wtorek, 16 lutego 2021

Bronisław Krzemień - zima, kryminał i covid (horror do potęgi)

 Pocowidowa lektura

 

Krążę, na szczęście o własnych już siłach, między gabinetami, tu spirometria, tu gazometria, prześwietlenie i tomograf, a mój sąsiad z sali niestety kończy drugi miesiąc wychodzenia z covidu i dopiero od kilku dni może oprzeć się na balkoniku i przesunąć się za okno, a za oknem Izerskiego Centrum Pulmunologii i Chemioterapii piętrzą się zasypane śniegiem Karkonosze, zaś olbrzymie, białe świerki stoją niczym baśniowe stwory.

Dziwnym, a właściwie szpitalnym trafem, kiedy zamartwiałem się, co ja tutaj będę czytać, idąc na codzienne mierzenie ciśnienia mijam biblioteczkę, której umysł sterany pandemią wcześniej nie zarejestrował. Przystanąłem i zakręciło mi się w głowie z tej radości; co najmniej pięćdziesiąt pozycji na półkach, od harlekinów po kryminały, powieści obyczajowe i pozycje z gatunku medycyna dla każdego. Wybieram „Zimę pełni księżyca” Steve'a Hamiltona no i okazuje się, że sceneria powieści znakomicie komponuje się z karkonoskim zaśnieżonym pejzażem, bo bohater książki mieszkający na pograniczu USA i Kanady, jak wynika z tekstu, całkiem niedaleko od Alaski, mieszka w lesie i pilnuje sześć drewnianych chat, zbudowanych przez już nieżyjącego ojca. Jest białym mieszkańcem tego, za przeproszeniem, „zadupia”, ale przyjaźni się z Indianinem. Stąd do rezerwatu jest niedaleko, tylko że to rezerwat ucywilizowany, ze stabilnymi domami z prądem i wszystkimi wygodami, ale ten obraz ma drugą stronę, bo w rezerwacie są nawet bary i sale hazardu, a co najgorsze, kwitnie tutaj handel narkotykami, który wyniszcza tubylców, zwłaszcza młode pokolenie. Niektórzy z tej generacji mają inne plany na życie, chodzą do szkół, wybierają się na studia, ale czasami bywają rozczarowani światem, do którego się tak garnęli. Jedna z takich Indianek wraca do rezerwatu, zawiedziona tym, co ją spotyka w cywilizowanym świecie, a nie jest tam traktowana na równi z białymi. Dyskryminacja boli i upokarza.

Dorothy, bo tak ma na imię ta Indianka, w barze zaczepia Alexa, byłego policjanta i detektywa, by udzielił jej pomocy. Ponieważ on nadzoruje chaty, o których była wcześniej mowa, postanawia ulokować Indiankę w jednej z nich. Zwykle wynajmuje je turystom i myśliwym, a także amatorom połowu ryb w pobliskim jeziorze Superior. Alex wiezie Dorothy z białą płócienną torbą do chaty, zapewnia jej bezpieczeństwo i wraca do swoich zajęć, ale rankiem zastaje dom pusty.

Rodzą się w nim różne domniemania. Może ta Indianka z plemienia wchodzącego w skład ludu Ojibwa miała ze sobą narkotyki? Może czarny charakter, zakochany w niej hokeista Indianin Bruckman ją porwał? A czytelnik z wypiekami na twarzy śledzi tok zdarzeń, tropiąc z bohaterami ślady po dziewczynie, szukając Rosjanina, który tym przemytem się zajmuje. A wszystko rozgrywa się w walce z żywiołem, jakim są śnieżyce i zaspy oraz porażający mróz.

Oczywiście, omijając medyczny personel nieszczędzący sił, by ratować niedobitki pandemii, mając zaplanowany powrót do domu, musiałem wypożyczoną książkę odnieść na półkę, bo mój sąsiad z zali, pocowidowo unieruchomiony, musiał zadowolić się tym, co mu przyniosłem, gdyż jak wspomniałem, nie mógł opuścić sali. Tutaj odwiedzała go bardzo fachowa rehabilitantka, na oko sądząc, kilka lat po studiach, bo swoją misję wykonywała takim zapałem, że nawet zapamiętałem kilka ćwiczeń, które, odpukać, oby mi się nie musiały przydać, jakby covidowa przypadłość miała wrócić. Uspokaja mnie to, że zanim zostałem przyjęty do szpitala, test wykazał wynik negatywny, zatem będę bezpieczny dla ludzi. Ale czy również dla siebie, tego nie wiem. Chciałem w szpitalu dokończyć „W pogoni za rozumem” Helen Fielding, ale nie zdążyłem, a mój sąsiad podziękował, więc i ta pozycja wróciła do szpitalnej szafy, a ja „W pogoni za rozumem” zamierzam pożyczyć w najbliższej filii bibliotecznej, jak ostatecznie odzyskam siły.

Dodam tylko, że „Zima pełni księżyca” sygnowana jest jako przynależna do serii „Kryminały z klasą” i otrzymała dwie prestiżowe nagrody, a do wielu innych była nominowana.

Steve Hamilton „Zima pełni księżyca”, przekład Alina Siewior-Kuś, Warszawa 2009, Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.