środa, 25 września 2024

Rafał Brzeski poleca

Wypływ Bobru i napływ wspomnień.




Mój znajomy tuż przed wielką wodą wrócił z warszawskiego światowego kongresu semiotyków i zdumiony dzielił się wrażeniami, bo mając za sobą takie zdarzenia z ostatnich lat na różnych kontynentach, stwierdził, że właśnie w naszej stolicy ta konferencja była pod każdym względem najlepiej zorganizowana. A ponieważ właśnie trwa Rok Wańkowicza, przypomniałem sobie, że kiedy był w południowej Ameryce, odwiedził krewnych noszących jego nazwisko, a odnalazł je w internecie i korzystając ze wspomnianego wyjazdu, postanowił odwiedzić krewniaków, ci zaś w swoim mieście zaprowadzili go do muzeum, gdzie wyeksponowane były fotografie i wojenne wspomnienia dotyczące ich przodka, który ocalał po uczestnictwie w zwycięskiej walce o Monte Cassino. Mój znajomy nie wiedział, że i w biografii jego rodu zaistniał taki bohater. A ja właśnie zaopatrzyłam się w książki Wańkowicza i o Wańkowiczu i pochłaniałem jego „Szkice spod Monte Cassino”. A jak wyjaśnił autor w słowie wstępnym, jest to skondensowana zawartość wielostronicowej książki o tej historycznej batalii, w której uczestniczył osobiście jako polski reporter. Wcale się nie dziwię, że znajoma, której pożyczyłem Szkice na krótko, oddała mi je bardzo szybko, spłakana jak przysłowiowy bóbr. Nic dziwnego, to lektura głęboko wzruszająca, a opis kolejnych etapów batalii jest wstrząsający. Nasi ginęli, ale nie poddawali się, a ostatnie słowa konających brzmiały „Za Polskę”. Ranni resztką sił ratowali ciężko poszkodowanych. Kapelani udzielali ostatniego rozgrzeszenia umierającym. Walczyli i ginęli nie tylko żołnierze, ale też członkowie sił pomocniczych. Mój kontakt z tą książką zbiegł się z akcją ratunkową u powodzian. Ten niedawny uczestnik warszawskiego zdarzenia zdumiewał się, jak wiele osób zgłosiło się natychmiast do pomocy. I kiedy musiał skorzystać w moim mieszkaniu z lodówki i prysznica, dzielił się takimi uwagami. Jak to jest, że my Polacy pogardzamy sobą, opluwany się, szkodzimy własnemu krajowi na miejscu i za granicą, ale kiedy przychodzi zagrożenie, spieszymy sobie z pomocą.

Oto fragment jednego z bitewnych epizodów. „Giną w ataku 14 baonu strzelcy Gula i Mauer, ginie młodziutki ppor. Bednarski, zostaje ranny ppor. Król, sierżant. Czajkowski i wielu szeregowych. Wyskakuje z bunkra ratować rannych sierż. Szczepański i pada. Do konającego podbiega mjr. Bączkowski — Panie majorze, koniecznie trzeba się utrzymać — mówi Szczepański i umiera”.

Nie będę przytaczać innych fragmentów, kto weźmie do ręki tę pozycję, poczuje się dumny z tego, czego dokonali jego rodacy. I zawstydzi się, jeśli kiedyś pogardzał własnym narodem.

Mam już pożyczone prawie pięćsetstronicowe „Monte Cassino” i wiem, że to będzie wspaniała budująca lektura. Przecież jest obchodzone osiemdziesięciolecie tamtego zwycięstwa, w którym decydującą rolę odegrali nasi żołnierze tam, gdzie nie dały rady siły aliantów.

A na razie delektuję się „Zielem na kraterze” i jako człowiek z kresowym rodowodem podziwiam polszczyznę, jaką Wańkowicz ocalił dla tych, którzy jeszcze mają w pamięci zwroty zasłyszane od swoich babć kresowianek.

Melchior Wańkowicz „Szkice spod Monte Cassino”, Wiedza Powszechna, Warszawa 1969.

środa, 18 września 2024

Książnica Karkonoska zaprasza


20 września (piątek) o godz. 16:00


do sali konferencyjnej Książnicy Karkonoskiej

ul. Bankowa 27, III piętro

na spotkanie literackie z Peterem Gehrischem

poetą, prozaikiem, tłumaczem poezji polskiej na język niemiecki,

m.in. twórczości Cypriana Norwida i autorów współczesnych;

również lektorem literatury światowej.

Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja obrazów

Piotra Patryka Lewkowicza

artysty związanego twórczo z regionem karkonoskim,

który od wielu lat współpracuje z poetą.

***

Peter Gehrisch

Urodzony w 1942 roku w Dreźnie. Studiował język i literaturę niemiecką na Uniwersytecie Pedagogicznym w Lipsku oraz etykę na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie. Pracował jako nauczyciel w centrum kształcenia dorosłych i wieczorowym gimnazjum w Dreźnie.

Publikacje: eseje, wiersze, opowiadania, recenzje w gazetach, czasopismach, katalogach i antologiach. Jego pierwszy tomik „Drezno. Lot w przeszłość” (wraz z fotografem Christianem Borchertem) został opublikowany w 1993 roku w Dreźnie/Basel.

Liczne publikacje książkowe, w tym: „Hans-Theodors Karneval oder Das Federnorakel”, („Karnawał Hansa-Theodora lub Wyrocznia w pióra”) powieść, wyd. Lipsk 2006 r., „Ich: Zungenaristokrat” (Ja: Arystokrą języka), wiersze, serbsko-niemieckie, wyd. Smederevo (SRB) 2014; „Az én fénytudományom parázsló gyűrűje” („Świecący pierścień mojej nauki o świetle”), wiersze w j. węgierskim, tłumaczenie György Mandics, wyd. Irodalmi Jelen Könyvek, Arad/Rumunia 2017 r., „Chronos preise mir jetzt nicht das Chaos!” (Chronosie, nie chwal mnie teraz chaosu!), wiersze, wyd. w Ludwigsburg 2019 r., „Das Märchen hebt an, guten Abend!” (Bajka wznosi się, dobry wieczór!”), opowiadania, wyd. w Ludwigsburg 2022 r.

Liczne tłumaczenia, m.in. przekłady: Cypriana Kamila Norwida „Vade-mecum”, wiersze, wersja polsko/niemiecka, wyd. Lipsk 2017r. i autorów współczesnych.

Wyróżnienia, w tym Honorowego Obywatela Lwówka Śląskiego 2008 r., Złoty Pierścień z Orłem, przyznany przez UNESCO z okazji Światowych Dnii Poezji w Warszawie w 2018 r.

Mieszka w Görlitz i Lwówku Śląskim.

Piotr Patryk Lewkowicz

Urodzony w 1959 r. w Nowej Soli. Artysta Malarz. W latach 1980-1983 zatrudniony był na stanowisku miejskiego plastyka w Nowosolskim Domu Kultury, w latach 1983-1988 pracował jako instruktor plastyki w Domu Kultury w Karpaczu. W 1986 założył, a do 1992 był liderem grupy malarzy „eR” przy JTSK w Jeleniej Górze. Jego prace były prezentowane na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce, Niemczech, Francji, Czechach. Wykorzystuje fotografię do kompozycji, która jest podporządkowana malarstwu. Wiele prac znajduje się w kolekcjach i zbiorach prywatnych i niektórych muzeach w kraju i za granicą. Twórca wielu happeningów, performance oraz działań parateatralnych. Związany twórczo od wielu lat z Paryżem, gdzie powstała koncepcja Linii Nieskończoności.

Publikacje: „OSTRAGEHEGZE” – Literatura i Sztuka, okładki i ilustracje do wydawnictw poezji m.in. CZESLAW MIŁOSZ, WISŁAWA SZYMBORSKA, ZBIGNIEW HERBERT, PETER GEHRICH, WOJCIECH IZAAK STRUGAŁA, TADEUSZ RÓŻEWICZ.

„Powołany do życia, wprawiony w ruch, jestem cząstką elementarną tego Wszechświata, Wszechświata, który jest we mnie i ja jestem w nim.

Jan Lercher

Kierownik Działu Regionalnego z Czytelnią

JCIiER „Książnica Karkonoska”, Jelenia Góra

niedziela, 15 września 2024

Pamięci Izabeli Rochnowskiej

Z ogromnym smutkiem informujemy, że nagle w wieku 84 lat odeszła od nas w dniu 13 września Izabela Rochnowska, jeleniogórska poetka, pisarka, bardzo aktywna członkini Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej. Jak pisała o sobie w książce „Dekada kwitnących lip”, pasjonowały Ją podróże oraz problemy związane z rolą człowieka w społeczeństwie.

Zmarła laureatka wielu nagród o zasięgu ogólnopolskim. Autorka kilku tomików prozy i poezji. Ostatni tomik (styczeń br.) „Tęsknoty serca” dedykowała absolwentom klasy, której była wychowawczynią, rozdając im wolumen z radosnym wspomnieniem minionych lat.

Ostatnie lata swojego życia poświęciła opiece nad swoją młodszą siostrą. Rodzina była dla niej iskrą niosącą potencjał treści życia, co wyraziście oddawała w swoje poezji.

Absolwentka: Studium Nauczycielskiego (kierunek – geografia), Uniwersytetu Wrocławskiego, wydział filologia rosyjska. Swoje życie zawodowe związała z: Jelenią Górą. Dziesięć lat nauczała w szkołach: Szkoła Podstawową nr 10, Szkoła Ćwiczeń nr 12 przy Liceum Pedagogicznym. Dwadzieścia siedem lat nauczała języka rosyjskiego w Technikum Mechanicznym, trzynaście lat świadczyła pracę tłumacza przysięgłego przy sądzie jeleniogórskim.

Pogrzeb Izabeli Rochnowskiej odbędzie się w poniedziałek 16 września o godzinie 12 na starym cmentarzu w Jeleniej Górze przy ul. Sudeckiej, a msza żałobna o godzinie 07:00, w Kościele pw. św. Wojciecha, ul. Moniuszki 12.

Prezes Stowarzyszenia W Cieniu Lipy Czarnoleskiej
Danuta Mysłek

niedziela, 8 września 2024

Anastazja Daniłowiczowa poleca


Straszne, ale prawdziwe





Ellen Marie Wiseman to amerykańska pisarka niemieckiego pochodzenia. Jak można wyczytać z notek od wydawcy, jej książki zostały przetłumaczone na siedemnaście języków, i nic dziwnego, bo to bestsellery, nagradzane i wysoko oceniane przez krytyków. „Zaginione z Willowbrook”, chociaż to powieść z fikcyjnymi postaciami, ale fakty, w które są „wplątane”, są zaczerpnięte z rzeczywistości, która miała miejsce na początku lat siedemdziesiątych w niewielkim mieście na Staten Island. Tam właśnie funkcjonowała Szkoła Publiczna, która wcale nie była placówką oświatową, tylko czymś w rodzaju przytułku dla osób z rozmaitymi przypadłościami fizycznymi, psychicznymi, umysłowymi bez dolnej i górnej granicy wieku. Przez wiele lat w skandalicznych warunkach bytowało tam ponad sześć tysięcy pacjentów. Ponieważ w tej miejscowości działały zakłady wydzielające szkodliwe substancje, niosły one taki skutek, że rodziły się tutaj dzieci z rozmaitymi upośledzeniami. Noworodki bywały porzucane lub przez służby socjalne lokowane w tym przytułku, gdzie nie było wystarczającej ilości personelu, a ci ludzie, którzy byli tutaj zatrudniani, miewali za sobą przeszłość kryminalną i sami okazywali się upośledzeni, na co nie zwracano uwagi, bo w razie zwolnienia nie było chętnych na ich miejsce. Alkoholizm, narkomania, nadużycia seksualne wobec dziewcząt i młodych kobiet to była tolerowana norma. Byle jak dawkowane leki psychotropowe, by wyciszyć nadpobudliwych pacjentów, niedostatki żywieniowe, brak higieny, szerzenie się zaraźliwych chorób, brud, niedostatek troski, z powodu czego pacjenci atakowali się wzajemnie bez możliwości ochrony. Niemożliwy był przepływ informacji, a zainteresowanie rodzin było zerowe, gdyż one czuły się uwolnione z dokuczliwego problemu. Nawet policja nie dochodziła, z jakich powodów w tym przytułku zdarzały się zgony, a bywało, że na rozległym terenie ośrodka lub w jego pobliżu znajdowano zwłoki.

Bohaterka należąca do dysfunkcyjnej rodziny przypadkowo dowiaduje się, że jej siostra bliźniaczka, pochowana rzekomo w czasie sfingowanego pogrzebu wciąż żyje i pozostaje w tym zakładzie opiekuńczym. Tylko że właśnie zniknęła, a kiedy szesnastolatka wyrusza do tej placówki, zostaje uznana za zaginioną kilka dni temu podopieczną. Bliźniaczki są tak łudząco podobne, że lekarz, personel i wszyscy, którzy znali Rosemary uznają, że szesnastolatka Sage nie jest jej bliźniaczką, tylko wychowanką, która wróciła z nieudanej ucieczki.

Oczami Sage czytelnik poznaje horror, w jakim żyją podopieczni. Nikt nie uznaje autentyczności tej bliźniaczki i jej opowiadania o zmarłej matce, niedającym znaku życia biologicznym ojcu dziewcząt i toksycznym ojczymie są uznane za majaczenia chorej psychicznie Rosemary.

Opisy starań szesnastolatki, by uznano jej tożsamość, są poruszające. Nikt jej nie wierzy. Dojechała tutaj autobusem, w którym okradziono ją z dokumentów. Nie ma nic, co dowiodłoby prawdziwości jej wersji. Trzeba przeczytać tę książkę, żeby wczuć się w sytuację osób niepełnosprawnych. Nie napiszę w tej relacji, jak dziewczyna dowiodła swojej tożsamości, bo bym odebrała emocje, jakie daje lektura tego dokumentu zamienionego w beletrystykę.

Dzięki staraniom rodzin, wolontariuszy, organizacji spieszących z pomocą osobom niepełnosprawnym zakład w Willowbrook został zamknięty, a tysiącom pensjonariuszy zapewniono opiekę z prawdziwego zdarzenia. Kiedy dzięki reportażowi opinia publiczna dowiedziała się o wszystkich wstrząsających faktach, okazało się, że w tych nieludzkich warunkach przebywało ponad 5400 pensjonariuszy. Wśród nich znalazł się zabójca kilkudziesięciu niepełnosprawnych żyjący w przekonaniu, że uśmiercając ich, dokonuje dzieła miłosierdzia, gdyż ci, którzy mogli wyartykułować swoje pragnienia, tylko śmierć uważali skuteczną ucieczkę z tego miejsca.

Gorąco polecam tę książkę, gdyż ona porusza wszystkie struny ludzkiej wrażliwości. I pokazuje, że i wśród bezdusznych i niegodziwych osób zdarzają się tacy, którzy próbują pomóc innym i naprawić świat daleki od doskonałości.


Ellen Marie Wiseman „Zaginione z Willowbrook”, przełożyła Ewa Borówka, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2023.