Geniusz wśród geniuszy
Nie
trzeba być fizykiem, chemikiem, matematykiem, żeby z wypiekami na
twarzy przeczytać monografię poświęconą genialnemu fizykowi,
laureatowi Nagrody Nobla z 1938 roku - „Enrico Fermi”. Jej
autorem jest David N. Schwartz, syn innego noblisty, Melvina
Schwartza. Jego ojciec był też fizykiem, zatem nic dziwnego, że
autor ze swobodą porusza się w przestrzeni nauk ścisłych. Zwykły
zjadacz chleba z trudem przyswaja zawiłe problemy, jakie drążył
Enrico Fermi, ale ich opisowi towarzyszą wątki osobiste,
psychologiczne, społeczne i polityczne, które i dla laika czynią
tę monografię pasjonującą lekturą.
W
podtytule Schwartz o swoim bohaterze napisał: ostatni człowiek,
który wiedział wszystko, a poniżej dopowiedział: życie i czasy
ojca ery atomowej.
Enrico
Fermi był Włochem. Od najmłodszych lat fascynowała go fizyka. Nie
pasjonowały go nauki humanistyczne, omijał politykę, choć w
pewnym momencie z konieczności został członkiem faszystowskiej
partii. Ożenił się z Żydówką, którą poślubił w urzędzie
świeckim, jakbyśmy powiedzieli dziś, w urzędzie stanu cywilnego.
Poślubił dziewczynę bardzo inteligentną i bardzo majętną, a z
powodu majątku rodzina ta miała bardzo dobre notowania u włoskich
władz. Tak było do pewnego momentu, do chwili, kiedy pod wpływem
Hitlera i Mussolini zadekretował antyżydowską ustawę. Enrico w
tym czasie już miał uznaną pozycję w świecie nauki. Co więcej,
nominowano go do Nagrody Nobla. Już wcześniej zapraszano genialnego
włoskiego fizyka na cykle wykładów w USA. Mimo że całkowicie
pochłaniała go fizyka, miał na tyle orientacji, by wiedzieć, że
jego włosko-żydowska rodzina nie będzie w ojczyźnie bezpieczna.
Co prawda dzieci były ochrzczone, ale to nie ratowało sytuacji.
Laura w pełnej konspiracji uzyskała ten sakrament i małżonkowie
wzięli ślub katolicki, na co mieli potwierdzenie w stosownych
dokumentach. Postanowili z uroczystości w Sztokholmie już nie
wracać do kraju. Od wielu lat uczony otrzymywał z USA zaproszenia
do objęcia ważnych w hierarchii naukowej stanowisk. Odmawiał, gdyż
żona za nic w świecie nie chciała opuścić rodzinnego,
uwielbianego Rzymu. Teraz nie protestowała. Sytuacja polityczna,
antyżydowska ustawa nie pozostawiała jej wyboru. Jej mąż
wiedział, że Laura, dzięki temu wybiegowi z chrztem i ślubem,
jako katoliczka, już nie Żydówka wiary mojżeszowej, nie zostanie
wyłuskana z pociągu jadącego przez Niemcy na północ. Jej rodzina
została w Rzymie. Przyszedł moment, że majątek familii został
zagrabiony, a jej członkowie znaleźli się w obozie, gdzie ojciec
Laury nie ocalał. Podzielił los innych europejskich Żydów.
Rodzina
Fermich szczęśliwie dotarła do Ameryki. Eurico wykładał,
publikował, prowadził badania, współpracował z najwybitniejszymi
uczonymi. Znał sławę wszech czasów, Einsteina. Prawdopodobnie
niewiele osób wie, że w tym gronie znakomitych fizyków, z którymi
Fermi współpracował i przyjaźnił się, był Polak, Stanisław
Ulam. Grupa naukowców pracowała nad przygotowaniem bomby atomowej.
Był to wyścig z Niemcami i Związkiem Radzieckim. Amerykanie
wyprzedzili wszystkich. A fizycy przeżywali wewnętrzne niepokoje
sumienia, wiedząc, że ich wynalazek może spowodować masową
zagładę.
Mimo
ich rozterek decyzja została podjęta. W sierpniu 1945 bomba atomowa
uśmierciła kilkadziesiąt tysięcy Japończyków, najpierw z
Hiroszimie, a potem w Nagasaki, dokonując równie wielkiej zagłady.
Radzieccy naukowcy też zbudowali bombę i dwa lata później
dokonali atomowej detonacji.
Na
forum międzynarodowym podjęto debatę, czy można dopuścić do
wyścigu zbrojeń. Czy można uwolnić informacje, które może
pozyskać każdy kraj, zainteresowany budową broni jądrowej.
Tymczasem i bez wojny nastąpiły dramatyczne zdarzenia. Umierali
fizycy, którzy stali się ofiarą promieniowania radioaktywnego,
prowadząc badania nad uwolnieniem energii jądrowej.
Zachorował
również Enrico Fermi. Miał zaledwie 53 lata. Był racjonalistą,
stronił od dociekania, co jest poza materia i energią. A jednak
kiedy w listopadzie 1953 roku ksiądz, rabin i pastor wyrazili
gotowość odprawienia przy nim modłów, nie zaprotestował. Umierał
spokojnie ze świadomością, że dał nauce wszystko, co było
możliwe. Umarł we śnie o godzinie drugiej trzydzieści, nocą 28
listopada.
Był
wybitnym, ale skromnym uczonym, znającym mimo wszystko swoją
wartość. Wychował, jeśli można tak powiedzieć, pięciu
noblistów, a dodatkowo dwóch było zdania, że jemu zawdzięczają
swoje naukowe osiągnięcia i tę prestiżową nagrodę. Wszyscy
podziwiali jego gotowość do przekazywania wiedzy, co czynił w
zdumiewająco skuteczny sposób. Był człowiekiem kochanym,
szanowanym i podziwianym. Tę znakomitą, ale wymagająca
intelektualnego wysiłku książkę polecam zwłaszcza młodym
ludziom, którzy szukają życiowych wyborów. Naturalnie nie każdego
natura wyposaża w genialny umysł, ale każdy może zrobić użytek
z woli, dyscypliny i pracowitości. osiągając wiele w wybranej
dziedzicznie.
David
N. Schwartz „Enrico Fermi,ostatni człowiek, który wiedział
wszystko”, tłumaczenie Tomasz Lanczewski, Wydawnictwo Copernicus
Center Press sp. z o.o.
Kraków
2019.