List 1
Skąd dziś do wieczności?
Nie
wiem w jakim celu poleciłeś mi tak grubą książkę Jamesa Jonesa
„Stąd do wieczności”, to prawie siedemset kartek drobnym
drukiem. Czy myślisz, że ktoś z naszych już nielicznych
przyjaciół czyta takie cegły, no, może znajomi z biblioteki. Proponujesz mi ją zapewne dlatego, że sam przebywasz właśnie na
Hawajach. W przeciwieństwie do ciebie, nie mam w sobie żyłki
globtrotera, więc z radością zanurzyłem się w świat
amerykańskiej armii, tuż przed atakiem Japończyków na Pearl
Harbor, tym bardziej, że jest to powieść znakomicie napisana i
buchająca emocjami. Skusiło mnie również tłumaczenie Bronisława
Zielińskiego, którego z sentymentem wspominam i podziwiam za jego
przekłady na język polski wielu książek Ernesta Hemingwaya.
James
Jones (1921-1977) napisał powieść o dehumanizacji człowieka.
Wyszła drukiem w 1951 roku po sześciu latach pracy nad tekstem i od
razu stała się bestsellerem. Do dziś wciąż czyta się ją z
zapartym tchem. Myślę, że to dzięki realizmowi psychologicznemu,
bardzo starannemu, opisującemu tak charakterystyczne postacie, że
chciałoby się je spotkać w rzeczywistości oraz znajomości
wojskowego życia. W 1939-44 autor służył jako marynarz piechoty
morskiej na Hawajach, więc napisał to, co przeżył.
Każdy
młody człowiek wstępujący do wojska, powinien tę lekturę z
obowiązku przeczytać. Wiedza do czego służy żołnierz w armii
jest ogólnie znana, tylko idealiści mają odmienne zdanie. Moje
doświadczenia – nie wojenne, bo te dzięki opatrzności mnie
ominęły – ale te wojskowe, całkowicie pokrywają się z
obserwacjami poczynionymi przez J. Jonesa: przyjaźń żołnierzy
iście hemingwayowska, obróbka,
karcer i głupota oficerów. Nie w takiej skali, nie z takim
nasileniem, bo i czasy i miejsce było spokojniejsze.
Szeregowiec
Robert Prewitt, z żelaznym kręgosłupem moralnym, to zaczyn na
bohatera narodowego, nie złamie go ani obróbka kapitana Holmesa,
aby tylko powrócił do boksu, ani wojskowe więzienie. Jego
przyjaciel, sierżant Milton Warden, jest również bohaterem
pozytywnym, no, może z nieco złamanym skrzydłem, ale wszyscy z
nich mają jakąś skazę. Warden podrywa żonę kapitana Holmesa,
Karen, i zakochuje się, a tego nie planował. Zresztą obaj szukają
tego, czego odmówił im autor:
Prewitt – ogniska domowego, Warden – żony. I kiedy na jedną
krótką chwilę dostają to, o czym marzyli, dochodzą do wniosku:
kochają armię. To typowe dla amerykanów, ale jak napisane.
Zresztą nie jest to streszczenie, które zachęcałoby
do sięgnięcia po tę klasyczną powieść amerykańską,
rozliczającą się z mitem secesyjnego rycerza na koniu. Chciałem
ci, Adamie tylko zwrócić uwagę, że jeżeli już dostaniemy od
losu tę upragnioną zabawkę, szybko okazuje się, iż pragniemy
innej. Dlatego prawdopodobnie wciąż zmieniasz miejsca pobytu i
nigdy nie wiem, gdzie wysłać list. Mógłbyś w końcu kupić
laptop.
Zawsze
zastanawiało mnie, jak wiele można powiedzieć w powieści, a jak
mało w filmie. Polecam ci, jest wart obejrzenia i do dziś się nie
zestarzał. Za coś w końcu otrzymał sześć Oscarów. Reżyser
Fred
Zinnemann w
1953 roku skroił scenariusz do potrzeb hollywoodzkiego odbiorcy.
Polecam również dlatego, że lubisz porównania, co zostało
przycięte, co zmienione w stosunku do literackiego oryginału;
podpowiem tylko, że Lorene jest tutaj hostessą a nie prostytutką,
w latach pięćdziesiątych pewne słowa nie przechodziły przez
gardło X muzy, natomiast Angelo
Maggio umiera na rękach Prewitta.
W
obsadzie wystąpili: Montgomery
Clift (Prewitt), Burt Lancaster
(Warden), Donna
Reed (Lorene), Frank Sinatra (Maggio) i Deborah Kerr (Karen). Film
pamiętam
jeszcze z dawnych czasów, gdy puszczano go w naszej telewizji o
dwóch programach, a scenę pocałunku Lancastera i Kerr na brzegu
oceanu wciąż mam przed oczami, chociaż wyznam szczerze nie jest to
pozycja wygodna dla mężczyzny, ale w filmie liczy się efekt
wizualny.
Zdradzę
ci jeszcze jeden sekret, w Książnicy Karkonoskiej znajdziesz
audiobook Jamesa Jonesa „Stąd do wieczności” w interpretacji
Adama Szyszkowskiego, jest po prostu świetny. Tylko nieliczni
aktorzy potrafią oddać niuanse prozy bez natarczywej interpretacji.
Juliusz Chochowski