Do szpiku kości
W
niewłaściwej kolejności czytałem dwie książki Szczepana
Twardocha. A wypożyczyłem je dzięki temu, że zainteresowała mnie
rekomendowana przez Was powieść Kristiana Nowaka „Wszyscy,
których znam, są chorzy psychicznie”. Tam właśnie pada nazwisko
Twardocha, wymieniane wśród uznanych pisarzy, którym bohater chce
dorównać. I powiem ze wstydem, że umknęły mi wszystkie ważne
rzeczy. I
to, że pisarz ten otrzymał Paszport Polityki za „Morfiny”,
nagrodę publiczności towarzyszącą Literackiej Nagrodzie Nike,
Wawrzyn Śląski, a także literacką, niemiecką nagrodę Brücke
Berlin za powieść „Drach”, o nominacjach do innych nagród nie
wspominając.
Zapragnąłem jak najszybciej nadrobić to czytelnicze zaniedbanie.
Szkoda jednak, że najpierw wziąłem do ręki później (2017)
wydaną „Balladę o pewnej panience”, a dopiero potem „Drach”
(2014).
Pierwsza
z wymienionych pozycji jest zbiorem opowiadań, a jak wyczytałem na
okładce, zawiera „wszystko, co w pisarstwie Szczepana Twardocha
najlepsze”. Miłość, pożądanie bez miłości, gniew,
namiętność, gorzkie i bolesne tajemnice ciała i psychiki,
współczesne realia, elektronika, bez której ani artysta, ani
inżynier, ani szukające siebie pary nie potrafią się już obyć.
Mężczyźni skazani na sukces i kobiety skazane na niegasnący,
zaspokajany z byle kim popęd. Z trudem znajdując słowa, które
oddałyby niezwykłość tej prozy, posłużę się opinią z
okładki: „Magnetyzująca wyobraźnia, przewrotne fabuły, humor -
często czarny. (…) Cielesność, psychiczne osaczenie, graniczne
momenty, uczucia, którym często towarzyszy mrok. Bogactwo języka i
stylu”. Tyle na temat „Ballady o pewnej panience”.
Wszystko,
o czym była mowa w odniesieniu do wspomnianego zbioru opowiadań, ma
również w całej pełni odniesienie do powieści „Drach”.
Czytelnik nie znajdzie w niej spisu rozdziałów. Poszczególne
sekwencje narracji rozdzielone są wymienionymi po kilka i więcej
latami. Najstarszy jest rok 1241. Najbliższy naszej współczesności
– 2014. To nie jest lektura łatwa i przyjemna. Książka
naszpikowana jest gwarą śląską oraz zdaniami w języku
niemieckim. Kto ich nie zna, napotka opór w zrozumieniu pewnych,
licznych zresztą fraz. Powieść jest właściwie sagą, która
prowadzi dzieje kilku śląskich rodów przez minione stulecie aż do
współczesności drugiej dekady wieku XXI. Historia splata dzieje
tych rodów. Ich przedstawiciele zakochują się, poślubiają,
zdradzają lub dochowują wierności na przekór temu, co niesie los.
Mężczyźni walczą, kobiety rodzą, wychowują kolejne okolenia,
żywią i trwają w zatroskaniu o swoje rodziny.
Czytając
stwierdziłem, że autor narratorką i głównym obserwatorem czyni
Dracha. Sięgam do słownika, by poznać znaczenie tego słowa, gdyż
jestem przekonany, że tak autor nazwał Ziemię, narratorkę i
współuczestniczkę wszelkich zdarzeń na ziemi i w jej kopalnianych
czeluściach, ale Ślązacy nazywają tak między innymi i latawce, i
rozrabiaki, nie licząc innych znaczeń, które
w tym miejscu niekoniecznie muszą być przywoływane.
Jakbym
pisał szkolne wypracowanie, podkreśliłbym walor historycznego
poznania, zwróciłbym uwagę na gruntowna znajomość postaw
Ślązaków, ich obyczajów i tradycji. Zastosowana przez autora
konstrukcja pozwala konfrontować zmiany zachodzące przez
dziesięciolecia, gdyż Twardoch swobodnie poczyna sobie z czasem.
Coś dzieje się na przykład dziesiątego września na konkretnej
ulicy, na konkretnym piętrze danego bloku, a zaraz rzecz rozgrywa
się w tym samym czasie, ale piętnaście, a nawet sześćdziesiąt
lat wcześniej, w tym samym miejscu albo kilkanaście kilometrów
dalej. Zatem mamy do czynienia ze spiętrzeniem miejsca i czasu, a
bohaterów łączy strumyczek krwi biegnący i rozwidlający się od
poczęcia poprzez kolejne pokolenia, w których ta krew kołacze
kilkanaście, albo i kilkadziesiąt lat wcześniej. A w tym czasie
dokonuje się ewolucja społeczna, dokonuje się awans, bo wnuk
górnika zostaje architektem, a syn polonistą, itp., itd. Odbywa się
też inny proces. Śląsk nie jest jednolity narodowościowo. Więc
mieszkańcy tej samej wsi mówią po niemiecku, gwarą śląską, ale
po polsku również, a potem, wplątani w powstania i wojny,
określają swoją tożsamość Niemca czy Polaka, a to będzie
rzutować na ich działania.
Prof.
Ryszard Kaczmarek, historyk, badacz dziejów Śląska napisał:
„Górny Śląsk Twardocha jest prawdziwy bolesną brutalnością i
nieraz wulgarnością połączoną ze specyficznym etycznym
kodeksem, z którego wychowani tutaj ludzie nigdy nie zrezygnują,
nawet jeśli znajdują się na granicy upodlenia. Gratuluję autorowi
odwagi.” A ja gratuluję świetnej prozy, której gorzka prawda o
życiu przenika czytelnika do szpiku kości.
Szczepan
Twardoch „Drach”, Wydawnictwo Literackie Kraków 2014, „Ballada
o pewnej panience”, Wydawnictwo Literackie , Kraków 2017