„Przyjaźń
absolutna” to tytuł świetnej powieści, która zawiera i warstwę psychologiczną,
i polityczną, i sensacyjną, i szpiegowską. Czyta się książkę jednym tchem. Dla
dwudziestolatków to już pozycja historyczna, dla tych, którzy przekroczyli
pięćdziesiątkę, to relacja o czasach im współczesnych. Dla nas, o których można
powiedzieć, że pochodzimy z demoludów, jest to pozycja o tyle interesująca, że
pozwala patrzeć na realia po wschodniej stronie muru berlińskiego i żelaznej
kurtyny okiem człowieka Zachodu. Możemy zasoby naszej pamięci skonfrontować z
tym, jak postrzegano nas na zgniłym Zachodzie.
Powieść
opowiada dzieje Anglika urodzonego w Indiach i pamiętającego realia z czasów,
kiedy Indie jeszcze nie cieszyły się niepodległością.
Ted
Mundy, bo o nim mowa, wraca do ojczyzny, tu zdobywa wykształcenie, tu dostaje
pracę i stąd wyjeżdża z wyspy na kontynent, by trafić na burzliwy okres. To
czas rewolty burżujskich dzieci, które buntują się przeciwko zakłamanemu
mieszczaństwu. Poddają się rewolucyjnym nastrojom, organizują manifestacje,
które zamieniają się w burdy. I tam właśnie, w Berlinie Zachodnim Ted trafia
przypadkiem na Saszę, postać przywódczą, charyzmatyczną i kontrowersyjną. Tam
rodzi się przyjaźń dwóch młodych mężczyzn, z których to właśnie Ten jest
zafascynowany Saszą i jak gąbka nasiąka jego ideologią. A kiedy niemiecka
policja zgarnie Anglika w czasie burdy, a potem zostanie z opresji wysupłany
przez służby dyplomatyczne swojego kraju, niepostrzeżenie dla siebie uwikła się
w zobowiązania, które uczynią z niego szpiega. Zdarzenia wyposażą go w drugą
osobowość. Jako przedstawiciel resortu kultury, zjednany do służb specjalnych,
będzie towarzyszyć teatrom, baletom, orkiestrom itp., by w stolicach
socjalistycznych krajów szpiegować, inwigilować i donosić.
Trzeba
wziąć książki do ręki i prześledzić niezwykłe zdarzenia, w które bohater
zostanie wplątany. Powikła się jego życie osobiste, poddana zostanie rozmaitym
próbom jego przyjaźń z Saszą, a czytelnik dowie się, jaką paskudną sprawą jest
polityka, jak potrafi człowiekowi odebrać tożsamość i sponiewierać na wszystkie
możliwe sposoby. Miejscami literatura zamienia się w publicystykę i wówczas
czytamy takie między innymi stwierdzenia: „Zimna wojna skończyła się, ale nic
się nie zmieniło. Mamy teraz niby zglobalizowana, wielonarodową cywilizację,
ale nic się nie zmieniło. (…) Wtedy było ludobójstwo, teraz też, ale prawdę
mówi ten, co ma władzę. (…) Kto będzie protestował, zedrze sobie gardło i
jeszcze dostanie policyjnym butem w zęby. Każdy, kto demaskuje kłamstwa, to
radykalny malkontent. Albo antysemicki islamista”.
John
le Carre ”Przyjaźń absolutna” („Absolute friends”), przekład Jan Rybicki, Wydawnictwo
Amber 2003.