Rewelacja, tylko się delektować
Anna Gavalda, urodzona w 1970 roku uznawana jest za świetną współczesną prozatorkę. Nic dziwnego. Na okładce z wydania jej „Pocieszenia” w roku 2009 można przeczytać, że jej powieści przetłumaczono na 38 języków i sprzedano w ponad pięciu milionach egzemplarzy. Nic dziwnego, doprawdy „Pocieszenie” jest napisane rewelacyjną prozą. Nie ma tutaj sztywnego gorsetu narracji odautorskiej, czytelnikowi pozostawiono absolutną swobodę śledzenia zdarzeń opowiadanych na różne sposoby raz to jako relacja głównego bohatera, innym razem są to niczym nieskrępowane dialogi; krótko mówiąc autorka korzysta z absolutnej swobody, co fascynuje czytelnika, który nie daje się prowadzić za rękę.
Książka zawiera znane nam realia z wszelkich dostępnych newsów. Pojawiają się ludzie biznesu, przedsiębiorcy przemieszczający się ze wschodu na zachód i z północy na południe. Naturalnie korzystają z lotów w klasie biznesowej, mają do dyspozycji na miejscu, na przykład w Moskwie, tłumaczy i samochody.
Nasz bohater jest architektem. Projektuje, wystawia na konkursy swoje projekty, zwycięża albo nie, a miejscem jego zakotwiczenia jest Paryż. Tu odwiedza rodziców i rozczula się na widok mieszkania, które nie zmienia wyglądu od czasu jego dzieciństwa, choć naturalnie czas odmienił i ojca, i matkę, i siostry, odmienił też życie i wygląd bohatera, który w przedstawianej płaszczyźnie czasowej ma lat 47.
Widzimy go w fazie frustracji. Owszem, jest w związku, ale nie potwierdzonym ani urzędowo, ani sakramentalnie. Ma córkę, ale to nastolatka z pierwszego związku jego partnerki. Ani to wielka miłość, ani udana kariera, ani fascynacja nowoczesną europejską architekturą. Wszystko rozmija się z marzeniami i pragnieniami. Jedno zostaje niewzruszone: miłość do matki najlepszego przyjaciela z dzieciństwa i młodości. Tylko pamięć o tej niezwykłej, ekscentrycznej kobiecie wnosi świeżość i głębię do jego życia. Tylko że ona już nie żyje, a wiadomość o jej śmierci dociera na tyle późno, że Charles nie zjawia się na pogrzebie.
Anouk, ta jego miłość jest pielęgniarką. Jej syn Alexis nie zostaje wybitnym muzykiem. Rozdziela ich zawirowanie zdarzeń. Bohater traci też z oczu niezwykłego opiekuna Alexisa, który jest jeszcze bardziej ekscentryczny, niż matka chłopca. Jest w nim mieszanina klowna, aktora, artysty, ale te najbliższe mu osoby po prostu go kochają. Nazywają go Nianią. Niania też umiera.
Rozczarowany całokształtem otaczającej go rzeczywistości Charles stara się przynajmniej ocalić to, co jest do ocalenia: groby Anouk i Niani. I kiedy tropi te wątłe ślady, na południu Francji odnajduje to, co utracone. I odnajduje świat, o którym myślał, że nie istnieje. Dostaje porcję odtrutki od zgiełku wielkich zurbanizowanych molochów. I tam, na wsi w zdumiewający sposób odnajduje to, za czym tęsknił. Miłość. I jakby inkarnację nieżyjącej Anouk. O ile ta chłopięca i młodzieńcza miłość była od niego o dwadzieścia lat starsza, o tyle ta dziewczyna, ta inkarnacja Anouk z fizycznego i duchowego piękna jest o kilkanaście lat młodsza od sfrustrowanego bohatera.
Oczywiście nie napiszę, czy wreszcie doświadczy Charles spełnionej miłości. Powiem tylko, że ja, stary chłop, miejscami ryczałem jak bóbr.
Powiem też, że dziwi mnie tytuł. „Pocieszenie”- na witrynie księgarni nie zwróciłby mojej uwagi. Jak to jednak dobrze, że powieść ta trafiła do moich rąk. Polecam ją każdemu. Zapóźnionym romantykom i zatwardziałym cynikom, starym i młodym. Powieść jest piękna.
Anna
Gavalda „Pocieszenie”, tłum. Magdalena Kamińska-Maurugeon,
Świat Książki, Warszawa 2009.