Wiem od znajomych, że kiedy wzięli do
ręki ”Dzienniki kołymskie”, wyrywali sobie ten zbiór syberyjskich reportaży z
rąk , a kiedy skończyli lekturę postanowili na najbliższy urlop wyprawić się
hen za Ural, tym bardziej, że dziadek męskiej części tej pary pięć lat spędził
na zesłaniu w Krasnojarskim Kraju, a kiedy szczęśliwie dotarł w połowie lat
pięćdziesiątych już ubiegłego wieku do rodziny w podizerskiej wsi, ważył 38 kg,
a siły wystarczyło mu, by wydać córkę za mąż i przeżyć jeszcze tylko 2 lata.
Jacek Hugo - Bader wyprawił się na
Kołymski Trakt. W 36 dni pokonał 2025 km. Poruszał się ”okazjami”. Rozmawiał z
potomkami zesłańców, oglądał resztki baraków łagrowych, odczuł potęgę mrozu,
serdeczność ludzi Syberii. Pokosztował samogonu i suszonej ryby. Poznał
szoferów przemierzających trakt z rozmaitymi ładunkami. Poznał nowych burżujów,
którzy wzbogacili się w nowych czasach na bogactwach Syberii, a teraz znaczą
tyle, albo i więcej, co niegdysiejsi pierwsi sekretarze partii. Reportażysta
dotarł nawet do córki Szałamowa. Nie przypadkiem pada tutaj to nazwisko.
Niewątpliwie Jacek Hugo - Bader decyzję o
tym, że wyruszy na syberyjski szlak, podjął, zainspirowany „Opowiadaniami
Kołymskimi” Warłama Tichonowicza Szałamowa. Ten zesłaniec spędził 17 lat na
Kołymie. Wrócił stamtąd w 1953 roku. Jego córka wyrastała w przekonaniu, że jej
ojciec antykomunista nie żyje. Tak było dla niej bezpieczniej. A ironia losu
sprawiła, że wyrosła na komsomolską aktywistkę.
Chyba najbardziej pasjonujące w tej
książce jest to, jak skrupulatnie autor zrekonstruował po śladach zaszłości
okrutne lata i zestawił je z arcyciekawą współczesnością, która nosi piętno
tamtego okrutnego okresu.
Jacek Hugo – Bader „Dzienniki kołymskie
– reportaż. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2011 r.