Każdego roku inaczej
W
|
odpustowy dzień pogoda nie zawiodła. Z kotliny
rankiem 10 sierpnia 2013 r. wydawało się, że Karkonosze toną w chmurach i lada
moment lunie deszcz, ale nasza jeleniogórsko-warszawska-ostrołęcko-gądowska
grupka ruszyła na nogach od dolnej stacji wyciągu w Karpaczu, gotowa na
wszelkie trudy i niespodzianki aury. Tym razem w relacji podam, w jakim czasie
trzeba było pokonać kolejne odcinki wędrówki, by ci, którzy nigdy nie wędrowali
na odpust na najwyższym szczycie Karkonoszy, a nabrali ochoty na rok następny,
wiedzieli, jak się przygotować do marszu.
Zatem zostawiając samochody na parkingu
przy dolnej stacji wyciągu na Kopę, uiściliśmy po 15 zł za dzienne parkowanie
aut i o godzinie 8 min 55 ruszyliśmy czarnym szlakiem. O godzinie 10 min 10
doszliśmy do Kotła Białego Jaru, gdzie tradycyjnie w czasie pielgrzymki zjadamy
posiłek. Tak samo było tym razem. W czasie piętnastominutowej przerwy pochłonęliśmy
kanapki, popiliśmy, czym się dało i podjęliśmy dalszą wędrówkę, już
łagodniejszym podejściem, na Kopę. Jest to, jak wszystkim wiadomo, góra, na
którą wyciąg wywozi z dołu turystów. Dotarliśmy tam o godz. 10 min 53, a
skąd prowadzi wprost komfortowa trasa do położonego u stóp Śnieżki schroniska
Dom Śląski.
Cały czas było pochmurno, ale nie
padało. Śnieżka pozostawała niewidoczna, ale kiedy podchodziliśmy do jej
podnóża, pokazała nam się w całej okazałości, bo chmury i mgły się rozstąpiły
jak na zamówienie. O godzinie 11 min 15 stanęliśmy już u stóp Śnieżki i łagodnym
szlakiem zaczęliśmy podążać na szczyt. Szlak trudny, skalisty był tym razem
zamknięty. Musieliśmy usuwać się na bok, kiedy mijały nas auta terenowe wiozące
vipów, funkcjonariuszy Straży Granicznej, Karkonoskiego Parku Narodowego, służby
medyczne oraz inne ważne osobistości.
Msza św. odpustowa na ołtarzu polowym
koło Marsjańskich Talerzy, czyli obserwatorium i schroniska, miała rozpocząć się
o godzinie 12, a my dotarliśmy na szczyt o godzinie 11 min 55.
Na szczycie było wietrznie i chłodno, opatulaliśmy
się na wszystkie możliwe sposoby, aż opuściliśmy nasze miejsce na murku od
wschodniej strony i przesunęliśmy się bliżej kaplicy, gdzie było zaciszniej i
cieplej. Czytanie mszalne zabrzmiały w języku polskim, czeskim i niemieckim. W
Eucharystii odpustowej brali udział czeski prymas Dominik Duka, obecny
prezydent Republiki Czech Milosz Zeman oraz prezydent poprzedni Vaclav Klaus,
nasze władze centralne reprezentował Grzegorz Schetyna, byli przedstawiciele władz
województwa dolnośląskiego z wojewodą Aleksandrem Skorupą, marszałkiem Jerzym
Pokojem i wicemarszałkiem Jerzym Łużniakiem. Licznie przybyli kapłani z
legnickim biskupem ks. Stefanem Cichym.
Jak w poprzednich latach - nagłośnienie
okazało się fatalnie, niewiele dało się usłyszeć, ale nam to nie przeszkadzało.
Jak zwykle w swoich długich okryciach stawili się na szczycie członkowie
bractwa walońskiego, byli Czesi, Niemcy i inni cudzoziemcy. Wśród przewodników
sudeckich wypatrzyliśmy laureata wielu nagród literackich – poetę i prozaika
Jana Owczarka, autora, miedzy innymi, zbioru opowiadań „Syberiada”, dla których
inspiracji dostarczyły górskie, w tym karkonoskie przeżycia.
Po Mszy św. nastąpiło wręczanie
odznaczeń. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymał Jerzy Pokój, a
medale Sejmiku Dolnośląskiego: biskup ks. Stefan Cichy, ks. Franciszek
Schirmer, ks. Zenon Stoń i były wojewoda Jerzy Nalichowski.
Ze Śnieżki zeszliśmy około godziny 14 i naradzaliśmy
się krótko, kto jest na tyle utrudzony, że ma ochotę zjechać do Karpacza z Kopy
wyciągiem, a komu zostało tyle siły, aby pokonać na nogach wcześniej zaplanowaną
trasę. Cała nasza jedenastka ruszyła bez namysłu przed siebie Równią pod
Śnieżką na zachód, potem skręciliśmy szlakiem na północny zachód i już o godzinie
15 min 25 byliśmy przy pięknym schronisku Strzecha Akademicka. Tu chwilkę odpoczęliśmy,
rzuciliśmy okiem na piękny zabytkowy budynek schroniska i zaczęliśmy schodzić
trudnym, choć krótkim, kamienistym szlakiem do schroniska Samotnia w Kotle
Małego Stawu. To najpiękniejsze miejsce w Karkonoszach, utrwalone w filmie o
Maryni Połanieckiej. Schronisko i całe to miejsce "udawało" w filmie
szwajcarskie Alpy.
Mały Staw |
Zejście do Samotni zajęło nam 20 minut.
Nad Małym Stawem usadowiliśmy się na drewnianych ławach przy drewnianych
stołach o godzinie 15 min 45. Napawaliśmy się urokiem tego miejsca.
Spod Samotni wyruszyliśmy o godzinie 16
min 25. Przez las podążaliśmy do Polany Bronka Czecha, ale rychło młodym
znudziło się tempo, jakie było możliwe dla najstarszych uczestniczek
pielgrzymki, więc ruszyli szybciej, a my szłyśmy powoli, delektując się
krajobrazami i wdychając krystaliczne powietrze. Robiło się coraz cieplej. O
godzinie 17 min 25 skręciłyśmy na wschód trasą wiodącą do Karpacza w rejon
dolnej stacji wyciągu. To był dla naszych niezbyt zdrowych i utrudzonych nóg
najtrudniejsza część wyprawy, a jednak bez urazów stawów i ścięgien wyszłyśmy o
godzinie 18 min 15 ze szlaku na szosę, a o godzinie 18 min 30 stanęłyśmy przy
samochodach. Termometr na górnej stacji kolei gondolowej, która wozi turystów z
Karpacza do dolnej stacji wyciągu, wskazywał 27 stopni ciepła.
Na tym nie koniec. Po obiadokolacji w
uszczuplonym już składzie pojechaliśmy do Pałacu Bukowiec na finałowy koncert
Festiwalu Operowego Muzyczny Ogród Liczyrzepy, który zaczynał się o godzinie 20
min 30. Do pałacu wiodą szerokie schody, kończące sie tarasem, na którym występowali
artyści: piękne, młode sopranistki, młodzi, urodziwi i utalentowani panowie:
tenory i barytony z Moskwy i jedna śliczna śpiewaczka z Baszkirii, która
została wcześniej, w czasie warsztatów operowych, została laureatką I nagrody w
konkursie arii i pieśni. Koncert prowadziła Małgorzata Mierczak z Salzburga,
urodzona w Karpaczu śpiewaczka, która występowała m. innymi w La Scali i w
Tokio, a teraz, jako pomysłodawczyni i realizatorka festiwalu, „wyławia” na wschodzie
wybitnie utalentowanych artystów i ułatwia im zdobycie pozycji na scenach
operowych Europy. W działaniach organizatorskich ma duże wsparcie w
Związku Gmin Karkonoskich. Jest
całkowicie wyzbyta zawiści o cudze talenty wokalne. Dzień wcześniej talenty te
miały okazję zabłysnąć z towarzyszeniem jeleniogórskiej Filharmonii w Sali
koncertowej. Już na długo przed tym koncertem bilety były zarezerwowane.
Muzyczny wieczór w Bukowcu miał
romantyczną scenerię, płonęły pochodnie, gazony z kwiatami oddzielały miejsca
dla publiczności, a pod niebo unosiły się płonące lampiony. Zdarzają się w
życiu niezapomniane dni. Nasi goście ze
stolicy i Ostrołęki uznali, że przeżyli właśnie taki niezapomniany dzień już
zapowiedzieli się na odpust św. Wawrzyńca 2013.
Maria Suchecka
Zdjęcia Henryk Suchecki
Jeszcze raz Jan Owczarek. |
Na szczycie wieje, więc się każdy opatula, jak może. |
Nastroje, mimo zmęczenia, jak widać, doskonałe. |
Nasza grupka pielgrzymkowa (bez fotografa) na szczycie |
Odpoczynek w słońcu przy Samotni |
Odpustowa Msza św. |
Pielgrzymkowy tłum w drodze powrotnej. |
Pozujemy w drodze powrotnej |
Śnieżka zostaje coraz dalej |