Każdy akt fizycznej miłości wiąże się z ryzykiem. Jeśli jest spontaniczny i omija zabezpieczenia znane od starożytności, może skutkować nieplanowaną ciążą, chorobą weneryczną albo ryzykiem AIDS. Będę w tym miejscu rekomendować powieść, której autorka Hanna Fielding chwalona jest za porywające pozycje o miłości. Teraz romanse częściej nazywane są harlekinami, ale jak je zwał, tak zwał, na jedno wychodzi: on i ona albo oni lub one mają się ku sobie z nieprzepartą siłą. O ile druga i trzecia konfiguracja nie wiąże się z nieplanowanym rodzicielstwem, o tyle ta pierwsza… i owszem, jak przekonała się Catriona. Na pierwszych stronach romansu poznajemy ją jako bardzo wziętą psycholożkę o specjalności muzykoterapii, do której znacznie wcześniej trzeba umawiać terminy konsultacji, a do której pokonując wszystkie przeszkody dociera znakomita śpiewaczka Calandra Rolando Monteverdi, zresztą włoska hrabina z posiadłości nad jeziorem Como. Teraz internet jest za najlepszego przewodnika, więc ona uznaje, że tylko ta specjalistka potrafi pomoc jej synowi, który w wypadku samochodowym stracił wzrok. To jedyny syn divy operowej, znakomity pianista i kompozytor. Już jest rozrywany po obu stronach oceanu. Ma za sobą po wypadku próbę samobójczą, a cały świat leżał u jego stóp. Był sławny i bogaty, a tak przystojny, że mógł przebierać w kobietach jak w ulęgałkach. Który mężczyzna nie pragnąłby takiego losu? A która matka nie zrobiłaby wszystkiego, by ratować tak utalentowanego potomka? Przypadkiem trafia na fotografię, na której widzi syna z dziewczyną. Po nitce do kłębka ustala, że ta z fotografii sprzed lat to właśnie znakomita terapeutka.
Narracja cofa się o dziesięć lat. Osiemnastolatka ulega urokowi pianisty, wybiera się na jego recital, a sama aspiruje do słynnej akademii muzycznej, gdzie będzie kształcony jej fenomenalny sopran. Sprawy tak się potoczą, że spędzi upojną noc z wirtuozem. To jej pierwsze erotyczne doświadczenie. On zdumiewa się, że oto pozbawił studentkę dziewictwa.
A czytelnik ma przyjemność przeczytać na okładce, że „Koncert” to „Jedna z najbardziej romantycznych powieści, jakie kiedykolwiek powstały…”. Nic dodać, nic ująć. Opisy scen miłosnych są wzruszające i dowodzą, że wszelkie zauroczenie zaczyna się od pierwszego wrażenia, jakie robi późniejszy obiekt uwielbienia. A czytelnik odnosi wrażenie, jakby przyroda południowej Francji i północnych Włoch sprzyjała tej fascynacji. Jak się okaże, upojna noc zaowocuje ciążą, do której dziewczyna nie przyzna się pianiście, który wyruszył na atrakcyjne tournée do Ameryki. Ona nie chce stanąć na drodze jemu do jeszcze bardziej błyskotliwej kariery. A jemu ten seksualny epizod zapada gdzieś daleko w zakamarki pamięci.
Umberto, ta pierwsza miłość i pierwsze seksualne doznanie, pozostaje przez dziesięć lat jedynym emocjonalnym doświadczeniem Catriony. Już żaden mężczyzna nie zdobędzie jej serca. Ono należy do Umberto i do synka. Obaj nie wiedzą o swoim istnieniu. Ona udaje, że jest wdową. Rezygnuje dla dziecka z kariery śpiewaczki. Jej ojciec nie żyje, wielkim oparciem jest matka. Nie potępia córki, która oszukuje, że ojcem dziecka jest przygodny turysta.
W miarę postępującej lektury, a rekomendowana pozycja liczy sobie 551 stron, pomijając bardzo interesujący wywiad z autorką, napięcie czytelnika rośnie. Szuka odpowiedzi na pytania: czy bohaterka zdecyduje się na wyjazd do Włoch, czy zostawi synka, matkę i założone przez siebie centrum rehabilitacji na całe trzy miesiące? Czy pozwoli, zjawiając się pod zmienionym nazwiskiem, na rozpoznanie przez dawną miłość? Czy wyjawi mu, że jest ojcem, czy synkowi odkryje mistyfikację, że jego ojciec nie osierocił go, bo jest tym ociemniałym wirtuozem? Matka namawia ją do wyjawienia prawdy, gdyż ojciec ma prawo wiedzieć o istnieniu syna, a chłopiec o tym, że nie jest półsierotą?
Recenzenci mają rację, to porywająca, a na dodatek optymistyczna lektura. Traktuje o tym, że wierność jest możliwa, a częste, ale płytkie przygody na zagłuszą prawdziwej, głębokiej miłości. Gorąco polecam „Koncert” miłośnikom pięknej prozy, a ci, którzy lubią wątki sensacyjne, też się nie zawiodą. Autorka zdobyła liczne nagrody za swoje romanse.
Hannah Fielding „Koncert” tłumaczenie Anna Esden-Tempska, Michał Ignar, London Wall Publishing (pierwsze wydanie w Polsce), sp.z o.o, Warszawa 2020
Narracja cofa się o dziesięć lat. Osiemnastolatka ulega urokowi pianisty, wybiera się na jego recital, a sama aspiruje do słynnej akademii muzycznej, gdzie będzie kształcony jej fenomenalny sopran. Sprawy tak się potoczą, że spędzi upojną noc z wirtuozem. To jej pierwsze erotyczne doświadczenie. On zdumiewa się, że oto pozbawił studentkę dziewictwa.
A czytelnik ma przyjemność przeczytać na okładce, że „Koncert” to „Jedna z najbardziej romantycznych powieści, jakie kiedykolwiek powstały…”. Nic dodać, nic ująć. Opisy scen miłosnych są wzruszające i dowodzą, że wszelkie zauroczenie zaczyna się od pierwszego wrażenia, jakie robi późniejszy obiekt uwielbienia. A czytelnik odnosi wrażenie, jakby przyroda południowej Francji i północnych Włoch sprzyjała tej fascynacji. Jak się okaże, upojna noc zaowocuje ciążą, do której dziewczyna nie przyzna się pianiście, który wyruszył na atrakcyjne tournée do Ameryki. Ona nie chce stanąć na drodze jemu do jeszcze bardziej błyskotliwej kariery. A jemu ten seksualny epizod zapada gdzieś daleko w zakamarki pamięci.
Umberto, ta pierwsza miłość i pierwsze seksualne doznanie, pozostaje przez dziesięć lat jedynym emocjonalnym doświadczeniem Catriony. Już żaden mężczyzna nie zdobędzie jej serca. Ono należy do Umberto i do synka. Obaj nie wiedzą o swoim istnieniu. Ona udaje, że jest wdową. Rezygnuje dla dziecka z kariery śpiewaczki. Jej ojciec nie żyje, wielkim oparciem jest matka. Nie potępia córki, która oszukuje, że ojcem dziecka jest przygodny turysta.
W miarę postępującej lektury, a rekomendowana pozycja liczy sobie 551 stron, pomijając bardzo interesujący wywiad z autorką, napięcie czytelnika rośnie. Szuka odpowiedzi na pytania: czy bohaterka zdecyduje się na wyjazd do Włoch, czy zostawi synka, matkę i założone przez siebie centrum rehabilitacji na całe trzy miesiące? Czy pozwoli, zjawiając się pod zmienionym nazwiskiem, na rozpoznanie przez dawną miłość? Czy wyjawi mu, że jest ojcem, czy synkowi odkryje mistyfikację, że jego ojciec nie osierocił go, bo jest tym ociemniałym wirtuozem? Matka namawia ją do wyjawienia prawdy, gdyż ojciec ma prawo wiedzieć o istnieniu syna, a chłopiec o tym, że nie jest półsierotą?
Recenzenci mają rację, to porywająca, a na dodatek optymistyczna lektura. Traktuje o tym, że wierność jest możliwa, a częste, ale płytkie przygody na zagłuszą prawdziwej, głębokiej miłości. Gorąco polecam „Koncert” miłośnikom pięknej prozy, a ci, którzy lubią wątki sensacyjne, też się nie zawiodą. Autorka zdobyła liczne nagrody za swoje romanse.
Hannah Fielding „Koncert” tłumaczenie Anna Esden-Tempska, Michał Ignar, London Wall Publishing (pierwsze wydanie w Polsce), sp.z o.o, Warszawa 2020