wtorek, 2 lutego 2016

Witold Zaręba - Każdy chodzi ze swoim wyrokiem

Amanda Eyre Ward po ostatnim rozdziale swojej powieści zamieszcza liczne podziękowania tym, którzy przyczynili się do wydania jej debiutanckiej prozy. Jest nią „We śnie do nieba”, a na stronie tytułowej okładki wydrukowano: trzy kobiety, trzy historie, jeden finał. Otóż rzecz traktuje o kilku więźniarkach w zakładzie karnym, które czekają na wykonanie wyroków śmierci. Jedne już znają datę, kiedy nić ich życia zostanie przecięta (używam stylistyki mojej zaprzyjaźnionej, egzaltowanej poetki), inne liczą na kasację wyroku, na wynik apelacji, liczą na protesty obywateli, którzy są przeciwnikami kary śmierci. Gdyż ta kara już nikogo nie naprawi, będzie tylko odwetem za czyn, który, jak można mniemać, nie zawsze i nie do końca został udowodniony.
Te z wyrokiem śmierci noszą imiona: Tiffany, Karen, Veronika („ma 63 lata i włosy upięte w kok” i za zezwoleniem władz poślubi o 20 lat młodszego mężczyznę). Jackie i Sharleen, tutaj nazywana Szatanicą. Jackie pierwsza otrzyma śmiertelny zastrzyk. Skazane mają prawo wyboru rodzaju śmierci. Mogą ustalić też menu ostatniego posiłku, choćby zażyczyły sobie kilka bardzo wykwintnych dań, ale nie dostaną ani grama jakiegokolwiek alkoholu.

Siedzą tutaj dzieciobójczynie, wielokrotnie morderczynie, mężobójczynie. Jest nią Veronika. Oczywiście w trakcie procesów w radiu, w gazetach, w telewizji ukazywały się reportaże z nimi w roli głównej, życiorysy, wywiady, wypowiedzi psychiatrów i psychologów, dociekających, co mogło sprawić, że kobiety stały się zbrodniarkami.
Chociaż jest to powieść o zabójstwach, to nie zaliczyłbym jej do gatunku kryminałów. Jest tutaj dużo psychologii, jest dużo socjologii, a pojawia się też i mistyka. O Karen do ostatniej chwili walczy Franny (lekarka, która w więzieniu zastąpiła swojego nagle zmarłego wuja) i Rick, prawnik, który już kiedyś ochronił skazańca przed karą śmierci. Zaś Celia, bibliotekarka, której mąż zginął z kuli oddanej z broni w ręce Karen, walczy ze sobą. Jej mąż zginął jako ostatni mężczyzna zabity przez tę prostytutkę. Poprzedni zadawali jej ból, za opłaconą seksualna usługę poniewierali nią i obchodzili się okrutnie, choć w swoich środowiskach uchodzili za mężczyzn, jak to się mówi, przyzwoitych. Karen przydałoby się jej wybaczenie Celii, ale czy można wybaczyć taką zbrodnię? Karen nie czuje wyrzutów sumienia z tego powodu, że uśmierciła swoich seksualnych klientów i oprawców. Ale mąż Celii do nich nie należał. Przypadkowo znalazł się na linii strzału. Ale Celia będzie jedyna osobą, do której skieruje słowo „przepraszam”. Ale to już czytelnik sam się dowie, czy Karen uzyska przebaczenie wdowy i czy w finale swojego życia uwierzy, że śmierć nie kończy jej istnienia, a po tamtej stronie rozgrzeszy ją Bóg.
Warto przeczytać tę poruszającą powieść. Choćby dlatego, że kończąc lekturę książki, uświadamiany sobie, z każdy żyje ze swoim wyrokiem. Tylko że nie wie, kiedy będzie on wykonany i w jakiej kondycji ducha staniemy przed wiecznością.

Amanda Eyre Ward „We śnie do nieba”, przekład Agnieszka Klonowska. Toruń 2006, Wydawnictwo”C&T”