Tylko pamięć
Kiedy czytałam „Oblubienice wojny”, uświadomiłam sobie, jaką wartość ma moje pokolenie. Powiedzmy, posługując się modnym określeniem, że jest to pokolenie siedemdziesiąt plus vat. Kiedy nas zabraknie, zostaną tylko dokumenty, fotografie, odręczne lub na maszynie spisane listy, nagrania utrwalone w nośnikach obrazu i dźwięku. Powieść, której tytuł przywołałam, jest debiutem Helen Bryan. Co prawda urodziła się w USA, ale jej życie spełnia się w Anglii. Jest prawniczką, która poznała wiele relacji uczestników wojny.
Mam wrażenie, że przez całe moje życie interesowałam się polską martyrologią, a mniej wiedziałam, co tamte lata przyniosły innym krajom Europy. Gdyby nie zasoby pamięci tych wszystkich ludzi, których autorka poznała, nie powstałby taki wnikliwy obraz życia Wielkiej Brytanii. Oczywiście to nie jest dokument, fabuła książki jest wysnuta z wyobraźni pisarki, ale nie można byłoby ją zbudować bez sięgania do pamięci odchodzącego pokolenia.
Akcja zaczyna się pięćdziesiąt lat po zwycięstwie sprzymierzonych sił nad faszystowskimi Niemcami. I właśnie ta rocznica sprowadza do Londynu kobiety, które połączył wojenny los. Jest to Amerykanka, Żydówka, Angielka, córka wysoko postawionego oficera armii brytyjskiej i już nieżyjącej Francuzki, a ten kwartet dopełnia dziewczyna z londyńskich slamsów.
Ewageline to Amerykanka, która, choć ma być zaręczona z mężczyzną swojej klasy, zakochuje się w kuzynie, którego czarna matka została uwiedziona przez krewnego. I z jej synem zachodzi Ewangelina w ciążę, co było nie do pomyślenia. Więc kiedy na raucie zjawia się atrakcyjny oficer z Anglii, postanawia zbałamucić go i uciec do Europy, biorąc ślub na statku. Rzecz w tym, że ten oficer w Anglii był zaręczony z Alice, córką pastora. Dziewczyna musi skonfrontować się ze zdradą i porzuceniem, ale w grę wchodzą jeszcze inne dwie młode osoby. Ta z matką Francuską ma na imię Frances, a ta ze slamsów to Elsie. A Tanni to Żydówka, która zdołała zbiec z Austrii prawie w ostatniej chwili biorąc ślub z robiącym w Anglii naukową karierę Bruno. Do niej mają dojechać siostrzyczki bliźniaczki specjalnym transportem wywożącym dzieci z Austrii, ale Tanni nie doczeka się ich przyjazdu.
Na tle ich losów pokazana jest przygotowująca się do hitlerowskiej inwazji Anglia. Czytamy opisy przygotowania do samoobrony, racjonowania żywności, zaciemniania domów i inne akcje, podejmowane przez powstające grupy samoobrony. A dzieci z matkami wywożone są do bezpiecznych wiosek.
Moje pokolenie przy tej lekturze może cofnąć się wspomnieniami do czasów okupacji i powojennych lat. Może zrozumieć, że nie tylko nasz kraj był tak zagrożony. Zresztą w powieści pojawiają się polonica, kiedy trafiamy na opis deportacji rodziców Tanni do oświęcimskiego obozu. I równolegle z opisem spodziewanej inwazji czytelnik śledzi losy młodych ludzi, ich miłości, ich zaślubin, kiedy poddają się prawom uczucia na przekór wszystkim zagrożeniom.
Kiedy piszę te słowa, nasi mundurowi bronią wschodniej granicy. To wywołuje napięcia i niepokoje. Tym bardziej warto wziąć tę powieść, by jeszcze raz uświadomić sobie, jaką wartością jest pokój i docenić bezpieczeństwo, które jest naszym udziałem.
Helen Bryan „Oblubienice wojny”, tłumaczenie Olga Kwiecień, Gliwice 2016, Wydawnictwo Helion.