Każdy, kto jest do mnie
podobny, powinien wziąć do ręki biograficzną powieść "Prawdziwa
Sophia Loren" Bertranda Meyera Stableya. Wyjaśnię,dlaczego
jest takie ważne to podobieństwo. Bo ja nie jestem ani wysoki, ani
przystojny, nie mam też bujnej czupryny ani ognistego spojrzenia.
Muszę uważać, jak proszę dziewczynę do tańca, żeby nie okazało
się, że sięgam jej do nosa. No więc lektura tej książki podnosi
na duchu takich facetów jak ja. No bo jeżeli ta wspaniała aktorka
zakochała się i poślubiła reżysera nazwiskiem Carlo Ponti,
mężczyznę podobnego do mojej postury, to może i mnie przytrafi
się coś podobnego.
Matka przyszłej aktorki była
bardzo urodziwa. Tak urodziwa, że rozkochała w sobie reżysera i
urodziła mu córkę, ale niestety dziewczynka pozostała dzieckiem
nieślubnym, gdyż reżyser nie miał zamiaru poślubić partnerki.
Wysoka i chuda dziewczyna
najpierw była brzydka, a potem wyładniała i nawet wygrała konkurs
piękności. O tym, że poznała i poślubiła znanego reżysera, wie
każdy. Była od Carla wyższa, ale ani jej, ani jemu to nie
przeszkadzało. Robiła karierę, rozwijała swój talent, żeby nie
tylko uroda była jej atutem. Z tym poślubieniem łatwo nie było,
bo włoskie prawo nie uznawało rozwodów, a Carlo już raz był
żonaty.
Kochała swojego brzydkiego,
ale wybitnego męża i wszystko wskazuje na to, że pozostawała mu
wierna. Ale nie każdy wie, że oboje nadużyli prawa podatkowego i
znana już aktorka spędziła miesiąc we włoskim areszcie.
Wyplątała się z tej trudnej sytuacji, ale gazety miały używanie.
I kto by pomyślał, że ta
wspaniała aktorka lubiła gotować i wcale za pospolitą kuchtę
się nie uważała. Miała swoje specyficzne przemyślenia. Czas się
dla niej zatrzymał, nie traciła urody, ale mawiała tak: "Ciało
zachowuje jędrność, jeśli dusza pozostaje młoda. W przeciwnym
razie wszystko się wali. Wydobyć to, co najlepsze z tego, czym
obdarzyła nas natura".
Była osobą pełną pasji,
pracowitą i wytrwałą. Tym cechom zawdzięczała swoje sukcesy. Nie
tolerowała leni. Uważała, że "Ludzie, którzy nie mają nic
do roboty, zawsze krytykują. Krytykowanie to nic innego, jak
bezproduktywne spędzanie czasu na mówieniu o innych". Bardzo
mi się to podoba, bo znam niejedną pleciugę, która powinna to
wziąć sobie do serca, że samo krytykowanie jeszcze świata nie
zmienia na lepsze.
Zofia, że tak nazwę ją
spolszczonym imieniem, została matką i bardzo sobie ceniła tę
życiowa rolę. Może dlatego, że sama wyrosła bez ojca, bardzo
sobie ceniła rodzinę. W jej przekonaniu "...rodzina jest
najlepszą ochroną przed życiowymi problemami". Więc i ja
postanawiam założyć rodzinę, żeby mieć oparcie w kimś bliskim,
jak bracia i siostry oddalą się w swoje życie..
Lubię takie książki, które
opowiadają o prawdziwym życiu i poprawiają człowiekowi humor, a
przy tym czyta się je bardzo lekko.
Bertrand Meyer Stabley
"Prawdziwa Sophia Loren", z francuskiego tłum. Piotr
Wrzosek, Warszawa 2009, Klub Dla Ciebie.