niedziela, 26 stycznia 2020

Daniel Rzepecki - poleca

W krainie grzybków halucynogennych


Za późno do moich rąk trafiła reportażowa książka „Dzieci szóstego słońca”. Jej autorką jest polonistka i latynoamerykanistka, która spędziła wie lat, jak na swój młody wiek w Meksyku, gdzie mieszka od 2011 roku. Tam poznała jego historię, zawarła tam przyjaźnie, wtopiła się w różne środowiska, a zatem wiele zjawisk, które poznała wnikliwie, miała, jakby to powiedzieć, na dotknięcie ręki. Mogła uczestniczyć w czarnej mszy, szamańskich rytuałach, niezwykłych obchodach święta zmarłych, które łączą elementy chrześcijańskie i pogańskie. Poznała wyznawców dawnych indiańskich wierzeń, a chociaż nie ma możliwości ich wiernego odtworzenia, to jednak niektóre przetrwały w indiańskich osadach, które wybroniły się przed wpływami konkwistadorów. No i pewnym źródłem okazują się zapiski zakonników, którzy podjęli się chrystianizacji Indian.
Dlaczego ubolewam, że późno książka trafiła do moich rąk. Bo niechybnie dwadzieścia lat temu, kiedy badałem aurę, wróżyłem z kart i z ręki, badałem wahadełkiem relację między ludźmi, czerpałem energię z pni rozmaitych drzew, wystawiałem się na promieniowanie kosmiczne i geopatyczne, badałem własną odporność na działanie narkotyków, wówczas wziąłbym pożyczkę i wyruszył do Meksyku. Autorka pisze, że w kraju tym spotyka ludzi różnych ras i narodowości, i Polaków, i Włochów, i Niemców, i Rosjan, i Chińczyków oraz Japończyków, a wszystkich i tak nie zdołam wymienić. Oni szukają tutaj odpowiedzi na pytania o zagadki bytu. Mają firmy, majątki, kochanki, auta i rezydencje, albo nie mają nic lub niewiele, ale nie wystarcza im stan posiadania. Jedni szukają Boga, inni szukają magicznych terapii, sposobów na zdobycie fortuny czy miłości. Jak pisze Ola Synowiec, przedmiotem pragnień już nie jest uczucie, które zwiąże na całe życie, na dobre i na złe, ale intensywny, gorący romans aż do wyczerpania szalejących hormonów i emocji lub obudzenia doznań, które dawno wystygły.
Przypominają mi się słowa jednego z dwudziestowiecznych filozofów, że albo wiek XXI będzie wiekiem duchowości, albom nie będzie go wcale. No, ale na razie trwa mimo tsunami, trzęsień ziemi, lokalnych wojen i aktów terroryzmu.
No więc przybywają do Meksyku turyści czy pielgrzymi różnych religijnych opcji w poszukiwanie albo duchowości, albo silnych wrażeń. Niepodległy od 1821 roku kraj liczy 150 milionów ludności. 20 procent tej populacji to rdzenni Indianie, a pozostali to konglomerat ludzi rasy białej, czarnej i żółtej. Tutaj ludność posługuje się ponad 60 językami z urzędowym hiszpańskim. Tutaj jest największy procent ludności rdzennej ze wszystkich krajów Ameryki Łacińskiej. No a jakie bogactwo dla szukających używek. Właśnie w Meksyku rośnie ponad 70 gatunków grzybków halucynogennych, 40 procent tych grzybów na całym świecie. Co dziwne, miejscowi za lek uznają coca colę i wypijają jej wielkie ilości. Nic osobliwego w tym, że plagą jest otyłość i cukrzyca oraz jej pochodne schorzenia. No i duża umieralność spowodowana tym stanem rzeczy. A grzybki halucynogenne dla rdzennych mieszkańców były i pozostały lekiem. Dla pozostałych ich konsumentów są ścieżką prowadząca do innych stanów świadomości.

Dzieci szóstego słońca, czyli w co wierzy Meksyk”, Ola Synowiec, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018 r.