Po prostu rewelacja
To nieczęsto się zdarza. Czytelnik bierze do ręki książkę i nie może się od niej oderwać. Tak było ze mną, kiedy przyniosłam z wypożyczalni „Hatszepsut” Ewy Kassali. Wydawca informuje, że jest to jedyna na świecie trylogia o władczyniach starożytnego Egiptu. Przed powieścią, którą w tym miejscu z entuzjazmem rekomenduję, ukazały się drukiem „Kleopatry” i „Boska Nefretete”, a to bynajmniej nie wyczerpuje dorobku tej autorki, poświęconego wybitnym kobietom zamierzchłej historii. Ta piękna powieść wprowadza autentyczne postaci egipskich dziejów piętnastego stulecia przed naszą erą. Tylko jedna postać uformowała się w wyobraźni autorki. Do pozostałych dotarła, śledząc materiały źródłowe w bibliotekach, archiwach, docierając do wybitnych egiptologów, odwiedzając światowe muzea i księgozbiory. Zatem Ewa Kassala wykonała gigantyczną pracę, a uwieńczyła ją literackim kunsztem.
Historyczna prawda została tutaj pokazana literackim talentem. Mamy w tej powieści zachwycający opis religii, bogów i bóstw, rytuałów, arcykapłanów, kapłanek, świątyń, pałaców, grobowców, szat i potraw, walk i potyczek. No i mamy historię miłości kobiety – faraona i człowieka z ludu – Senenmuta, który prześcignął ludzi swojego stanu, co zawdzięczał dzielności, błyskotliwej inteligencji, wszechstronnym uzdolnieniom i wielu innym cechom i zaletom, które zapewniały mu przychylność faraona, potem arcykapłana, którego znaczenie właściwie przekraczała moc władcy, wreszcie zjednało mu miłość księżniczki, ukochanej córki Totmesa I. Wedle boskich praw uznawanych za święte, władzę faraona dziedziczyli jego męscy potomkowie. Los zrządził, że odeszli do wieczności dwaj synowie Totmesa, a księżniczka nie mogła liczyć na sukcesję, choć już jako pięcioletnia dziewczynka towarzyszyła ojcu w wojnie, w której pokonano położony na południu kraj. Tam była świadkiem, jak odcinano ręce pokonanych. Aby żadna z nich już nie mogła wymierzyć broni przeciw Egiptowi. W tej wojnie uczestniczył też u początku swojej kariery przyszły ukochany księżniczki. To on władcy dostarczył największą ilość uciętych rąk, on został uznany za najbardziej walecznego wojownika i otrzymał stosowne do tego nagrody. Potem się okaże, czy był to sukces uczciwie osiągnięty.
Na skrzydełku obwoluty można przeczytać wyznanie jednej z czytelniczek, że oto czyta tę powieść piąty raz i za każdym razem ta lektura wyciska jej łzy z oczu. Kiedy zabrakło wśród żywych synów faraona, a nadzieja na trwanie dynastii była tylko w tym, że syn jednej z nałożnic, skojarzony z Hatszepsut spłodzi chłopca, a temu przypadnie sukcesja, wyszło na jaw, że ten, który miał zostać ojcem następcy, jest bardzo chorowity od dziecka i trzeba było rozmaitych starań ze strony kapłanek, by pobudzić jego męskość. Tymczasem Hatszepsut już miała intymne kontakty z pnącym się na niedościgłe rejony Senenmutem i owocem tej niedozwolonej, niemożliwej oficjalnie do spełnienia miłości były dwie dziewczynki, z których jedna zmarła wcześnie, a co się stało z drugą, równie śliczną, ambitną i utalentowaną jak jej matka, córka Totmesa, czytelnik sam się dowie. Relacje między zakochanymi autorka opisuje z niezwykłą delikatnością. Podobnie rzecz ma się z dojrzewaniem księżniczki, opisem rytuału poślubienia boga Amona – lektura tej powieści to uczta dla tych, którzy chcą poznać historię najpotężniejszego kiedyś kraju świata.
Wcale się nie dziwię, że powieści Ewy Kassali przetłumaczono na języki angielski i hiszpański, że otrzymała prestiżowe literackie nagrody Tę powieść z głęboką satysfakcją przeczytają feministki. A ja żałuję, że wysypałam z kart książki kartki, którymi zaznaczyłam miejsca zawierające ponadczasowe maksymy, które mówią o ludzkim losie, o przeznaczeniu kobiety, o różnicy między pierwiastkiem męskim i żeńskim w ludzkiej naturze.
Ewa Kassala „Hatszepsut”,Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2021.