Zimą o wiecznej zimie
Aż
dziwne, że napisana i wydrukowana w 1922 roku książka doczekała
się w Polsce pierwszego wydania w 2012 roku. Mowa o podróżniczej
relacji „Na krańcu świata” z najsłynniejszej wyprawy na biegun
południowy, spisanej przez jej uczestnika Apsleya Cherry-Garrarda.
Syn brytyjskiego oficera, właściciela dwóch majątków ziemskich,
odziedziczonych po ciotce i stryju, ukończył Oksford, przekonany,
że sytuacja materialna nie zmusi go do podjęcia pracy, znalazł się
wśród ośmiu tysięcy ochotników gotowych do udziału w
zapowiedzianej Brytyjskiej Ekspedycji Antarktycznej. Jej dowódcą
został Robert Falcon Scott, który przed dziesięcioma laty
uczestniczył w poprzedniej, pierwszej tego typie wyprawie. Tym razem
przyświecał mu cel, mający okryć chwałą Wielką Brytanię, a
było nim zdobycie bieguna południowego, zaś równorzędne plany
przewidywały kontynuację badań naukowych, prowadzonych podczas
pierwszej wyprawy. Miały one charakter interdyscyplinarny, bo
dotyczyły między innymi meteorologii, biologii, geologii i innych
aspektów, które miały złożyć się na całokształt wiedzy o
kontynencie położonym na samym południu globu.
W
skład podróżniczej ekipy wchodziło 33 mężczyzn, którzy mieli
pokonywać białą, śnieżno-lodowatą przestrzeń. Jednym z
najbliższych druhów i współpracowników dowódcy Scota był
Edward Adrian Wilson, weteran pierwszej wyprawy arktycznej.
Polarnicy
z Anglii, a właściwie ich część dotarli na biegun południowy,
ale grupa Norwega Roalda Amundsena wyprzedziła ich o miesiąc.
Natomiast program badań naukowych został zrealizowany. Jak się
okazało, grupa zapłaciła wysoką cenę za te osiągnięcia. W
wiecznych lodach zostali Scot i czterech innych dzielnych polarników,
w tym wspomniany Wilson. Przeżyło dziewięciu, dwóch wcześniej
wysadzono
na ląd. Płynęli statkiem „Terra Nova”. Cherry-Garrard
posiłkuje się
i własnymi, i pozostawionymi przez pozostałych polarników
dziennikami i zapiskami, a także fotografiami, które powstawały
podczas tej wyprawy.
Kiedy
piszę te słowa, jest zima. Gdyby ktoś chciał ponarzekać na
niedogrzane kaloryfery, szybko zużywającą się ropę, drewno albo
koks służące do opalania domu, niech pójdzie do biblioteki i
pożyczy „Na krańcu świata”, żeby wejść w skórę
polarników, doświadczyć mrozu sięgającego blisko minus
sześćdziesięciu stopni, wiele tygodni trwającej polarnej nocy.
Jak pisze autor, całodobowa ciemność zakłóca normalny rytm
czynności. Kiedy zdarzał się mróz trzydziesto lub dwudziesto
kilkustopniowy, polarnicy mieli wrażenie, że doświadczają
wyjątkowego ciepła. Obfite śnieżyce, mgły utrudniały poruszanie
się. Mimo ochronnego ubrania na dzień i noce spędzane w namiotach
lub zbudowanych z bloków lodowych i skalnych schronów, nie sposób
było uniknąć odmrożeń. Polarnicy musieli leczyć odmrożenia,
racjonować żywność, ale też dbać o psy z zaprzęgów w saniach,
o kuce i muły, które, nim straciły możność poruszania się,
były zabijane i przeznaczane na pożywienie dla ludzi i karmę dla
psów. W tych ekstremalnych warunkach zadziwiająca była współpraca
ludzi, i przyjaźń, wzajemne oddanie, gotowość spieszenia na
ratunek, jeśli albo człowiek, albo zaprzęg wpadał w lodową lub
śnieżną szczelinę.
Opisane
zdarzenia zaistniały ponad sto lat temu, ale kraina wiecznych lodów
pozostaje taka sama, choć na użytek polarników służą teraz inne
udogodnienia cywilizacyjne, natomiast wartości ludzkie, które tam
zamanifestowano, nie mają ceny. W okresie świątecznym pojawiła
się informacja, że poszukiwani są chętni do wyjazdu na
podbiegunową placówkę, by wzmocnić ekipę już pracujących tam
polarników. Warto, by zabrali ze sobą polecaną tutaj książkę.
Ona uczy szlachetności i solidarności. W Internecie można obejrzeć
relacje z Petry, gdzie błyskawiczna, jak powiedziano w relacji,
nawałnica zalała skalne miasto. Na jednym z nagrań video widać
człowieka, który poprzez strumień wody podąża w głąb
kamiennego wąwozu, skąd przez rwącą wodę wyprowadza kobietę z
dzieckiem, a świadkowie tej sceny, zajmujący bezpieczne, suche
jeszcze miejsce nagradzają go brawami.
Więc
warto sięgnąć po tę książkę, aby zastanowić się nad siłą
ludzkiego ducha, nad heroizmem odkrywców i docenić komfort
klimatyczny, w jakim spędzamy te zimę. A na okładce omawianej
pozycji czytelnik wyczyta zdanie, że jest to „Najlepsza w historii
książka podróżnicza według National Geographic Adventure”.
Apsley
Cherry-Garrard „Na krańcu świata”. Najsłynniejsza wyprawa na
biegun południowy, przekład Jacek Spólny, Zysk i S-Ka Wydawnictwo,
Poznań 2012.