sobota, 29 września 2012

Niepojęta logika - Anna Hercik


 - Ała! – Syknęła Magda podrywając się z krzesła.
- Co się stało? – Zapytała przestraszona Paulina, odrywając wzrok od truskawek, z których odrywała szypułki.
Magda robiła się coraz bardziej czerwona, a jej ręka w błyskawicznym tempie nabierała kształtu balonu i to w kolorze pięknej purpury. Nad głową Magdy latała osa, dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. Znalazły w górze winowajczynię jęku i bólu Madzi.
- Czy kręci Ci się w głowie? Jest Ci słabo? Boli cię ręka? - pytanie za pytaniem zadawała Paulina.
- Nic mi nie jest, oprócz tego, że spuchłam. Będę żyła. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni – roześmiała się, mrugając okiem do Pauliny.
Magdalena to kobieta silna, emocjonalna, pogodna, dla znajomych jest "Matką Teresą", a asertywność nie jest jej mocną stroną. To niepoprawna optymistka, gdy na dworze pada, ona uśmiecha się, szukając pozytywów ulewy. Gdy życie jej się wali, ona szuka w gruzach jakiejś iskierki, która pozwoli wytłumaczyć sztorm. Nie poddaje się. Pędzi przez życie jak nawałnica, prze do przodu, zawsze mając na względzie drugiego człowieka i miłość, która dodaje jej skrzydeł. Ma czas dla każdego, pomoże znaleźć klucz do zamkniętych drzwi, gdy szukający stracił już dawno nadzieję. Nieustannie gdzieś pędzi. Każdego dnia ma tysiąc spraw do załatwienia, a kładąc się spać myśli o kolejnych dwóch tysiącach zadań na dzień następny. Wstaje skoro świt. Gdy inni budzą się do życia, ona jest już na wysokich "obrotach". Są dni, w których nie wie, w co włożyć ręce, są chwile, gdy ma wrażenie, że ze wszystkim jest spóźniona, jest czas, w którym jednocześnie robi kilka rzeczy w jednej minucie, wtedy i trzy pary rąk byłoby dla niej mało. Czasem jednak, mimo wrodzonego optymizmu, wszystkie jej idee legną w gruzach. Siada bezczynnie, a ręce opadają. I wówczas zaczyna swoje rozważania. Cichutko, roniąc łzy, zastanawia się nad meritum istnienia, zdobywania, sięgania gwiazd, pędzenia, natłoku spraw, osiągania kolejnych awansów, szczytów, wierzchołków, poświęcania się.
- Paulina, czy myślisz, że życie ma sens? – rzuciła znienacka.
- Zwariowałaś??? Co ci chodzi po głowie? Czyżby użądlenie osy sprawiło, że oszalałaś?
- Nie. Nie zwariowałam i nic mi nie chodzi po głowie. Czasem myślę o ludzkim istnieniu. Po co żyjemy, skoro wiadomym jest, że za jakiś czas będziemy musieli pożegnać się z życiem?
Paula zmrużyła oczy, w duchu przyznała Madzi rację, doszukiwała się sensu istnienia. Zapanowała cisza. Trwała chwilę. Przerwała ją Magda.
- Przez całe życie gromadzimy, ciułamy, budujemy, wznosimy, spalamy się, a wszystko po to, by pewnego dnia ktoś odkrył w nas coś, co odbiera chęć do życia. Dotykają bolączki dnia codziennego, borykamy się z chorobami, niedomagamy, czyjś problem staje się naszym, jakaś informacja spada na nas jak grom z jasnego nieba, dopada kilkumetrowa fala: wody, emocji, rośnie poziom niepokoju i tracimy wszystko, albo przynajmniej część nas, z naszego życia i naszego życia. Uchodzi z nas powietrze, ustaje energia, chęci odchodzą i trzeba ich poszukać nie wiadomo gdzie. Czasem ma się chęć zamknąć za sobą drzwi, wyjechać, uciec przed siebie, byle dalej od codzienności, zmartwień, zatrzasnąć z hukiem i nigdy nie wracać, z nadzieją, że "gdzieś tam" będzie lepiej.
- Masz tak czasami? Czy ja jestem ewenementem? – Magda spojrzała na Paulinę.
- Mam. Mam często, nie tylko czasem - potwierdziła zasłuchana w wywody Magdy.
- Myślę, że masz rację. - Paulina podchwyciła temat. – Ja też czasem wątpię w sens istnienia. Co jest istotne w chwili, gdy zderzamy się z rzeczywistością, nie kolorową, lecz tą szarą, burą jak listopadowy wieczór. Czy charakter "Matki Teresy" ma wartość w ostatecznym rozrachunku, gdy oprócz znajomości, pieniędzy i osobowości nic nie ma znaczenia? Czy postawa siłaczki pomaga radzić sobie z realizmem? Życie jest brutalne, nie zawsze jest różowo, czasem gubią się gdzieś te właściwe okulary, bez których świat wygląda zupełnie inaczej. Kombinujemy, by nie dać się zwariować i nie zwariować. Z najgłębszych zakamarków serca wydobywamy siłę, przywołujemy do porządku psychikę, doprowadzamy się do pionu i pozwalamy sobie pomóc, słuchamy innych, którzy wyciągają pomocną dłoń.
- To oznacza, że sami jesteśmy bezradni, tak? – dociekała Magda.
- Nikt z nas nie jest samotną wyspą – rzuciła motto Paulina.
Magda borykała się z bólem ręki i z trudnym tematem, który dla niej był wyjątkowo niełatwy. Brakowało jej w życiu dystansu, asertywności, chłodu. Wszystko przyjmowała wyjątkowo  emocjonalnie, a każde zadanie jako bojowe. Kiedy rozważała swoje zachowanie i jego słuszność w zderzeniu z rzeczywistością, w głowie zaświtały jej słowa Alberta Einsteina: „Życie niemal na pewno ma sens”.     

 Anna Hercik