Rekomendacja dla pragnących długowieczności
Gorąco rekomenduję „Okinawę”

W tytule umieściłam nazwę jednej z wysp na południu Japonii. Od dwunastu lat jest to miejsce, w którym spełnia się życie Nati Ishigaki. Za tym nazwiskiem autorki kryje się Polka, rodowita poznanianka, którą los, a właściwie miłość i małżeństwo sprowadziło wraz z mężem i czwórką ich dzieci na Okinawę. O ile my Polacy już od wielu lat możemy bez trudu, zdobywając paszporty, a nawet posługując się niekiedy tylko Dowodem Osobistym, podróżować po całej Europie, po obu Amerykach i po północy Afryki, a nawet po części i po Azji, mamy swoje kolekcje fotografii, filmików, przewodników i wszelkich publikacji, o tyle Wschód azjatycki pozostaje mniej rozpoznany. Tymczasem studia w innych krajach owocują poszerzeniem znajomości, dzięki czemu zaprzyjaźniona ze mną rodzina odbyła czteropokoleniową podróż do Japonii. Kilka miesięcy wcześniej zamówili bilety lotnicze, a w Tokio nie troszczyli się o nic, gdyż na lotnisku czekał na nich kolega z poznańskich studiów, gdzie kończył japonistykę, więc w Kraju Kwitnącej Wiśni bez trudu dostał pracę i powitał gości z rodzinnego kraju. Dzięki niemu poruszali się i po stolicy, i docierali na wyspy wypożyczonym samochodem, na zakończenie żegnała ich para zaprzyjaźnionych przyjaciół, czyli Piotr po japonistyce i jego narzeczona, córka Japonki i ojca z Tajlandii. To oni zafascynowali mnie Japonią, więc mając biblioteczny wybór, skorzystałam z zachęty pani w mojej filii bibliotecznej i w domu jednym tchem przeczytałam „Okinawę”.
To z jednej strony jest autobiograficzna powieść byłej poznanianki, a jednocześnie zbiór reportaży z wyspy położonej na południu kontynentalnej części kraju. Jej mieszkańcy posługują się tutejszym językiem, a ci, którzy opuszczają Okinawę, zatrudniając się w samej Japonii lub innych krajach Azji, obu Ameryk czy Europy, poznają inne języki, a potem pracując w różnych biznesach lub nauczając w szkołach różnego stopnia. Nati też uczyła angielskiego i podobnie jak jej mąż zajmowała się różnymi biznesami, właśnie na tej wyspie. Zafascynowała ją tutejsza ludność, przywiązana do tradycji, wierzeń, bardzo aktywna do późnych lat życia, a w tym miejscu należy dodać, że w Matayoshi jest wiele osób, pracujących nawet po przekroczeniu 70 i 80 roku życia. Nic więc dziwnego, że ta wyspa wymieniana jest w grupie zaledwie kilku rejonów na świecie, gdzie znacznie przekroczona jest ilość stulatków.
Nati zwróciła uwagę, że stosunkowo niewielu badaczy, intelektualistów historyków oraz osób innych specjalności zajmuje się tym demograficznym fenomenem. Sama autorka wiele uwagi poświęca historii, relacji wyspy z innymi pobliskimi krajami, opisuje zdarzenia sprzed dziesięcioleci, które sprowadziły na Okinawę armię USA i do chwili obecnej pobyt żołnierzy nikogo nie dziwi ani nie razi, choć tubylcy mają wiele pożytków z tej koegzystencji. Spodziewając się, że Czytelnicy zainteresują się rekomendowaną pozycją, nie będę tutaj przytaczać elementów z przeszłości archipelagu Riukiu, zacytuję tylko końcowe fragmenty książki, bo one dotyczą fenomenu długowieczności tutejszej społeczności.
Autorka pisze: „Można utrzymywać najlepszą dietę, uprawiać sporty i mieć pasjonujące hobby. Można też być otoczonym wspaniałą rodziną i grupą przyjaciół. Ale bez możliwości doceniania i cieszenia się z tego, co się ma, najsłodsze desery zamieniają się w popiół, a najwspanialsi przyjaciele zanudzają na śmierć. Jeśli mogłabym przekazać jedną lekcję z Okinawy, kraju długowieczności, to byłaby to właśnie ta: akceptacja i wdzięczność za to, co się ma. Bez względu na to, jak jesteśmy traktowani przez los, życie to cud, a świat dookoła nas jest piękny”. Jednym z walorów rekomendowanej tutaj książki jest bogactwo starannie dobranych fotografii, które przybliżają wielowarstwową zawartość tej pozycji.
Nati Ishigaki „Okinawa”, Lekcje z japońskiej wyspy długowieczności, Wydawnictwo Pascal sp. z o. o. Bielsko-Biała.