sobota, 21 stycznia 2023

Jadwiga Wierzbiłło

 Powrót na ziemię przodków

 



Kiedy idąc do biblioteki z książkami do wymiany, nieraz mijam mecenasa z parteru mojej klatki schodowej. To miłe spotkania, bo też i człowiek przesympatyczny, cały w uśmiechach i życzliwościach, a na dodatek zawsze zagadnie, co oddaję do książnicy i na co aktualnie poluję. Ostatnio jednak zapytał „A Silva rerum”, czytałaś? Przystanęłam, bo systematycznie z łaciny uciekaliśmy, toteż moja znajomość „esperanta” wieków średnich jest nikła, czego w tym momencie pożałowałam. Na użytek szanownych, ewentualnych Czytelników podaję, że słowa te znaczą las rzeczy, a nazwa ta od szesnastego do osiemnastego wieku była używana na oznaczenie prowadzonych przez poszczególne rody kronik nie tylko zdarzeń rodzinnych, sąsiedzkich, ale też wszystkiego, co się działo wokół osoby spisującej rzeczy godne uwiecznienia. Bohater powieści, która nosi taki właśnie tytuł, który jest którymś członkiem szlacheckiego rodu, który przechowywał księgę i na bieżąco uzupełniał o tym, co się zdarzyło.

Jan Maciej Narwojsz ożeniony z Elżbietą Siedleszczyńską de domo, takiego jak on sam stanu, czyli szlachcianką nie może uznać się za wybrańca losu. Z cudem uciekli z kozackiej masakry. Uratowali majątek, z czasem Elżbieta doprowadziła dwór do świetności, ale pogrążona została w rozpaczy, kiedy zmarło jej dzieciątko. To była Anna Magdalena ochrzczona w 1659 roku, co po łacinie odnotował w rodowej księdze Jan Maciej. Na szczęście zachowały się przy życiu bliźnięta, Urszula i Kazimierz, nadzieja na kontynuację dziejów rodu Narwojszów.

Jak się okazało, panienka poczuła powołanie do stanu zakonnego i żadne perswazje nie zdołały dziewczynie wybić z głowy tego pomysłu, toteż cała czwórka pojechała na kilka miesięcy do Wilna, by rozpoznać, w jakim zgromadzeniu będzie dziewczynie najlepiej. Dokonali wyboru, mieszkając w domu owdowiałego Francuza, który posiadł umiejętność produkowania urządzeń strzelniczych. Mamy wiek siedemnasty, proch już został wynaleziony, fach cudzoziemca okazał się pożyteczny i dochodowy. Urszula znalazła się w nowicjacie, a jej brat bliźniaczy podjął edukację w kolegium jezuickim, na ówczesne czasy będącym wyższą uczelnią.

Porywające są opisy Wilna dźwigającego się z ruin. Autorką powieści jest Kristina Sabaliauskaite, mieszkająca w Londynie Litwinka o polskich korzeniach. Jest doktorem historii sztuki. Zdumiewa dociekliwość, z jaką dociera do wszelakich źródeł, które pozwalają jej odtworzyć dzieje Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Czytelnik, zwłaszcza o kresowym rodowodzie, tak jak ja, dowie się, że Wilno było ośrodkiem nauki, kultury, które ściągało mądrych ludzi z Zachodu, kształciło nie tylko w teologii, ale w prawie cywilnym również, a studenci wprowadzali malowniczy koloryt w ocalałe i odbudowywane mury miasta. Ponieważ już reformacja zrobiła swoje, więc i nie tylko katolicyzm, ale i protestanckie wyznania miały tutaj coś do powiedzenia.

Wracając do rodzinnego wątku, trzeba powiedzieć, że czego nie dokonały perswazje ojca i matki, zrealizowało jedno spojrzenie nowicjuszki w twarz szaławiły, przyjaciela bliźniaka, który natychmiast odwzajemnił płonące uczucie Urszuli i dzięki tej płomiennej miłości temperamentnej dziewczyny opuściła ona klasztor, wręcz błyskawicznie poślubiając Jana Kirdeja Bironta. I właśnie ta dziewczyna pozwoli uleczyć rany w pamięci studenta, który jako dziecko, błyskawicznie schowany przez ojca, był świadkiem okrutnej śmierci rodziców. Kozacy zostali zapamiętani jako bestialscy oprawcy niewinnej ludności.

Nie tylko dlatego, że powieść pozwala mi wrócić na ziemie moich przodków, ale przede wszystkim dla walorów poznawczych, patriotycznych, psychologicznych i romansowych gorąco rekomenduję powieść, w której nie ma ani jednego dialogu. Kiedy pełna emocji skończyłam lekturę, powiedziałam synowi, który turystycznie jeszcze przed pandemią pojechał do Wilna, że oto zakończyłam czytanie najpiękniejszej książki, jaką miałam w rękach w moim długim życiu. Nie wiem, czy uwierzył, ale wciąż jestem pod wrażeniem. Z tym większym zapałem zabrałam się za „Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata” Sławomira Kopera, podarowane pod choinkę przez moją progeniturę, która zna moją fascynację okresem Rzeczypospolitej Dwojga Narodów.

Kristina Sabaliauskaite „Silva rerum” przełożyła Izabela Korybut Daszkiewicz, Wydawnictwo Znak Kraków 2015.