„Przypominam Wysokiej Komisji, że badanie Trzeciej
Planety od Słońca odziedziczyłem po rodzicach, których postawiono na
posterunku, gdy opuszczono Czwartą Planetę w celu poszukiwania innego miejsca
do życia. Niebieska Planeta wytwarza ogromne ilości gazu, który działa na
jednostki naszego gatunku, niepokojąco: wpadają w stan dziwnego upojenia. Mój
ojciec poświęcił się eksplorując nieznane ustępy pobliskiej okolicy. Już
niewielkie ilości powodowały, że popadał w stan osobliwego zamroczenia i niepodobna
się było z nim porozumieć. W chwilach przytomności bełkotał o jakimś wyzwoleniu.
Czego, od kogo, nigdy z matką nie mogliśmy pojąć, ponieważ jego język nie pozwalał
mu się do końca wysłowić.
Zgodnie
z artykułem pierwszym, paragrafu drugiego, podpunktu trzeciego, mówiącym, że „Badaną Planetę należy zostawić w stanie
nienaruszonym”, moja matka również złożyła swoje czcigodne czułki na niwie
nauki. Wychodziła z naszej podziemnej kryjówki w celu pobrania próbek do badań
naukowych tylko w porach nocnych i wracała w stanie wskazującym na działanie tego
gazu. W moim raporcie, który wysłałem przed kilku setkami lat, czasu tej Planety,
do Centralnego Wydziału Międzyplanetarnego na Alfa Centaurię, na promieniu
świetlnym przyspieszonym pięciokrotnie, zaznaczyłem, że gaz ten ma na nasz
gatunek działanie mroczne. Z trwogą pisałem o swojej przyszłości w tej części
kosmosu. Do tej pory nie otrzymałem odpowiedzi.
Po
wielu próbach z narażeniem życia, walką z samym sobą, ascezą mentalną i
fizyczną, jestem dostosowany. Wdycham go bez szkody dla mojego organizmu i
wydalam go w takiej samej ilości, żeby pozostawić Planetę w stanie
nienaruszonym. Rozpocząłem również penetrację otaczającego mnie środowiska i
odkryłem, niestety ze smutkiem, że moja ścieżka rozwoju zaprzepaściła inne
aspekty badań. Mieszkańcy tej Planety mają jakiś błąd genetyczny. Pobierając
ten gaz, przetwarzają go w ogromne ilości dwutlenku węgla, który większych
dawkach jest dla nich zabójczy. Rozpocząłem już prace eksperymentalne nad tym
zjawiskiem, zgodnie z artykułem drugim, paragrafu trzeciego, podpunktu
czwartego o „Dostosowaniu się do
otaczającego środowiska”.
Nawiązałem
również kontakt z jednostką rodzaju żeńskiego. Pojawiam się systematycznie w jej
ogrodzie. Jest tak wzruszona tymi odwiedzinami, że za każdym razem mdleje. Jednostka
żeńska zwana tutaj kobietą, wzywa inne jednostki i opowiada im o spotkaniu z
duchem jej zmarłego męża. Donoszę, że nie rozpoznaje mnie, bo wdziewam na
siebie ten biały, zelżały strój, w którym mój ojciec chodził po zamku. Uważam,
że osiągnąłem sukces, zgodnie z artykułem pierwszy i drugim, oprócz tego nie
zostałem rozpoznany i jednostka bierze mnie za członka rodziny. W związku z
tym, proszę o dopuszczenie mnie do penetracji nad tymi jednostkami w stopniu
czwartym, ponieważ aby wypełnić artykuł trzeci, paragrafu czwartego, podpunktu
piątego, mówiący „O przedłużeniu gatunku”
potrzebuję prolongaty. Muszę wejść w kolizję z artykułem pierwszym, który mówi
o pozostawieniu przedmiotu badań w stanie nienaruszonym. Swoją prośbę
uzasadniam tym, że w tej części Wszechświata jestem już ostatnim
przedstawicielem naszego gatunku.
„Ostatni Marsjanin”
Robert Bogusłowicz