Przeczytałem
jednym tchem powieść „Jutro”. Szczerze mówiąc wolę oglądać filmy albo powojować
na ekranie komputera włączając moje ulubione gry. Ostatnio, w czasie długiego
majowego weekendu nawet z kolegą urządziliśmy w lesie nad jeziorem pojedynek na
plastykowe kulki. Nic nam się nie stało, mieliśmy twarze zasłonięte takimi
specjalnymi ochraniaczami. To właśnie ten kumpel powiedział, że warto
przeczytać „Jutro”. Tam jest opisana historia kilkorga naszych rówieśników z
Australii. Kumplują się, mieszkają na farmach koło niedużego miasteczka, tylko
jedna dziewczyna ma bogatych rodziców.
Są wolne dni,
więc oni za zgodą rodziców wybierają się na wyprawę przez piekielne trudne
dojście wśród skał do doliny, w której kiedy żył zbieg. Uciekł od świata, bo
ścigało go prawo i miał obciążone sumienie. Dziewczyny i chłopcy chcieli trafić
na jego ślady. Kiedy przeżywali tę swoją przygodę, usłyszeli straszny huk. To
przelatywała jakaś dziwna eskadra. Ponieważ kończyły im się zapasy, postanowili
wrócić do domów po prowiant i inne rzeczy, o których wcześniej zapomnieli. I
wtedy okazało się…
Nie mogę
napisać, co się okazało, bo byłoby tak, jakbym podał zakończenie kryminalnego
filmu.
Powiem tylko, że
to, co tam zastali, było straszne, okropne i odmieniło ich życie o 180
stopni. Musieli teraz zdobyć się na
odwagę, podejmować ryzyko, ale nie to z gier komputerowych, ale to
najprawdziwsze na świecie. Niewymyślone. Musieli spojrzeć na siebie i
zastanowić się, co wybierają, dobro czy zło, przyjaźń czy wrogość, dobroć i
współczucie czy egoizm. A jedna z dziewczyn to wszystko opisuje. Tak jak jeden
z moich kumpli, który prowadzi blog. A jedna z dziewczyn przypomniała wiersz,
ale nie wiedziała, kto go napisał. W każdym razie ta zwrotka przypomniała jej się
właśnie tam i wtedy:
„W życia znoju i chaosie
Jedna trwa zasada
Cudze troski leczy dobroć
a własne odwaga”
Oni do tej pory
nie znali ani znoju, ani chaosu. A teraz stanęli twarzą w twarz z czymś
strasznym. I zaczęli zaglądać we własne sumienie. Jedna z dziewczyn, której
autor kazał być narratorką, mówi: „Czułam
w sercu sens poszukiwania dobra – często niewiele większy zwykłe pragnienie i
musiałam w niego wierzyć . Nazwijcie to, jak chcecie – instynktem, sumieniem,
wyobraźnią - ale przypominało to nieustanne analizowanie wszystkiego, co robię
w odniesieniu do pewnych wewnętrznych granic: ciągle tylko analizowanie i
analizowanie”.
Po przeczytaniu
tej powieści zacząłem się zastanawiać, czy w moim życiu są jakieś granice? Czy
wszystko mi wolno? Czy jestem gotowy do
poświęcenia? Czy potrafiłbym zabić w obronie własnej?
Chociaż nasi
rodzie narzekają, to jednak wiem, że nie znali głodu ani wojny, tego, o czym
opowiada moja prababcia. Oni też już nie musieli przeżywać tego, czego
doświadczyło pokolenie wojny. No więc warto przeczytać „Jutro” na progu
dorosłości, żeby zastanowić się, co nas czeka i jak się zachowamy w sytuacjach
prawdziwej szkoły przetrwania.
John Marsden - Jutro…kiedy zaczęła się wojna
(Tomorrow When The War”) Tłum. Anna Gralak. Kraków, Znak 2011.