Postrzępiona proza
Szukałem
tytułu do rekomendacji książki zawierającej dwie niedługie
powieści „Słuchaj pieśni wiatru” i „Flipper roku 1973” i
nie przychodziło mi do głowy nic innego, jak ten właśnie powyższy
nagłówek. Autor, Haruki Murakami, uznawany jest za jednego z
najwybitniejszych pisarzy japońskich. MUZA wydrukowała już
kilkanaście jego powieści. W tej, którą rekomenduję, padają
znamienne słowa „Cywilizacja opiera się na przekazie. (...)
Jeżeli nie potrafi się czegoś wyrazić, jest zupełnie tak, jakby
to coś nie istniało. (...) Kiedy znikną rzeczy, które trzeba
wyrazić i przekazać, cywilizacja się kończy”.
Na
szczęście otacza nas mrowie rzeczy, a ich liczba wielokrotnieje,
zatem cywilizacja istnieje a liczni pisarze wychodzą z założenia,
że to, co istnieje, godne jest opisania. W tym przypadku zdarzenia
osnute są wokół dwóch podmiotów narratora i Szczura, a każdy z
nich usiłuje odnaleźć w życiu, do którego został przywołany,
jakiś sens. A nie jest to łatwe, bo w życiu trudno o miłość, o
szczęście, o sławę, o spełnienie. Szczur jest zamożny, nie ma
żadnych trosk bytowych, narrator odwrotnie. W pewnym sensie wiąże
ich przyjaźń. Spotykają się w barze Chińczyka. Ten nie jest
frustratem. Bierze życie takim, jakie ono jest. Zaś dwaj próbują
odnaleźć sens istnienia. Psycholog by powiedział, że są
nadwrażliwcami. Psychiatra rozpoznałby początki depresji, jakiejś
psychozy maniakalno-depresyjnej.
Wątki
zmieniają, się, urywają, wątek narratora doprowadzony zostaje do
finału, którym okazuje się stabilizacja w udanym małżeństwie po
wielu zerwanych związkach. Szczurowi jest trudniej. Przez
kilkanaście stron snuje się historia dziwacznego związku z
bliźniaczkami, z którymi mężczyzna dzieli noce spędzane w jednym
łóżku. Zjawiły się nie wiadomo skąd, pewnego dnia odjechały
nie wiadomo dokąd. Ale obie zapewniają, że mają dokąd wrócić.
Miłości w tym nie było ani odrobiny. A może była, tylko już
przeżywana i objawiana inaczej, niż do tego przyzwyczaiła nas
powieść dziewiętnastego i dwudziestego stulecia.
W
powieści pojawiają się antrakty. Są to fragmenty zapisane
cudownie poetyckim językiem. W tym języku na opisanie zwykłych
spraw przywoływane są niezwykle słowa. Jay, ten Chińczyk z baru
powiedział: „...jeżeli się tylko człowiek postara, ze
wszystkiego może wyciągnąć jakaś naukę. Nawet z najbardziej
trywialnej, najzwyklejszej rzeczy zawsze można się czegoś
nauczyć”, to prawda. Kiedy narrator mówi: „Problem polega na
tym, myślałem, że miejsca, do których ewentualnie bym pasował,
zawsze należą do poprzedniej epoki.” No i czytelnik, który czuje
się nieprzystosowany do swojej współczesności, odnajdzie w tym
siebie, uświadomi sobie, że nie jest sam w swoim nieprzystosowaniu.
A Chińczyk barman ma swoją diagnozę dla takiegoż stanu rzeczy.
Mówi: „Ludzie są okropnie nieudolni z pomysłami. Znacznie
bardziej niż sądzisz”.
Już
kończę, tylko przywołam jeszcze jeden cytat: „Pewnego dnia coś
nas chwyta za serce. Wszystko jedno co, coś niewielkiego. Paczek
róży, zgubiona czapka, sweter, który lubiliśmy w dzieciństwie
(...) jedna z drobnych rzeczy, dla których nigdzie nie ma już
miejsca. To coś błądzi po naszym sercu przez dwa lub trzy dni, a
potem wraca tam, skąd przyszło...W ciemność. W naszym sercu
wykopano kilka studni, przelatują nad nimi ptaki.”
Pomyślałem
sobie, że każdy ma w swoim sercu jakaś studnie, a w niej zasypane
różności. I nic się na to nie poradzi. Jest wyjście. Wziąć do
ręki Murakamiego i odszukać w tej poszarpanej książce
kawałki własnych niepokojów.
Haruki
Murakami "Słuchaj pieśni wiatru". "Flipper roku 1973", obie
powieści z japońskiego przełożyła Anna Zielińska - Elliot,
Warszawskie Wydawnictwo Literackie, MUZA SA Warszawa 2014.