Prawda
jest zaskakująco straszna.
Rzecz
dzieje się w jednym z krajów Ameryki Łacińskiej. Narratorem jest
naukowiec, wykładowca jednej z wyższych uczelni, który wraca w
swoje strony rodzinne, gdyż zaczyna pisać dysertacje, w której
chce wyjaśnić zagadkę śmierci swojego ojca. W opinii wszystkich człowiek ten był ofiarą reżymowych władz. Jego syn dociera do swoich krewnych, tropi
dokumenty, odbywa rozmowy ze świadkami ówczesnych wydarzeń. A im
wnikliwiej bada i tropi sprawę, tym wizja zaistniałych zdarzeń
coraz bardziej jest odległa od rzeczywistych faktów.
Ci,
którzy w opinii potomnych uchodzą za nieposzlakowane istoty, w
gruncie rzeczy byli podli i niegodziwi. To, co odkrywa, jest dla
narratora druzgoczące. Przy okazji czytelnik dowiaduje się o
osobistych przeżyciach badacza faktów. Od czasu do czasu pojawiają
się bulwersujące myśli.
Padają między innymi następujące słowa:
„Zawsze wierzyłam, że miarą człowieka niekoniecznie jest sukces, tylko wielkość jego marzeń.” (str.72), więc nie ma co się martwić, że spotykają nas zawody i niespełnienia. Ważne jest, jakie marzenia wypełniają nasze dusze.
Na stronach powieści rejestrowane są zmiany, jakie zachodzą w psychice ludzi, posługujących się współczesnym środkiem komunikacji. Między kontynentami można porozumieć się błyskawicznie za pomocą Skype, lub za pomocą internetowego listu, który do adresata dociera w ciągu kilku sekund.
Wiec Edmundo Paz Soldan autor "Śmierci na ulicy Unzueta" pisze, że „… dzięki środkom łączności można się obejść bez komunikacji osobistej, twarzą w twarz z tym całym natłokiem min, które każdą wiadomość czynią dwuznaczną, i że dzięki odległości człowiek może skupić się tylko na sensie informacji.” (str. 90)
W innym miejscu czytamy, że łatwość przepływu informacji sprawia, że bywamy jeszcze nadmiernie dociążani sprawami innych, co niekiedy wyprowadza nas z równowagi, choćbyśmy byli nam nie wiem jak bliscy i drodzy. (str. 97). Wskutek tej lawiny kontaktów Soldan pisze, że "świat pełen jest ludzi niewłaściwie lokujących uczucia, bijących do serc obojętnych, na próżno poświęconych innym, a może nie na próżno, może zachowanie wierności własnym uczuciom to wyrafinowana forma odkupienia, pozwalająca wstąpić w rejony wyższe bez narcystycznego, banalnego oczekiwania wzajemności".
I czytelnika wychowanego na literaturze klasycznej, gdzie wierność jest cnotą, a wzajemność faktem upragnionym, dziwią i zaskakują powyższe stwierdzenia, gdyż doprawdy trudno uwolnić się od schematów psychologicznego przeżywania utrwalonych przez pokolenia. A w innym miejscu czytamy: "Na nas, dzieci spada niepotrzebny i niesprawiedliwy ciężar tryumfów i porażek rodziców: dostatecznie trudno jest dźwigać własne życie." (str. 11)
No
dobrze, na naszym kontynencie, czy na każdym innym dokąd
przemieszczamy się już z niezwykłą łatwością, nie pozostaje
nic innego, jak dźwigać własne życie, choć od doświadczeń
rodziców uwolnić się jest bardzo trudno.
Edmundo
Paz Soldan "Śmierć na ulicy
Unzueta” (przeł. Tomasz Pindel, Kraków muchaniesiada.com
Kraków 2006)