Potworność dla masochisty
Mam kilku znajomych ze skłonnością do masochizmu. Wśród nich są też trzy panie, które z olbrzymim upodobaniem referują, jakie trapią je dolegliwości. Jeśli przeżyły zabieg, to wspominają go jako trudną, skomplikowaną, straszną operację, a jak trapi je ból, to nie do wytrzymania, a wszelka zmiana na skórze, to bez żadnej wątpliwości najbardziej agresywny nowotwór. Nie wolno przy którejś z nich wspomnieć o jakiejś dolegliwości, bo zaraz jej posiadacz zostanie zagłuszony opowieścią, że jedna z nich cierpi na to samo, tylko że w znacznie większym nasileniu. A pomyślałem o tych paniach o masochistycznych skłonnościach, czytając znakomity thriller „Pacjent”, a jest to jedna z bestsellerowych pozycji autorstwa niemieckiego pisarza Sebastiana Fitzka. Wydawca nazywa tego pisarza mistrzem thrillerów psychologicznych, tłumaczonych na dziesiątki języków i wydawanych w milionowych nakładach.
Prawda jest taka, że kiedy czytałem przedstawione w tej powieści historie związane z porwaniem sześcioletniego chłopca przez okrutnego psychopatę, pedofila, to doświadczałem uczucia strachu, grozy i miałem nieodpartą chęć, by telefonować do rodziców moich wnuków, gdzie oni a tej chwili są, a jeśli na placu zabaw, to czy przypadkiem nie krąży koło nich jakieś zakazane indywiduum.
Sześcioletni Maks z tej powieści otrzymuje zgodę ojca, bo poszedł ze swoją konstrukcją z kloców Lego do przyjaciółki, w której malec jest zadurzony, a która mieszka niedaleko, w tej samej, spokojnej dzielnicy. Otrzymuje zgodę, a ojciec jeszcze raz się upewnia, czy synek wie, jak się zachować w przypadku, gdyby ktoś obcy chciał go zwabić na oglądanie jakiegoś zwierzątka lub zabawki. Maks ma zażądać hasła, a jak obcy nie będzie wiedział, jak ono brzmi, powinien jak najszybciej opuścić miejsce zagrożenia, bo każdy obcy może być napastnikiem, psychopatą, pedofilem.
I staje się najgorsze, chłopczyk znika, jego mama obwinia męża za to, że pozwolił oddalić się mu z ojcowskim pozwoleniem. A w tym czasie toczy się proces dewianta, który przyznaje się do porwania, uprowadzenia, molestowania i uśmiercenia dwójki dzieci. Biegli stwierdzają rodzaj psychopatii, mężczyzna ma poważne zaburzenia emocjonalne, nie zna uczucia empatii, nie odczuwa bólu, a jeśli doświadcza emocji jakichkolwiek, to na widok cudzego cierpienia. Jako chorego, osadzają go nie w więzieniu dla groźnych przestępców, bo to człowiek chory, tylko w szpitalu psychiatrycznym o ostrym rygorze. Rzecz dzieje się w Berlinie, na wyspie, w pobliżu lotniska. Standard lecznicy jest bardzo wysoki. Podatnicy mają wątpliwości, czy słuszne jest zapewnienie psychopatom takich warunków.
Rośnie napięcie między małżonkami. Mama porwanego chłopczyka opuszcza męża. Choć zwłok dziecka nie znaleziono, choć psychopata zaprzecza, jakoby chłopczyk był jego ofiarą, kiedy mijają miesiące, a szczegółowe dochodzenie nie przynosi rezultatu, czyli ciało dziecka nie zostaje znalezione, Till wiedząc, gdzie dwudziestoparoletni, bardzo przystojny pedofil przebywa, postanawia przy pomocy brata żony, policjanta, dostać się do psychiatryka, by tam Tramnitza, czyli sprawcę porwań przymusić, by wyjawił, gdzie schował zwłoki jego synka. Chce poznać prawdę o ostatnich jego chwilach, chce zobaczyć szczątki i godnie je pogrzebać. Tymczasem jego żona zabiera ich córeczkę, by ukarać męża i uchronić ją przed ewentualnym błędem ojca. Ona nie wierzy w śmierć dziecka. Szuka pomocy u człowieka, który posługując się znanymi sobie metodami, potrafi wskazać, gdzie przebywa zaginiona osoba, a nawet, czy żyje i co się z nią dzieje.
Trudno oderwać się od tej powieści. Sytuacje, jakie rozgrywają się w psychiatryku, przypominają mi słowa, wypowiedziane mojemu znajomemu przez psychiatrę, że taki szpital to piekło na ziemi. Reakcje chorych są nieprzewidywalne. A to, czego się dopuszczają, jest skutkiem ciężkiej choroby psychicznej, nie złej woli.
Jeśli ktoś lubi thrillery, ostro nakreślone postaci, zaskakujące sytuacje, a na dodatek jest masochistą, znajdzie w tej powieści wszystko, co go psychicznie skatuje i da dziwną przyjemność z sięgania po przerażające zło.
Sebastian Fitzek „Pacjent”, a w nadtytule – „Żeby zdobyć prawdę, trzeba stracić rozum”, przekład Krzysztof Żak, Wydawnictwo AMBER Sp. Z o.o, Warszawa 2019.