wtorek, 25 czerwca 2019

Jadwiga Wierzbiłło - poleca


Kiedy mężczyzna dużo starszy od partnerki



Niektórzy faceci unikają mnie jak ognia. Nie trawią głoszonych w ich obecności poglądów, że w układzie damsko-męskim ona powinna być starsza od niego. Lubię rozwijać tę myśl dodając, że mężczyźni szybciej się starzeją, częściej chorują, łysieją, brzydną i wyprzedzają swoje partnerki w szybkiej wędrówce na tamten świat. Mam na to taki dowód, że na liście singielek mam więcej pozycji damskich, a lista singli jest znacznie szczuplejsza. Prowadzę taką statystykę, bo czasami mam kaprys wyręczania biura matrymonialnego i kojarzenia par. Niestety jest to zadanie coraz trudniejsze, bo lista panów do wyswatania kurczy się. Natomiast czas dla kobiet potrafi się zatrzymać dzięki farbom i lakierom do włosów, dzięki szminkom, podkładom, pudrom i innym kosmetykom, a także salonom urody.
Dziś jednak zrehabilituję się w oczach tych, którym potrafię dopiec do żywego twierdząc, że mężczyzna powinien być młodszy od kobiety, i zarekomenduję powieść, w której mężczyzna jest dwa razy starszy od ukochanej. I jest tak, że prawdą w tym przypadku okazuje się fakt, że mężczyźni zachowują długo formę, o czym utwierdzają świat pokolenia płci brzydkiej. Powieść Sandry Brown ma niezbyt porywający tytuł „Następny świt”, ale zapewniam, że napisana jest wartko, obfituje w liczne dialogi, kryje tajemnice i zagadki, trzymając czytelnika w napięciu do ostatnich stron. Ta pisarka jest autorką ponad 70 romansów, powieści kryminalnych i historycznych, jej książki były wydane w ponad 80 milionach egzemplarzy, a tłumaczone na ponad trzydzieści języków. I coś w tym musi być, bo wybrany przeze mnie egzemplarz był mocno „zaczynany”, a kiedy próbowałam przedłużyć termin oddania, pani w bibliotece powiedziała, że jest to niemożliwe, gdyż już ktoś na tę powieść czeka.
Nie rozczaruje się ta osoba z kolejki. Bohaterka Banner już w kościele gotowa do ślubu musi przeżyć szokującą niespodziankę. Pada strzał, nikt nie ginie, ale okazuje się, że ojciec innej dziewczyny nie chce dopuścić do tego mariażu, gdyż narzeczony zniewolił jego córkę i ta jest brzemienna. Zatem ją powinien poślubić, by zmyć hańbę. Hańba natomiast pokryje zdradzoną dziewczynę. A w jej obronie stanie przyjaciel rodziny, znający pannę od dziecka i zakochany platonicznie w jej matce. Ma na imię Jake. Jest od Banner dwa razy starszy. Szalenie przystojny, powiedzielibyśmy dziś – wysportowany, w powszechnej opinii – zabijaka, hulaka, kobieciarz, odwiedzający co lepsze teksaskie burdele, mężczyzna, któremu kobieta nie może się oprzeć. Jednak w miarę czytania powieści dowiadujemy się o innych jego cechach, o naturze szlachetnej i nawet czystej. Potrafi być czuły, opiekuńczy, odważny i bezkompromisowy. Zdobywa serce młodziutkiej dziewczyny tak szybko, że to zmutowane uczucie, zmutowane, bo wcześniej kochała go jak starszego brata i przyjaciela, ruguje doświadczony zawód i upokorzenie niedoszłego ślubu.
Prawdę mówiąc ktoś, kto lubi erotykę, tak zwane momenty, znajdzie w tej książce wiele sytuacji, które pokazują, czym jest seks, jak zbliża mężczyznę i kobietę, ile daje szczęścia i radości. Seksu jest w tej powieści bardzo dużo, ale mowa jest o tej sferze ludzkiego życia z wielką delikatnością.
Z powodu wartkiej akcji, warstwy psychologicznej, elementów sensacyjnych, smaczków obyczajowych z czasów, kiedy nie znano automobilów ani telefonów (ale pociągi już jeździły) jest dostatecznie dużo, by z zainteresowaniem chłonąć opisy życia w większych i mniejszych farmach, w miastach, które były etapami przegonów wielkich stad i miejscem rozrywki kowbojów. Świetna lektura na urlopowe wieczory.

Sandra Brown „Następny świt”, tłum. z języka angielskiego Franciszek Skomski, Świat Książki, Warszawa 2016.