czwartek, 25 października 2018

Bronisław Krzemień - poleca

 Niech jeszcze poczeka


Syn mojego znajomego kończy studia i zapowiada rodzicom, że wyjedzie poszukać pracy w Afryce. Teraz świat należy do młodych. Jedna jego koleżanka pracuje w Australii, a kolega w Nowej Zelandii. Poradziłem znajomemu, żeby wybił synowi ten pomysł z głowy. Niech poczeka jeszcze parę lat. Znajomy zdziwił się, skąd ta moja rada. Powiedziałem, że właśnie skończyłem czytać „Lustro o północy. Śladami Wielkiego Treku” amerykańskiego autora (dziennikarz, pisarz, wykładowca, laureat wielu prestiżowych nagród) Adama Hochschilda, który w tej reportażowej książce opisał, jak apartheid został przezwyciężony dzięki nieustępliwej walce tych, których ten system ciemiężył i eksploatował. Rzecz jasna byli to czarni, rdzenni mieszkańcy kontynentu, zdominowani przez bezwzględna mniejszość białych. To oni sprawowali władze, to oni eksploatowali bogactwa naturalne, przede wszystkim złoto i diamenty, w jakie obfitowała południowa część Afryki. To oni mieszkali w strzeżonych, okolonych zielenią rezydencjach, eksploatowali czarna służbę, gromadzili majątki i kształcili synów w najznakomitszych uczelniach świata. To byli Afrykanerzy, sprawujący swoją dominację w RPA od pokoleń. Czarni rdzenni Afrykańczycy. Jedni i drudzy czuli się uprawnieni, by RPA mieć z swoją ojczyznę. Zresztą i biali nie stanowili jednolitej nacji. Najwcześniej zjawili się tutaj Holendrzy, a kiedy te bogate ziemie wypatrzyli Anglicy, zaczęli Burów, czyli tych najwcześniej tu osiadłych Afrykanerów, rugować z miast i osad, które tamci pobudowali. Wówczas zaczął się Wielki Trek.
Holendrzy, nie widząc wyjścia a sytuacji, załadowawszy dobytek na wozy zaprzężone w woły, ulokowawszy w nich kobiety, dzieci, i zaganiając swoje stada, ruszyli na północ. Sami usunięci z zagospodarowanej ziemi, zaczęli rugować czarnych, rdzennych mieszkańców tego kontynentu. Te drobniejsze plemiona nie zdołały się oprzeć, ale Zulusi, silni, liczni, dobrze zorganizowani i dobrze kierowani przez wodza, właściwie króla, stawiali silny opór. Jednak broń palna zrobiła swoje. Burowie usunęli Zulusów z zielonego, żyznego obszaru. Krwawe starcie nastąpiło nad rzeką, która została nazwana - Krwawa Rzeka. Był rok 1838.
Autor pochodzi w rodziny tych, którzy zbili fortunę na bogactwach południowej Afryki, mając udziały w wielkich korporacjach. Był studentem, kiedy pierwszy raz odbył podróż do RPA. Wtedy to dokonał odkrycia, skąd bierze się bogactwo i wysoka pozycja jego rodziny i jemu podobnych. Dostrzegł straszliwy wyzysk czarnych. Już wtedy widział, że wszelki odruch buntu był bezwzględnie tłumiony. Przeciwnicy apartheidu byli więzieni, torturowani, osadzani bez sądów, ginęli z rak zamaskowanych oprawców.
Hochschild wrócił do RPA po dwudziestu latach. W roku obchodów 150-lecia Wielkiego Treku. Potem jako, reporter niejednokrotnie zjawia się w tym kraju, śledząc walkę i potem podzielając euforię zwycięstwa, a na czele tego tryumfu stał Nelson Mandela, późniejszy, pierwszy demokratycznie wybrany prezydent kraju. Ten bojownik o wolność i równość, o godne życie czarnych spędził w więzieniach 27 lat.
Zdarzenia tej porywającej książki rozgrywają się w dwóch planach czasowych. Czytelnik obserwuje, jak narastała bezwzględna dominacja Anglików na południowej części czarnego kontynentu, wędruje wraz z rugowanymi Burami na północ, obserwuje krwawa rozprawę z Zulusami, a potem przenosi się w czasie półtora wieku później i odkrywa całe okrucieństwo systemu i bezmiar ofiar tych, którzy chcieli pokonać apartheid. Tymczasem Afrykanerzy obchodzą rocznice. Ponieważ i oni są podzieleni, są dwie rekonstrukcje Wielkiego Treku.
Trudno w krótkim omówieniu zmieścić ogrom faktów, jakie przywołał autor. Lektura jest porywająca. Czytelnik wie, że apartheid został pokonany, że RPA jest już demokratycznym krajem, ale system zostawił ogrom zła: wysoka jest tutaj zachorowalność na AIDS, co jest skutkiem izolacji wielomiesięcznych czarnych górników od ich rodzin, co sprzyjało prostytucji i szerzeniu się wirusa HIV. Utrzymujące się bezrobocie sprzyja przestępczości. Wiele lat wymaga stworzenie systemu edukacji, który zapewni wszystkim jednakowy start. Nie ma sposobu na redystrybucję bogactw, zgromadzonych u nielicznych. Korupcja pozostaje trudnym do opanowania zjawiskiem.
Dlatego powiedziałem znajomemu, by jeszcze wyhamował pęd syna do RPA. Najlepiej zrobi, jak podsunie młodemu człowiekowi „Lustro o północy”. Dlaczego lustro. Bo zdaniem autora to, co się działo na południu Afryki, jest lustrzanym odbiciem tego, co spotkało amerykańskich Indian. Ale, oni nie zdołali wywalczyć tego, co udało się Mandeli.

Adam Hochschild „Lustro o północy. Śladami Wielkiego Treku”. Przełożyła Hanna Jankowska. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2016.