Na
wstępie zwrócę się do czytelnika, by zapewnić go, że szczęście
czeka na nas, więc cieszmy się każdą chwilą, nie tracąc
nadziei, że nadejdzie.
Była długa majowa
noc, a wraz z nastaniem dnia przyszła na świat mała dziewczynka.
Piękny maj rozkwitał pąkami na drzewach, rozbrzmiewał śpiewem
ptaków - natura budziła się do życia. To był znak, że los tej
małej istotki będzie szczęśliwy, lecz pełen niespodzianek, tak
jak różnorodna bywa budząca się do życia natura.
Mijały kolejne dni,
tygodnie, miesiące i lata. Każdego roku o tej samej porze maj był
podobny do maja, a ona zmieniała się i rosła. Choć życie jej nie
rozpieszczało, zawsze szła do przodu, zdobywając kolejne wzgórza.
Przeznaczenie napisało dla niej scenariusz, ułożyło pasaż
przeróżnych gam, wzbogacając jej wrażliwość.
Umiała cieszyć się
z każdego dnia, rozdając dobroć i szczerość. Choć często
radość przeradzała się w ból, dziękowała za każdy dar losu.
I wtedy śmierć
najbliższej osoby zmienia jej życie i okrutnie doświadcza.
Jest październik,
już chłód daje się we znaki, słońce zagląda przez okno,
rozświetlając ponury pokój szpitalnej sali, jakby dawało
nadzieję, że mimo bólu i bezradności wobec tego bezpowrotnego
odejścia, można mieć przekonanie, że tam będzie lepiej.
Musiała teraz
pokonać tęsknotę, zrozumieć, że życie się nie kończy, lecz
zmienia swój kierunek. Odeszła najbliższa osoba, matka. Ona
musiała być silna, nie mogła zrobić nic więcej. Wszyscy mówili,
że tak lepiej, bo już nie cierpi. To dało siłę do pożegnania.
Czas biegnie do
przodu i ona musi żyć, choć już nic nie będzie tak samo.
Los zsyła możliwość
bycia szczęśliwą, mocno chwyta się tej szansy bijąc się z
myślami, czy jej się uda? Niestety, tym razem nie.
Siedzi smutna w
pięknym ogrodzie, pełnym jesiennych kwiatów. Patrzy, jak ptaki
szybują po niebie, szykując się do odlotu w ciepłe kraje. Widać
wszystko zmierza tam, gdzie będzie lepiej. Powtarza sobie, że ona
też musi coś zrobić, żeby wznieść się ponad to, czego doznała,
przecież nie wszystko stracone.
Los zsyła przyjaźń
i miłość. Bierze przyjaźń, by ukoić serce, przyjmuje miłość
w nadziei na szczęście. Tak los wplata w jej życie słońce i
chmury, burze i wiatry.
Przyjaźń trwa od
lat, jest jedyna i prawdziwa, a miłość daje jej spokój i
przystań, by płynąć na szerokie wody.
Czas zatacza koło i
z tej miłości przychodzi na świat maleńka kruszynka, która
uskrzydla ją ponad wszystko. Teraz wie, że samo istnienie to
największy dar, to jej życie i to, które poczęła.
Pewnego dnia, będąc
na spacerze za miastem, napawając się pięknem południa, poznaje
Anioła, który roztacza wokół siebie radość życia, ciepło i
dobroć. Robi to na niej ogromne wrażenie, kiedy widzi, jak ktoś w
pocie czoła, z rękoma ubrudzonymi ziemią chwali dzień i dziękuje
niebu za zmęczenie. To zmienia w jej życiu patrzenie na świat i
daje szansę odmiany; pozwala uwierzyć, że może czegoś dokonać
tylko dla siebie.
Zaczyna przelewać
na papier własne myśli i spostrzeżenia. Chce pokonać niepewność
i brak wiary w swoje możliwości.
Trzymając w jednej
dłoni szczęście, a w drugiej nieszczęście, mogła którąś
przeważyć, głęboko wierząc w siebie. To, czego udało jej się
dokonać, a czemu nie dała się pokonać, stworzyło z niej silną
osobę. Miała dla kogo żyć, miała kogo kochać i była kochaną.
Jej serce wypełniała miłość, która pchała ją ku falom oceanu,
by móc zanurzyć się w toni i czerpać z niej siłę. Często
powtarzano jej, że czas leczy rany. Zaczęła pisać o zaleczonych
ranach i czuła ulgę, kiedy spostrzegła, że kartka papieru
przyjmuje jej ból, troskę i miłość, a ona nie roni już łez.
Każdego dnia, gdy
otwiera oczy, kiedy pojawiają się czy to chmury, czy słońce za
oknem, ona widzi iskierkę szczęścia i tuli ją do serca. Ta mała
istotka, choć z roku na rok coraz starsza, potrafi unieść ją
ponad chmury, zanurzając głowę w ich pierzaste obłoki.
To jest
najcenniejszy DAR LOSU, przyznany od Boga. Czegokolwiek doświadczyła,
wszystko ukształtowało ją z małej dziewczynki, smutnej kobiety w
szczęśliwą matkę. Ona wiedziała, że szczęście rozwija
skrzydła i dzięki temu, wzlatując ponad wszystko, można udźwignąć
ciężar życia. Dziękując za dary losu!
Iwona
Krzysztoń