wtorek, 25 sierpnia 2020

Rafał Brzeski - poleca tajemnice geniuszu

 Geniusz i tytan

 

Dwa lata temu na tej stronie internetowej była rekomendowana pozycja „Uczone siostry”, którą Natacha Henry poświęciła dwom wybitnym kobietom, Marii i Bronisławie z domu Skłodowskich. Rzecz w tym, że los naszej noblistki Marii Skłodowskiej Curie dostarcza tak obfitego tworzywa, że jeszcze kilka pokoleń badaczy i pisarzy może czerpać z niego inspirację. Iwona Kienzler pisząc „Marię Skłodowską Curie” w podtytule nazwała tę niezwykłą postać „złodziejką mężów, życie i miłości”.

Pierwsza część tej biografii opowiada o domu rodzinnym przyszłej noblistki, o klimacie, którą tworzył przede wszystkim ojciec, wszczepiając gromadce dzieci zamiłowanie do wiedzy, do poznawania przyrody, jednocześnie nie zaniedbując formowania uczuć patriotycznych. Zatem nie ma nic dziwnego w tym, że zdobywszy światową sławę jako wielka uczona, Maria zawsze czuła się Polką, kochała Ojczyznę i odbywała do niej podróże, ilekroć było to możliwe, a kiedy Polska odzyskała niepodległość, dokładała starań, aby i tutaj powstał instytut badający tajemnice i zastosowanie radioaktywnych pierwiastków.

Skoro w podtytule zapowiadane są miłości Skłodowskiej, to warto wspomnieć, że już jako młodziutka guwernantka pokochała z wzajemnością mężczyznę, ale niestety różnica sfer społecznych okazała się dla młodego człowieka nie do pokonania, a miłości zabrakło na tyle, by sprzeciwić się woli rodziców. No i bardzo dobrze się stało, gdyż Maria marzyła o studiach, w czym wyprzedziła ją siostra Bronia, przyjęta w Paryżu na Sorbonę. To ona ułatwiła przyjazd Marii do Francji i umożliwiła przetrwanie pierwszych lat w mieszkaniu państwa Dłuskich, małżeństwa lekarzy. Już zamężna Bronia w ten sposób odwdzięczyła się Marii, która pracując jako guwernantka, wysyłała siostrze pieniądze na utrzymanie w Paryżu.

Zdolności małej Skłodowskiej objawiły się już w jej wieku dziewczęcym. Miała znakomita pamięć, nienasyconą chłonność wiedzy. Podobne przymioty charakteryzowały Piotra Curie, jej przyszłego męża, którego poznała w środowisku paryskich naukowców. Podobnie jak ona, Piotr wychował się w rodzinie, w której wiedza była najwyższą wartością. Nic dziwnego, że Marię i Piotra połączyło pokrewieństwo pasji, zainteresowań przedmiotu badań naukowych i laicka orientacja, wyniesiona z obu rodzinnych domów.

Zawarli urzędowy ślub, zaczęli wspólne życie i wspólne badania, a kiedy na świat przyszły ich córki, Irena oraz Ewa, nieocenioną instytucję babci zajął ojciec Piotra. Senior Curie uwielbiał wnuczki i poświęcał im wiele czasu, co umożliwiło rodzicom kontynuowanie badań, a ich odkrycia okazały się tak doniosłe, że małżonkowie otrzymali Nagrodę Nobla. To były trudne i szczęśliwe lata. Oboje byli wybitnie uzdolnieni, ale same talenty nie są gwarancją sukcesu. Tytaniczna praca dawała rezultaty, a ich odporność na trud i niewygody, na niedoskonałe warunki panujące w laboratoriach i pracowniach nie były wystarczającą przeszkodą, by udaremnić realizację wspólnych celów.

Zaskakująca śmierć Piotra była straszliwym ciosem. W pamiętniku, który wdowa zaczęła pisać, znajduje się wyznanie, że w sercu i życiu uczonej żaden mężczyzna nie zajmie miejsca Piotra. Jest takie powiedzenie, że serce to nie sługa i ono sprawdziło się w przypadku młodej wdowy. Jej wielką miłością okazał się współpracownik i przyjaciel Piotra, żonaty ojciec czwórki dzieci, Paul Langevin. Jego żona walczyła o swój związek, którego nie dało się ukryć, a działo się to wszystko, kiedy Maria otrzymywała drugą Nagrodę Nobla. Paryż wrzał, Maria na swój sposób broniła swojego prawa do miłości. Ostatecznie romans się wypalił, a Paul wrócił do żony i dzieci.

Zrządzeniem losu po latach oboje zostali rodziną, gdyż pokochali się i pobrali ich wnukowie.

Ten romans zajął mi tyle miejsca, że zabrakło akapitów na opisanie postawy noblistki w czasie I wojny światowej, kiedy zaprojektowała i wyposażyła objeżdżające przyfrontowe pozycje samochody z aparatami rentgenowskimi. Jej wielkość i szlachetność budziła podziw i szacunek. Starsza z córek odziedziczyła naukową pasję rodziców. Młodsza była jej przeciwieństwem. Kochała życie, stroje, rozrywki, obca jej była powściągliwość matki i siostry, które nie lubiły się stroić ani bywać w wielkim świecie. Ewa chłonęła życie pełną piersią.

Jeśli nawet ktoś zachęcony rekomendacją sprzed dwóch lat uznałby, że już wie wszystko o polskiej uczonej noblistce, zapewniam, że tę lekturę pochłonie jednym tchem.

Iwona Kienzler, „Maria Skłodowska Curie”, wydawnictwo Bellona, Warszawa 2016.


czwartek, 20 sierpnia 2020

Jerzy Tański w ODK 7 września

z poezją i malarstwem przez życie

 

 Stowarzyszenie Literackie w Cieniu Lipy Czarnoleskiej w dniu 7 września zaprasza na godzinę 17 do kawiarni „Muza” przy ODK. Tym razem spotkanie z cyklu ars poetica pt. „Piórem i pędzlem po Karkonoszach” z autorem j/w zatytułowanego tomiku wierszy- Jerzym Tańskim. 

Spotkanie wzbogaci wystawa obrazów Jerzego i Teresy Tańskich oraz występ wokalny Adama Wolaka.

Danuta Mysłek

środa, 5 sierpnia 2020

Maria Suchecka - poleca wielką podróż

Doskonałość form nieprecyzyjnych



Literatura to szczególny rodzaj wiedzy” - słowa te padają, kiedy Olga Tokarczuk pod koniec tysiąc stronicowych „Ksiąg Jakubowych” pisze, że pierwsza książka o Jakubie Franku powstała w 1825 roku, a dociekliwa czytelniczka, Maria Szymanowska, pianistka kilka lat później usiłowała upewnić się u autora Aleksandra Bronikowskiego, czy prawdą są opisane zdarzenia. Wątpliwość ta zrodziła się zapewne z tej przyczyny, że osoba bohatera, jego losy i dokonania stanowią tak niezwykły materiał, że trudno dać wiarę temu, że w jednym życiu mogło zdarzyć się tak wiele.
A jak niezwykła ta postać wpisała się w osiemnastowieczną historię Europy, podaje internetowa Wikipedia pisząc, że był kabalistą, rabinem, cadykiem, mistykiem, filozofem, astrologiem, alchemikiem, kupcem, religijnym reformatorem, twórcą grupy frankistów, porywając za sobą setki wyznawców religii Mojżeszowej, ale o tym już można doczytać się w „Księgach Jakubowych” noblistki Olgi Tokarczuk. Na stronie tytułowej czytamy, że książka ta (THE NOBEL PRIZE 2018) zawiera wielką podróż przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych.
To wielkie dzieło należy nie tyle czytać, co delektować się pięknem języka, wspaniałością opisów natury, bogactwem zgromadzonych faktów, rysunkiem i historycznych, i literackich postaci, starannością doboru elementów ilustracyjnych, na które składają się mapy, ryciny, portrety i faksymile.
Literacka wyobraźnia nie ma ograniczeń. Ludzi i zdarzenia obserwuje Jenta, której nie do końca obumarłe ciało co prawda złożone jest w jaskini, ale niczym nieskrępowany duch trwa ponad czasem i przestrzenią, obserwując najważniejsze zdarzenia, które są udziałem członków jej rodu.
Główny bohater zjawia się na Podolu wśród swoich powróciwszy z imperium osmańskiego. Budzi powszechny zachwyt nie tylko dlatego, że jest urodziwy i mądry, ale ma jakiś charyzmat, który zjednuje mu pobratymców. Kiedy dochodzi do wniosku, że warto przyjąć chrzest i nabyć te prawa, które są udziałem Polaków czy Rusinów, przekonuje do tej idei wielu, znajduje też ustosunkowanych ludzi wśród magnaterii i w hierarchii kościelnej. Naturalnie toczą się dysputy po obu stronach, stawia się znaki zapytania co do autentyczności wewnętrznej przemiany neofitów, ale w końcu antytalmudziści przyjmują chrzest, wybierają chrześcijańskie imiona i polskie nazwiska. Potem następują powikłania, duchowy przywódca osadzony zostaje na Jasnej Górze i dopiero uwalniają go Rosjanie, kiedy Polska stopniowo zostaje okrawana ze swoich ziem.
Godny podziwu jest kunszt, z jakim autorka godzi losy żydowskich jednostek i całych rodów, jak rysuje historyczne tłu przedrozbiorowej Polski, jak pokazuje rozpraszane się diaspory po Europie.
Trudno znaleźć odpowiednie słowa, by w sposób skuteczny zarekomendować wspaniałą, wielowarstwową powieść, powieść, tak wysoko docenioną wcześniej w kraju Nagrodą Nike, a tak niedawno włączoną w dorobek pisarski Olgi Tokarczuk, co przyniosło jej Nagrodę Nobla. Jej nazwisko, jak przypominamy, zjawiło się i na stronie internetowej jeleniogórskiej grupy literackiej spod znaku Lipy przy rekomendacji innej prozy tej autorki.
Naturalnie wielkim nieszczęściem jest pandemia, koronawirus wielu wstrzyma przed wyjazdem na zagraniczne wojaże, ale za to pozwoli wykroić czas na obcowanie z genialną książką noblistki, bo jak wspomniano, lektura tej pozycji wymaga czasu i skupienia. Osoby, które znam, nakładają na tę lekturę swoje rodowe doświadczenia, ojciec jednej z nich urodził się w Korolówce, tam gdzie przyszedł na świat Jakub Frank. Zaś koleżanka z wrocławskiej polonistyki odświeżyła pamięć o tym, że była drugą osobą po Kazimierzu Wyce, która wpisała się w Ossolineum jak czytelniczka wertująca rękopisy Benedykta Chmielowskiego i uparcie w rozmowie o noblistce wprowadzała Joachim - drugie imię autora „Nowych Aten”, które utrwaliła, pisząc pracę magisterską o pierwszym polskim encyklopedyście z literatury staropolskiej.

Olga Tokarczuk „Księgi Jakubowe”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014