środa, 11 sierpnia 2021

Daniel Rzepecki - poleca ucieczkę od złych dni

 Wrażliwość romantyka


 Marek Grechuta 

ur. 10 grudnia 1945 w Zamościu, zm. 9 października 2006 w Krakowie

Komu znudzi się bylejakość, niech weźmie do ręki na resztę wakacji monografię poświęconą Markowi Grechucie. Książkę napisał Wojciech Majewski, syn jazmanna Henryka, brat Roberta, kompozytora i trębacza, a sam jest muzykiem, zauroczonym poetą, piosenkarzem, który wywarł wpływ na jego pokolenie. Kiedy muzyk pisze o innym muzyku, wiadomo, że wprowadzi czytelnika w piękno i bogactwo tej dziedziny sztuki. Kto nie jest melomanem, a pozostaje pod urokiem Grechuty, w trakcie tej lektury wzbogaci się o wiedzę muzyczną.

Im dłużej żyję, tym głębszego przekonania nabieram, że ludzie dzielą się na cyników i romantyków. Trywialność tych pierwszych odbiera radość życia, a wrażliwość tych drugich pozwala szukać wokół nas tego, co jest piękne. Marek Grechuta właśnie taki był. Romantyk. Czytelnik poznaje bogactwo jego osobowości nie tylko z autorskiej relacji zdarzeń i opisów postawy tego wszechstronnego artysty, ale również z cytowanych opinii, które Majewski przytacza ustami tych, którzy Grechutę poznali, zauroczyli się nim, wzbogacili swoją własną osobowość. Majewski przytacza między innymi opinie Jana Pawła Pawluśkiewicza, Grzegorza Turnaua, Krystyny Jandy, Jerzego Stuhra i Maryli Rodowicz. Wypowiedzi samego Grechuty wskazują na to, czym dla niego była sztuka. Wybierając kierunek studiów, postanowił zostać architektem, gdyż ta specjalność łączy w sobie różne dziedziny piękna. Okazało się jednak, że ona nie wyczerpuje możliwości talentu przyszłego piosenkarza, poety i malarza.

Twórczość Marka Grechuty zdumiewa i zachwyca tym, że szukając własnego wyrazu artystycznego, nie odrzuca klasycznej spuścizny. Potrafi zainspirować się Mickiewiczem i Chopinem a także innymi twórcami z przeszłości, a sięgając do późniejszych tekstów literackich, dociera do Witkacego i odkrywa jego rewelacyjną nowoczesność wyrazu. Moje pokolenie pozostawało pod urokiem repertuaru zespołu ANAWA, który był jego dziełem. Rozstając się z architekturą, którą w końcu i tak ukończył, doskonale rozwinął swoje możliwości twórcze. Komponował muzykę do tekstów, które go urzekły, pisał własne słowa, zdobywał nagrody festiwalowe, miał szeroki krąg fanów, takich jak on wrażliwych romantyków, głodnych piękna w życiu i sztuce. W końcu te liczne występy spustoszyły siłę artysty, chronił się od natłoku doznań w malarstwie. Ulubionym motywem jego obrazów był kwiaty. Zresztą już wcześniej malarstwo dostarczało mu inspiracji, stąd piosenki „wyzwolone” twórczością wybitnych malarzy początku minionego stulecia.

Jan Kanty Pawluśkiewicz powiedział o Grechucie: „W wieku 22 lat Grechuta był już świadomym artystą wielkiej klasy, który w ciągu jednego roku wykreował styl utrzymywany przez całe życie. Gdy graliśmy koncert, już po dwóch utworach na sali panowało całkowite skupienie. Marek miał w sobie cały kosmos, emanował czymś trudnym do opisania”. A dalej Majewski pisze od siebie: „Grechuta (...) skłaniał się ku ucieczce od rzeczywistości, a nie kontestacji. Wybierał świat wykreowany przez siebie samego – krainę poezji, miłości, fantazji”. I zbudował taki świat, poślubiając dziewczynę, którą kochał całe życie.

Podobnie jak wszystko, co piękne. Mówił: „Sztuka pozwala człowiekowi oderwać się od rzeczywistości. Staje się azylem, odnawia duchowo... Ja zawsze traktowałem moje koncerty jako ucieczkę od złych dni. Myślę, że podobny mechanizm działał u mojej publiczności – ludzie przychodzący na koncert szukali innych barw, uczuć, których nie znajdowali w codziennym życiu”.

Wojciech Majewski „Marek Grechuta. Portret artysty”. Wydawnictwo Znak. Kraków 2006.