Od wczesnej wiosny dowiadywałem się, jak wielu moich znajomych podróżuje do Rzymu. Ale córka pani Haliny z rodziną poczekała z wyjazdem do czerwca i niestety trafiła na straszliwie upały, o których donosiły media. A ja śledząc informacje wspominałem, jak było w czasie mojej młodości. Trzeba było postarać się o wizę i złożyć wniosek o przysługujący przydział dolarów, a były to przywileje dla osób ustosunkowanych nie byle jak. Niektórzy z nich docierali tylko do Wiednia, żeby tam zamienić złotówki i zarobić na tej niby zachodniej podróży. Zmieniło się, kiedy na Stolicy Piotrowej zasiadł już Święty Jan Paweł II, to wtedy kto mógł, organizował pielgrzymki do Rzymu, niedrogo, ale też nie luksusowo, co było szansą nawet dla niebogatych, ale religijnych. Też uskuteczniłem taki wyjazd autokarem, który z trudem dotarł do celu, a w marnym hoteliku co i rusz psuła się winda.
Co ja tutaj wspominam zgrzebne czasy, kiedy teraz podróżujemy samolotami, luksusowymi autokarami i nawet wypasionymi własnymi autami. No i Karen Swan - autorka tutaj rekomendowanej powieści „Spotkajmy się w Rzymie” pozwoli przywołać wspomnienia o Wiecznym Mieście, a kto tam jeszcze nie był, poczuje się zachęcony do wyjazdu w miejsce, gdzie historia piętrzy się warstwami pod zabudową, jaką zostawiły minione wieki, nie licząc już najnowszego stulecia. Bohaterką powieści jest Cesca, która mieszka w Rzymie i zarabia na czynsz w marnym pokoju, oprowadzając turystów. Żeby to robić, poznała doskonale dzieje Wiecznego Miasta, ale nie zarabia tak dużo, żeby opłacić wynajem wygodnego locum. Czytelnik wie, że nie ma żadnego kapitału, że opuściła Londyn z powodów, których nie ujawnia, tak jak pozostaje utajnione jej poprzednie źródło utrzymania. Jej rzymscy znajomi to barmani, kelnerzy, drobne urzędniczki, ale przypadek sprawia, że w pojemniku na śmieci znajduje torebkę z zagadkowym listem, którego z powodu przyzwoitości nie otwiera, ale dociekliwe sąsiadki rychło ustalają, że zguba należy do właścicielki olbrzymiego zabytkowego pałacu, w którego pobliżu mieszczą się skromne domy mieszkalne. I tu akcja gwałtownie się zmienia. Tesca zwraca właścicielce zgubę, ta jest majętną, owdowiałą hrabiną i zleca przewodniczce wysokie honorarium za spisanie jej biografii. A hrabina była wielokrotnie pokazywaną w mediach amerykańską i europejską celebrytką.
Teraz narracja biegnie równolegle w siedemdziesiątej dekadzie minionego już wieku i w roku 2017. Pojawiają się wątki romansowe i sensacyjne, dzieje rzymskiego rodu, historia braci bliźniaków i na koniec wychodzi na jaw zagadkowa przeszłość bohaterki.
Karen Swan, jak i formuje wydawca, to autorka wielu bestsellerów, ale też dociekliwa pisarka, bo śledząc wszystkie powieściowe wątki, czytelnik utwierdzi się w przekonaniu, jak bardzo rzetelnie przygotowała się do spiętrzenia intrygujących sytuacji i współczesnych, i tych sprzed dziesięcioleci. Polecam tę lekturę z powodu elementów i poznawczych, i psychologicznych i sensacyjnych.
Karen Swan „Spotkajmy się w Rzymie”, przełożyła z angielskiego Elżbieta Pawlik, wydawca Bukowy Las, Wrocław 2023.