Toksyczna moc sekty
Kiedy czytałem „Arkę”, w mojej pamięci odżyły wspomnienia z czasów, kiedy żywo interesowałem się sektami. Nawet blisko współpracowałem z parlamentarzystą, który badał problem w trybie podjętej interwencji poselskiej. Potem miałem okazję w domu znajomych toczyć rozmowę z członkami jednej z polskich sekt, którzy za wszelką cenę chcieli mnie zjednać do tej wspólnoty. Byli zaproszeni przez córkę moich znajomych, piękną dziewczynę, już przez nich zwerbowaną. Nikt z obecnych nie został pozyskany na członka sekty, ale dziwnym trafem wszystkie oporne osoby po ich wyjeździe doznały dziwnych dolegliwości, tak jakby spłynęła na nich jakaś negatywna moc. Oczywiście za parę dni dolegliwości minęły, ale uczestników tego spotkania po paru miesiącach poraziła wiadomość, że córka moich znajomych nie żyje. Dochodzenie ustaliło, że popełniła samobójstwo. Już nie śledziłem przebiegu tej sprawy, nie potrafiłem jej związać z przynależnością wykształconej dziewczyny do sekty, ale co pewien czas media donosiły o zbiorowych samobójstwach członków rozmaitych sekt w USA, w Europie i Azji.
Piszę o tym, gdyż znakomicie napisana powieść „Arka” to thriller autorstwa amerykańskiego pisarza Boyda Morrisona. Ten znakomicie wykształcony w naukach ścisłych i technicznych młody człowiek zbudował narrację na biblijnej historii potopu i arki, dzięki której Noe uchronił przed zagładą swoją rodzinę i po parze rozmaitych zwierząt. Z pokolenia na pokolenie przechodzi przekonanie, że arka gdzieś trwa przez tysiąclecia. Bohaterką powieści jest Dilara, która przebywa w Peru na wykopaliskach. Podobnie jak jej ojciec, jest archeologiem. To właśnie on próbował odkryć, gdzie znajduje się arka. I właśnie trzy lata temu młoda kobieta dowiaduje się, że jej ojciec nie żyje, ale dochodzenie nie ujawniło, w jakich okolicznościach zginął i gdzie spoczywa jego ciało. Córka, wcześniej osierocona przez matkę, jest w rozpaczy i za wszelką cenę pragnie ujawnić fakty związane ze śmiercią ojca.
Otrzymuje wskazówkę, z kim ma się spotkać w tej sprawie. I kiedy już ma dojść do wyjawienia tajemnicy, wskazany człowiek umiera. Policja uznaje, że doszło do zawału. Dilara jest przekonana, że został otruty, a śmierć miała zamknąć mu usta. Kilka ostatnich jego słów wskazuje na osoby, które mogą odpowiedzieć na pytanie, czy archeolog odnalazł arkę i dlaczego zginął. Młoda uczona rusza wskazanym tropem. Dociera do wiadomości, że sekta działa przewodzona przez szalenie inteligentnego guru i ogromnie bogatego. On skupił wspólnotę, wmawiając członkom sekty, że Bóg przygotował zagładę ludzkości, która łamie wszystkie przykazania. Ocaleją tylko wierzący, nieliczni. Reszta ludzkości zginie otruta specyfikiem, skrywanym w arce.
Fanatyk jest przekonany, że Bóg nie zesłał potopu, tylko zarazę i chce zmusić córkę archeologa, by wyjawiła odkrycie ojca, czyli wskazała, gdzie w Górze Ararat schowany jest korab sprzed tysiącleci, a w nim trucizna, która umożliwi mu zagładę ludzkości.
Z każdym rozdziałem rośnie napięcie. Dilara zyskuje pomoc znakomitego inżyniera i jego przyjaciół. On jest wdowcem, a ona pierwszą kobietą, która zwraca uwagę tego mężczyzny.
Do ostatniej strony czytelnik nie wie, czy Dilara odkryje zagadkę śmierci ojca. Czy nie dopuści do planowanej przez fanatyka zagłady współczesnych grzeszników? Czy ojciec inżyniera, wysoko postawiony generał przejmie truciznę, by wykorzystać ją w celach wojskowych?
Gorąco polecam. Powieść ma wiele elementów poznawczych, traktuje o zdobyczach techniki już istniejących i takich, których można spodziewać się w najbliższych latach.
Z podziękowań autora wynika, jak wielu konsultantów przywołał do pomocy, by napisać powieść i rzetelnie, i zajmująco. Nic dziwnego, że ta pozycja została zarekomendowana do wielu nagród. Trzeba ją koniecznie przeczytać.
Boyd Morrison „Arka”, z angielskiego przełożyła Monika Wyrwas Wiśniewska, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2010.