Międzynarodówka sprzed dwóch tysięcy lat
Jest drugi wiek naszej ery. W Rzymie mieszkają i przyjaźnią się trzej chłopcy. Jeden jest synem Rzymianina, drugi pochodzi z żydowskiej rodziny, a trzeci jest Grekiem. Wszyscy uczęszczają do szkoły retoryki, ktoś by pomyślał, że syn Rzymianina zostanie prawnikiem, ale jego wybór jest zupełnie inny. Podobnie jak ojciec, chce realizować swoje ambicje w armii cesarza. W tej hierarchii ojciec doszedł bardzo wysoko, był nawet legatem na ziemi brytyjskiej, a potem Judei.
Tak więc Sekstus dokonuje podwójnego wyboru, wstępuje do armii, ale jednocześnie rezygnuje z miłości. Jeden z przyjaciół ma śliczną siostrę, ulega jej urokowi z wzajemnością, ale jako rycerz nie może jej poślubić, więc kiedy zostaje odkomenderowany do zmagania się z plemionami w obecnej Brytanii, z bólem serca opuszcza ukochaną, a ta poślubia Żyda. Zanim to nastąpi, chłopcy chcą przeżyć seksualną inicjację, korzystając z usługi pięknej kobiety ulicznej, brutalnie potraktowanej przez jednego z nich. Kiedy trafia im się pójść na igrzyska w Koloseum, gdzie skupiona jest grupka chrześcijan, na których wypuszczono wygłodniałe lwy, ten, który brutalnie potraktował kobietę uliczną, widzi, że ona znajdzie się wśród ofiar masakry, entuzjastycznie przyjętej przez zgromadzony tłum.
Czytelnik z bohaterem przenosi się do Judei. Tam wybucha powstanie. Izraelici buntują się przeciw zakazowi obrzezania, a kiedy dowiadują się, że cesarz planuje odbudowę świętego miejsca w Jerozolimie, gdzie stanie świątynia dla wielu bóstw, czczonych w różnych regionach opanowanych przez cesarstwo, uznają to za świętokradztwo.
Kiedy sprawy toczą się w Judei, czytelnik dowiaduje się, że Żydzi, dziś powiedzielibyśmy starozakonni, chrześcijan traktują jako groźną sektę. Ci zaś gotowi są znieść wszystko, by chronić wiarę w Mesjasza. Żydzi wciąż oczekują jego przyjścia, lekceważąc to, co mówi się o cieśli z Nazaretu sprzed stu lat.
Czytając opis tych antagonizmów przypomniałem sobie, jak co pewien czas słyszę dźwięk domofonu, a potem słowa sympatycznych kobiet, wpraszających się na rozmowy, których tematem ma być Biblia oraz Jahwe. Moje sąsiadki traktują nieproszonych gości opryskliwie, z lekceważeniem, a ja sobie myślę, że mijają stulecia, a religie wciąż wojują ze sobą na różne sposoby.
Autorem „Apokryfu” jest Wojciech Dutka, historyk, którego wcześniej wydane pozycje, osadzone w minionych wiekach, wzbudziły wielkie zainteresowanie czytelników. Zawsze wydawało mi się, że dużo wiem, jak powstało i rozwijało się Cesarstwo Rzymskie, jakie były początki chrześcijaństwa, ale czytając tę powieść nabrałem wiele podziwu dla warsztatu pisarza, dla jego dociekliwości, do kunsztu łączenia wątków historycznych z losami bohaterów. W tytule użyłem słowa międzynarodówka, gdyż rzymskie podboje, miksowanie nacji, narodów, kultur, wierzeń i języków powodowało zjawisko multikulturowości. Nic dziwnego, że Hadrian chciał zunifikować wierzenia, pozostawiając wolność wyboru bóstw, jednak pod warunkiem, że kolejni cesarze mieli sobie przypisane boskie przymioty.
Powiem tylko na koniec, że prawa historii stawiały bohaterów w pozycji wrogów, a to z kolei powodowało konieczność uśmiercania tych, których łączyła przyjaźń, a nawet miłość. Więc z woli autora kolejne zdarzenia rozgrywające się na obszarze od krańców Europy po dalekie azjatyckie kraje doprowadzą do spotkania głównego bohatera z odrzuconą miłością. Autor nagromadził wiele opisów dotyczących broni legionistów, metod walk, organizacji wojennych kampanii, potraw, upraw, zwyczajów, a to wszystko sprawia, że zaspokajany jest na każdej stronie głód poznania czytelnika. Kiedy kończyłem spisywane tych uwag, zrobiłem przerwę na obejrzenie wiadomości, doznawałem niepokoju, co będzie się działo w Paryżu w dniu narodowego święta Francuzów. Po ostatnich dniach obfitujących w obrazy prawie wojny domowej, płonących aut i grabionych sklepów można się było spodziewać najgorszego. Co prawda dzień jeszcze się nie skończył, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji rozruchów, w których emigranci zmierzą się z francuskimi siłami obrony spokoju i porządku.
Powieść Wojciecha Dutki zachęciła mnie, by sięgnąć po inne pozycje tego dociekliwego autora, na przykład „Kurier z Teheranu”, „Czerń i purpura” czy „Bractwo Mandylionu”.
Wojciech Dutka „Apokryf”, Wydawnictwo Lira, Warszawa 2021.
Jest drugi wiek naszej ery. W Rzymie mieszkają i przyjaźnią się trzej chłopcy. Jeden jest synem Rzymianina, drugi pochodzi z żydowskiej rodziny, a trzeci jest Grekiem. Wszyscy uczęszczają do szkoły retoryki, ktoś by pomyślał, że syn Rzymianina zostanie prawnikiem, ale jego wybór jest zupełnie inny. Podobnie jak ojciec, chce realizować swoje ambicje w armii cesarza. W tej hierarchii ojciec doszedł bardzo wysoko, był nawet legatem na ziemi brytyjskiej, a potem Judei.
Tak więc Sekstus dokonuje podwójnego wyboru, wstępuje do armii, ale jednocześnie rezygnuje z miłości. Jeden z przyjaciół ma śliczną siostrę, ulega jej urokowi z wzajemnością, ale jako rycerz nie może jej poślubić, więc kiedy zostaje odkomenderowany do zmagania się z plemionami w obecnej Brytanii, z bólem serca opuszcza ukochaną, a ta poślubia Żyda. Zanim to nastąpi, chłopcy chcą przeżyć seksualną inicjację, korzystając z usługi pięknej kobiety ulicznej, brutalnie potraktowanej przez jednego z nich. Kiedy trafia im się pójść na igrzyska w Koloseum, gdzie skupiona jest grupka chrześcijan, na których wypuszczono wygłodniałe lwy, ten, który brutalnie potraktował kobietę uliczną, widzi, że ona znajdzie się wśród ofiar masakry, entuzjastycznie przyjętej przez zgromadzony tłum.
Czytelnik z bohaterem przenosi się do Judei. Tam wybucha powstanie. Izraelici buntują się przeciw zakazowi obrzezania, a kiedy dowiadują się, że cesarz planuje odbudowę świętego miejsca w Jerozolimie, gdzie stanie świątynia dla wielu bóstw, czczonych w różnych regionach opanowanych przez cesarstwo, uznają to za świętokradztwo.
Kiedy sprawy toczą się w Judei, czytelnik dowiaduje się, że Żydzi, dziś powiedzielibyśmy starozakonni, chrześcijan traktują jako groźną sektę. Ci zaś gotowi są znieść wszystko, by chronić wiarę w Mesjasza. Żydzi wciąż oczekują jego przyjścia, lekceważąc to, co mówi się o cieśli z Nazaretu sprzed stu lat.
Czytając opis tych antagonizmów przypomniałem sobie, jak co pewien czas słyszę dźwięk domofonu, a potem słowa sympatycznych kobiet, wpraszających się na rozmowy, których tematem ma być Biblia oraz Jahwe. Moje sąsiadki traktują nieproszonych gości opryskliwie, z lekceważeniem, a ja sobie myślę, że mijają stulecia, a religie wciąż wojują ze sobą na różne sposoby.
Autorem „Apokryfu” jest Wojciech Dutka, historyk, którego wcześniej wydane pozycje, osadzone w minionych wiekach, wzbudziły wielkie zainteresowanie czytelników. Zawsze wydawało mi się, że dużo wiem, jak powstało i rozwijało się Cesarstwo Rzymskie, jakie były początki chrześcijaństwa, ale czytając tę powieść nabrałem wiele podziwu dla warsztatu pisarza, dla jego dociekliwości, do kunsztu łączenia wątków historycznych z losami bohaterów. W tytule użyłem słowa międzynarodówka, gdyż rzymskie podboje, miksowanie nacji, narodów, kultur, wierzeń i języków powodowało zjawisko multikulturowości. Nic dziwnego, że Hadrian chciał zunifikować wierzenia, pozostawiając wolność wyboru bóstw, jednak pod warunkiem, że kolejni cesarze mieli sobie przypisane boskie przymioty.
Powiem tylko na koniec, że prawa historii stawiały bohaterów w pozycji wrogów, a to z kolei powodowało konieczność uśmiercania tych, których łączyła przyjaźń, a nawet miłość. Więc z woli autora kolejne zdarzenia rozgrywające się na obszarze od krańców Europy po dalekie azjatyckie kraje doprowadzą do spotkania głównego bohatera z odrzuconą miłością. Autor nagromadził wiele opisów dotyczących broni legionistów, metod walk, organizacji wojennych kampanii, potraw, upraw, zwyczajów, a to wszystko sprawia, że zaspokajany jest na każdej stronie głód poznania czytelnika. Kiedy kończyłem spisywane tych uwag, zrobiłem przerwę na obejrzenie wiadomości, doznawałem niepokoju, co będzie się działo w Paryżu w dniu narodowego święta Francuzów. Po ostatnich dniach obfitujących w obrazy prawie wojny domowej, płonących aut i grabionych sklepów można się było spodziewać najgorszego. Co prawda dzień jeszcze się nie skończył, ale mam nadzieję, że nie dojdzie do eskalacji rozruchów, w których emigranci zmierzą się z francuskimi siłami obrony spokoju i porządku.
Powieść Wojciecha Dutki zachęciła mnie, by sięgnąć po inne pozycje tego dociekliwego autora, na przykład „Kurier z Teheranu”, „Czerń i purpura” czy „Bractwo Mandylionu”.
Wojciech Dutka „Apokryf”, Wydawnictwo Lira, Warszawa 2021.