piątek, 21 czerwca 2013

Grzegorz Trop - "Szemranie na wietrze"



 Kiedy przeczytałem, co Bartek Gorzęcki pisze o „Piątej czarownicy” angielskiego pisarza Grahama Mastertona, pomyślałem sobie, że ja nie jestem gorszy i też zachęcę tych, którzy lubią horrory, żeby sobie pożyczyli „Inne anioły” Lili St. Crow. To jest amerykańska autorka wypełnionych grozą romansów. Szczerze mówiąc ta powieść to nie jest romans, ale grozy w niej strasznie dużo. I szczerze mówiąc – nie czytałem nic innego tej pisarki.
Bohaterką powieści Crow jest szesnastoletnia dziewczyna, a wszyscy pozostali bohaterowie też dadzą się zaliczyć do grona nastolatków, no może bliższych wiekiem dorosłości. Ta bohaterka to Dru Anderson. Jej matka zmarła, kiedy dziewczynka miała pięć lat. Opiekowała się nią babcia ze strony ojca no i sam ojciec. Bardzo się kochali, a tata wprowadzał dziewczynę dziwny świat wampirów, wilkołaków i innych niesamowitych stworów, a jak się zorientowała, był czymś w rodzaju łowcy, polującego na te groźne dla człowieka istoty. Ale w końcu zapolowano na niego i ojciec Dru zmarł, a okoliczności tej śmierci były przerażające. Z tą chwila ekscytujące, ale w miarę bezpieczne życie dziewczynki zmieniło się diametralnie. Do tej pory też zmian nie brakowało, gdyż z ojcem przenosiła się z miasta do miasta i ze szkoły do szkoły, więc wszędzie była obca i wszędzie musiała walczyć o swoja pozycję. Nie miała przyjaciół, gdyż nigdzie nie zdążyła ich sobie zaskarbić. W ostatnim jednak mieście, tam, gdzie straciła ojca, zyskała przyjaciela imieniem Graves. On też był równie samotny jak ona.
Co się działo, dowie się czytelnik z kart książki. Dowie się, że oprócz realnego świata istnieje świat, jak go Dru nazywała – prawdziwy, a uaktywnia się on dopiero nocami. Mogę powiedzieć, że to jest baśń, ale tak wartko napisana, że czyta się ją jednym tchem.
Przed ostatnim rozdziałem autorka składa podziękowania wszystkim, którzy pomogli jej sfinalizować pisarski zamysł. Powiada, że bez ich pomocy pomysły byłyby tylko „szemraniem na wietrze”, a to określenie tak mi się spodobało, że dałem je w tytule tego tekstu i postanowiłem napisać opowiadanie pod tym nagłówkiem. Bo wyznam na koniec, że ja i lubię pisać niesamowite historie, tylko że jak na razie nikt nie chce ich drukować.
Lili St. Crow „Inne anioły”, Warszawa 2010, Wydawnictwo Amber, tłum. Ewa Skórska.