czwartek, 10 stycznia 2019

Jadwiga Wierzbiłło - poleca

Do czytania w karnawale – nie tylko dla pań

 

Wszyscy w dzieciństwie czytamy bajki. A dziewczynki szczególnie lubią opowieści o księżniczkach i królewnach. No i niejedna dziewczynka wyciągała mamie z szafy strojną sukienkę karnawałową, żeby przebrać się za księżniczkę. Więc jest książka, która pozwala nam wrócić do dzieciństwa, ale nie tak do końca. Jest to pozycja z baśniami, które zdarzyły się naprawdę w minionych wiekach. Autorka, Anna Moczulska przywołuje bajki o smokach, o pięknej i bestii, o Czerwonym Kapturku, o Kopciuszku, Królewnie Śnieżce oraz innych postaciach zaludniających wyobraźnię dziecka, zwłaszcza dziewczynki. Najważniejsze jest to, że te opisane historie zdarzyły się naprawdę. A prawdziwe postacie były z charakteru i losu podobne do tych z baśni.
Anna Moczulska z wdziękiem, lekko, miejscami dowcipnie, a zarazem ze znajomością realiów historycznych opisuje losy hrabianek, księżniczek, królewskich córek, którym zdarzyło się to, co tym postaciom z baśni.
Na przykład Elżbieta Austriaczka była nadzwyczaj szpetna. Ale z powodów politycznych tę pannę z Habsburgów poślubił z wyraźnymi oporami Kazimierz Jagiellończyk. Przybyła ona do przyszłego męża w 1454 roku. Jak to bywało na ówczesnych dworach, gdzie montowano mariaże, ani ona, ani on nie widzieli się wcześniej, a poseł wysłany, by obejrzał narzeczoną, wrócił zafrasowany, bo nie miał odwagi powiedzieć królowi, jak szpetna jest ta dziewczyna. I co się dzieje? Matrymonium zostaje spełnione, Kazimierz oswaja się z widokiem Elżbiety, zaczyna ja lubić, budzi się miłość w przystojnym mężczyźnie do nieładnej księżniczki, a za dwa lata rodzi się ich pierworodny syn, po którym „posypią się” następne dzieci, w sumie trzynaścioro, a jak pisze autorka, królowa zatroszczyła się o bardzo staranne ich wychowanie i wykształcenie, więc kiedy trafili na europejskie dwory, poślubiając dzieci koronowanych głów, niosły w świat dobre imię Jagiellonów. Jak się okazało, nie sama uroda jest najważniejsza. Królowa była mądra, wrażliwa, czuła, zatroskana o los rodu.
Podobna historia zdarzyła się dwa wieki później, kiedy car Piotr I wziął za żonę zwykłą praczkę żołnierskiego przyodziewku, wywodzącą się z biednej rodziny chłopów mieszkających w części Inflant należącej wówczas do Szwecji. Wcześnie osierocona, tułała się po krewnych, a kiedy podrosła, okazała się apetycznym „kąskiem” dla mężczyzn, którym nie skąpiła swoich wdzięków. Ta dla odmiany była urodziwa. Aż na dworze przyjaciela Piotra I, Aleksandra Mienszykowa wpadła w oko carowi i została jego nałożnicą. Była nadzwyczaj urodziwa, ale też i mądra, chociaż analfabetka. Car, nie bacząc na to, że do wiadomych celów „używał” ją niejeden mężczyzna, zakochał się, ochrzcił dziewczynę, poślubił Martę Skowrońską i nazwał ją Katarzyną, wreszcie uczynił na przekór całemu światu swoją żonę carycą, a swoją wcześniejszą małżonkę Eudoksję zamknął w monastyrze.
Nie wszystkie historie tak dobrze się kończyły. Na przykład hrabianka Sydonia von Borek, szesnastowieczna piękność z Pomorza, wysłana na dwór księcia Filipa I do Wołogoszczy, zakochała się z wzajemnością w jego synu, przyjęła oświadczyny młodego księcia i jakież było jej osłupienie, kiedy rodzina narzeczonego postawiła stanowcze veto, gdyż narzeczona nie miała statusu księżniczki. Dziewczyna wpadła w taki gniew, że wykrzyczała klątwę, zapowiadając, że za 50 lat wygaśnie ród, który ją tak zlekceważył i zranił. Za rok umiera jej ojciec, brat pozbawia siostry majątku, Sydonia szuka pomocy u sędziów, więc brat obwinia ją o rozmaite czary. Umierają kolejno mężczyźni z rodu Gryfitów, aż na koniec śmierć zabierze ostatniego z męskich potomków tego, który nie chciał Sydonii w rodzinie. W przepowiedzianym terminie klątwa zostaje spełniona. Nawet zapada wyrok z oskarżenia o czary, od którego skutecznie się odwoła. Popada w coraz większy rozstrój nerwowy i w końcu zostaje osądzona, a ponieważ szlachcianki nie można było spalić na stosie, zostaje ścięta, a ogień pochłonie jej szczątki.
Anna Moczulska, opisując psychikę tej sponiewieranej kobiety, jest zdania, że współczesna psychiatria zdiagnozowałaby ją w sposób następujący: Sydonia miała „naturę paranoidalną, cechowała się nadmierną podejrzliwością, brakiem tolerancji na krytykę, zawziętością, skłonnością do interpretowania neutralnych zachowań otoczenia jako wrogich oraz małą tolerancją na niepowodzenia”. Jakby się rozejrzeć, to niejedna współczesna osoba podpadałaby pod tę charakterystykę.
Z tej pasjonującej lektury wynika, że nie wystarczyło być śliczną i mądrą, żeby zakosztować szczęścia. Należało urodzić się na właściwym poziomie hierarchii, by kwalifikować się do upragnionego zamęścia, które nie było owocem miłości, ale planów niemających nic wspólnego z tym uczuciem.
Już kończę. Zachęcam do lektury w karnawale. Sama pożyczyłam tę książkę w bibliotece osiedlowej, ale za wszelką cenę będę chciała ją sobie kupić. Po prostu nie wystarcza jednokrotne przeczytanie tej lektury. Dostarcza rozrywki, wiedzy, budzi refleksje. Czytelnik ma apetyt na powroty do kolejnych, świetnie napisanych rozdziałów.

Ewa Moczulska „Bajki które zdarzyły się naprawdę. Historie słynnych kobiet”. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2015.