piątek, 4 września 2020

Daniel Rzepecki - poleca

 Jawnogrzesznica, czyli najstarszy zawód świata

 

Czytam w Internecie (Polsatnews), że Margot deklaruje, iż jest chrześcijanką. I dodaje, że nie czuje się ani mężczyzną, ani kobietą. W moim kraju wyraźnie odczuwam coś w rodzaju zbiorowego rozdwojenia jaźni. Jedni bronią swojej katolickiej tożsamości, drudzy zajadle zwalczają religię i manifestują pogardę do wierzących, do duchowieństwa, do instytucji Kościoła Katolickiego. Czegoś takiego nie obserwowałem nawet w czasach komuny, a przeżyłem jej wszystkie fazy. Więc postanowiłem zarekomendować naszym Czytelnikom „Marię Magdalenę” Gordona Thomasa. Gdyż może zainteresować i jedną, i drugą zantagonizowaną grupę. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Zauważyłem, że wiele osób to imię Maria przypisuje kilku ewangelicznym niewiastom. Wszak to imię nosi Matka Jezusa, jedna z sióstr Łazarza, a także kobieta prowadząca się w gorszący sposób; raz umywa nogi Jezusa, innym razem, przyłapana na cudzołóstwie, zostaje uchroniona przed ukamieniowaniem. Gordon Thomas porządkuje to pomieszanie z poplątaniem. Rzecz jasna opiera się w głównej mierze na Nowym Testamencie, ale sięga też do apokryfów i do źródeł historycznych, co pozwala mu nakreślić i nader interesujący portret kobiety, jak i odtworzyć obyczaje, realia, historyczne zdarzenia z pierwszego stulecia naszej ery.

Prostytucję określa się jako najstarszy zawód świata. W Palestynie sprzed dwóch tysięcy lat uznawano tę profesję za pożyteczną, co jednak pozwalało nierządnice osądzać surowo, a cudzołóstwo karać kamieniowaniem. Zaś pożytek z tych kobiet był taki, że w okresie, kiedy wypadały żonie tak zwane dni nieczyste, wedle prawa uniemożliwiające im współżycie, mężczyźni mogli skorzystać z cielesnych uciech właśnie u ówczesnych prostytutek. Opłacali sowicie tę usługę, a jak zabrakło stosownych monet, gratyfikację stanowiły stroje, kosztowne wonności, biżuteria oraz inne dobra, które czyniły nierządnice osobami zamożnymi. Zwłaszcza, że z ich usług korzystali też kupcy z przemierzających tę ziemię karawan.

Ta sfabularyzowana biografia jednej z ewangelicznych postaci poszerza wiedzę czytelnika o rzymskiej okupacji ówczesnego Izraela, pokazuje napięcia polityczne i społeczne, a także przybliża ideologię, jaką głosił Chrystus, srodze rozczarowując tych Żydów, którzy widzieli w nim zwycięskiego przywódcę, mającego uwolnić naród od rzymskiego jarzma. A nie miała ta nacja szczęścia, bo nękali ją i Grecy, i Syryjczycy, i Egipcjanie, o niewoli babilońskiej nie wspominając. Zresztą w księgach Starego Testamentu można naczytać się o tym, jakie dzieje przez stulecia miotały narodem wybranym.

Są takie książki, które poszerzają naszą wiedzę w jakimś zakresie, ale potrafią znużyć i znudzić. „Maria Magdalena” nie rozczaruje, ta biografia nawróconej jawnogrzesznicy, jak słusznie zaopiniowano w notce na ostatniej stronie okładki, „fascynuje, frapuje i intryguje”. To nie jest jedyna inspirowana Ewangelią pozycja tego autora. Zamieszczona na początku książki informacja podaje, że Gordon Thomas wychował się w Palestynie, studia biblistyczne skończył w Anglii, na Bliskim Wschodzie był korespondentem, więc ten rejon świata u styku trzech kontynentów poznał tak gruntownie, że zaowocowało to wydaniem 35 książek, których był autorem lub współautorem. Czasy, które dały początek Kościołowi Katolickiemu, opisał w pozycji „Proces. Życie i ukrzyżowanie Chrystusa”.


Gordon Thomas „Magdalena”, a w podtytule „Ona naprawdę kochała Jezusa”. Z angielskiego przełożył Sebastian Musielak, KDC (Klub Dla Ciebie), Warszawa 2006.