, sierżant Milton Warden, jest również bohaterem pozytywnym, no, może z nieco złamanym skrzydłem, ale wszyscy z nich mają jakąś skazę. Warden podrywa żonę kapitana Holmesa, Karen, i zakochuje się, a tego nie planował. Zresztą obaj szukają tego, czego odmówił im autor: Prewitt – ogniska domowego, Warden – żony. I kiedy na jedną krótką chwilę dostają to, o czym marzyli, dochodzą do wniosku: kochają armię. To typowe dla amerykanów, ale jak napisane.
Zresztą nie jest to streszczenie, które zachęcałoby do sięgnięcia po tę klasyczną powieść amerykańską, rozliczającą się z mitem secesyjnego rycerza na koniu. Chciałem ci, Adamie tylko zwrócić uwagę, że jeżeli już dostaniemy od losu tę upragnioną zabawkę, szybko okazuje się, iż pragniemy innej. Dlatego prawdopodobnie wciąż zmieniasz miejsca pobytu i nigdy nie wiem, gdzie wysłać list. Mógłbyś w końcu kupić laptop.
Zawsze zastanawiało mnie, jak wiele można powiedzieć w powieści, a jak mało w filmie. Polecam ci, jest wart obejrzenia i do dziś się nie zestarzał. Za coś w końcu otrzymał sześć Oscarów. Reżyser Fred Zinnemann w 1953 roku skroił scenariusz do potrzeb hollywoodzkiego odbiorcy. Polecam również dlatego, że lubisz porównania, co zostało przycięte, co zmienione w stosunku do literackiego oryginału; podpowiem tylko, że Lorene jest tutaj hostessą a nie prostytutką, w latach pięćdziesiątych pewne słowa nie przechodziły przez gardło X muzy, natomiast Angelo Maggio umiera na rękach Prewitta.
W obsadzie wystąpili: Montgomery Clift (Prewitt), Burt Lancaster (Warden), Donna Reed (Lorene), Frank Sinatra (Maggio) i Deborah Kerr (Karen). Film pamiętam jeszcze z dawnych czasów, gdy puszczano go w naszej telewizji o dwóch programach, a scenę pocałunku Lancastera i Kerr na brzegu oceanu wciąż mam przed oczami, chociaż wyznam szczerze nie jest to pozycja wygodna dla mężczyzny, ale w filmie liczy się efekt wizualny.
Zdradzę ci jeszcze jeden sekret, w Książnicy Karkonoskiej znajdziesz audiobook Jamesa Jonesa „Stąd do wieczności” w interpretacji Adama Szyszkowskiego, jest po prostu świetny. Tylko nieliczni aktorzy potrafią oddać niuanse prozy bez natarczywej interpretacji.

Juliusz Chochowski

czwartek, 10 stycznia 2019

Jadwiga Wierzbiłło - poleca

Do czytania w karnawale – nie tylko dla pań

 

Wszyscy w dzieciństwie czytamy bajki. A dziewczynki szczególnie lubią opowieści o księżniczkach i królewnach. No i niejedna dziewczynka wyciągała mamie z szafy strojną sukienkę karnawałową, żeby przebrać się za księżniczkę. Więc jest książka, która pozwala nam wrócić do dzieciństwa, ale nie tak do końca. Jest to pozycja z baśniami, które zdarzyły się naprawdę w minionych wiekach. Autorka, Anna Moczulska przywołuje bajki o smokach, o pięknej i bestii, o Czerwonym Kapturku, o Kopciuszku, Królewnie Śnieżce oraz innych postaciach zaludniających wyobraźnię dziecka, zwłaszcza dziewczynki. Najważniejsze jest to, że te opisane historie zdarzyły się naprawdę. A prawdziwe postacie były z charakteru i losu podobne do tych z baśni.
Anna Moczulska z wdziękiem, lekko, miejscami dowcipnie, a zarazem ze znajomością realiów historycznych opisuje losy hrabianek, księżniczek, królewskich córek, którym zdarzyło się to, co tym postaciom z baśni.
Na przykład Elżbieta Austriaczka była nadzwyczaj szpetna. Ale z powodów politycznych tę pannę z Habsburgów poślubił z wyraźnymi oporami Kazimierz Jagiellończyk. Przybyła ona do przyszłego męża w 1454 roku. Jak to bywało na ówczesnych dworach, gdzie montowano mariaże, ani ona, ani on nie widzieli się wcześniej, a poseł wysłany, by obejrzał narzeczoną, wrócił zafrasowany, bo nie miał odwagi powiedzieć królowi, jak szpetna jest ta dziewczyna. I co się dzieje? Matrymonium zostaje spełnione, Kazimierz oswaja się z widokiem Elżbiety, zaczyna ja lubić, budzi się miłość w przystojnym mężczyźnie do nieładnej księżniczki, a za dwa lata rodzi się ich pierworodny syn, po którym „posypią się” następne dzieci, w sumie trzynaścioro, a jak pisze autorka, królowa zatroszczyła się o bardzo staranne ich wychowanie i wykształcenie, więc kiedy trafili na europejskie dwory, poślubiając dzieci koronowanych głów, niosły w świat dobre imię Jagiellonów. Jak się okazało, nie sama uroda jest najważniejsza. Królowa była mądra, wrażliwa, czuła, zatroskana o los rodu.
Podobna historia zdarzyła się dwa wieki później, kiedy car Piotr I wziął za żonę zwykłą praczkę żołnierskiego przyodziewku, wywodzącą się z biednej rodziny chłopów mieszkających w części Inflant należącej wówczas do Szwecji. Wcześnie osierocona, tułała się po krewnych, a kiedy podrosła, okazała się apetycznym „kąskiem” dla mężczyzn, którym nie skąpiła swoich wdzięków. Ta dla odmiany była urodziwa. Aż na dworze przyjaciela Piotra I, Aleksandra Mienszykowa wpadła w oko carowi i została jego nałożnicą. Była nadzwyczaj urodziwa, ale też i mądra, chociaż analfabetka. Car, nie bacząc na to, że do wiadomych celów „używał” ją niejeden mężczyzna, zakochał się, ochrzcił dziewczynę, poślubił Martę Skowrońską i nazwał ją Katarzyną, wreszcie uczynił na przekór całemu światu swoją żonę carycą, a swoją wcześniejszą małżonkę Eudoksję zamknął w monastyrze.
Nie wszystkie historie tak dobrze się kończyły. Na przykład hrabianka Sydonia von Borek, szesnastowieczna piękność z Pomorza, wysłana na dwór księcia Filipa I do Wołogoszczy, zakochała się z wzajemnością w jego synu, przyjęła oświadczyny młodego księcia i jakież było jej osłupienie, kiedy rodzina narzeczonego postawiła stanowcze veto, gdyż narzeczona nie miała statusu księżniczki. Dziewczyna wpadła w taki gniew, że wykrzyczała klątwę, zapowiadając, że za 50 lat wygaśnie ród, który ją tak zlekceważył i zranił. Za rok umiera jej ojciec, brat pozbawia siostry majątku, Sydonia szuka pomocy u sędziów, więc brat obwinia ją o rozmaite czary. Umierają kolejno mężczyźni z rodu Gryfitów, aż na koniec śmierć zabierze ostatniego z męskich potomków tego, który nie chciał Sydonii w rodzinie. W przepowiedzianym terminie klątwa zostaje spełniona. Nawet zapada wyrok z oskarżenia o czary, od którego skutecznie się odwoła. Popada w coraz większy rozstrój nerwowy i w końcu zostaje osądzona, a ponieważ szlachcianki nie można było spalić na stosie, zostaje ścięta, a ogień pochłonie jej szczątki.
Anna Moczulska, opisując psychikę tej sponiewieranej kobiety, jest zdania, że współczesna psychiatria zdiagnozowałaby ją w sposób następujący: Sydonia miała „naturę paranoidalną, cechowała się nadmierną podejrzliwością, brakiem tolerancji na krytykę, zawziętością, skłonnością do interpretowania neutralnych zachowań otoczenia jako wrogich oraz małą tolerancją na niepowodzenia”. Jakby się rozejrzeć, to niejedna współczesna osoba podpadałaby pod tę charakterystykę.
Z tej pasjonującej lektury wynika, że nie wystarczyło być śliczną i mądrą, żeby zakosztować szczęścia. Należało urodzić się na właściwym poziomie hierarchii, by kwalifikować się do upragnionego zamęścia, które nie było owocem miłości, ale planów niemających nic wspólnego z tym uczuciem.
Już kończę. Zachęcam do lektury w karnawale. Sama pożyczyłam tę książkę w bibliotece osiedlowej, ale za wszelką cenę będę chciała ją sobie kupić. Po prostu nie wystarcza jednokrotne przeczytanie tej lektury. Dostarcza rozrywki, wiedzy, budzi refleksje. Czytelnik ma apetyt na powroty do kolejnych, świetnie napisanych rozdziałów.

Ewa Moczulska „Bajki które zdarzyły się naprawdę. Historie słynnych kobiet”. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2015.