Wytchnienie w czasie zarazy
Kiedy
to ja ostatnio słyszałam ten wyraz? To było wtedy, jak jedna
sąsiadka w naszym slamsie wielkopłytowym krzyczała do drugiej:
straszna z ciebie zaraza, nikt się nie dziwi, że chłop ciebie
rzucił. Ponieważ od czasu do czasu ja też param się literaturą,
więc postanowiłam wykorzystać tę scenkę w jakimś harlekinowym
opowiadaniu o porzuconej żonie. I od razu przypomniał mi się
dowcip: Kości zostały rzucone, powiedział mąż opuszczając chudą
żonę.
Rozgadałam
się niepotrzebnie, zamiast od razu przejść do rzeczy. Otóż jedna
z tych sąsiadek wyjechała do Belgii do córki, a druga wyprowadziła
się do zwolnionego domu po rodzicach. I zrobiło się strasznie
cicho i nudno, bo musimy siedzieć w swoich mieszkaniach, żeby nie
przywlec wirusa lub go nie posiać, jeśli sami jesteśmy
nosicielami, a on jest w fazie uśpienia czy też dojrzewania, jak
kto woli.
Co
więc robić w czasie zarazy? Oglądać seriale, poszerzać
garderobę, jeśli z powodu bezrucha zmieniły nam się obwody w
talii i biodrach, robić na drutach, bo już nawet nie można sobie
poplotkować na klatce schodowej albo koło trzepaka. Ja radzę
nadrobić zaległości lekturowe. Niekoniecznie trzeba sięgać po
lektury, których nie wzięliśmy do ręki w szkolnych czasach, mam
na myśli nowości wydawnicze, bestsellery, wybitne dzieła, choćby
tych noblistów, o których czytałam w waszym dziale książek
rekomendowanych. Po kilku tygodniach bezruchu mam te dzieła z
grubsza przejrzane. Więc postanowiłam polecić pozycję niezbyt
nużącą, ale dającą rozrywkę i dreszczyk emocji.
Szwedzka
psycholożka, dziennikarka i pisarka w jednej osobie
Ingrid
Hedström
wydała powieść kryminalną „Nauczycielka z Villette”. Mrożące
krew w żyłach zdarzenia rozgrywają się w belgijskim fikcyjnym
miasteczku, a tytułowa
bohaterka, zaledwie sześćdziesięcioletnia,
już na wstępie zostaje zamordowana. Uczyła kilka pokoleń. Była
uwielbiana przez uczniów i ceniona przez ich rodziców. Wykrycie
sprawcy lub sprawców staje się zadaniem młodej prawniczki Martine
Poirot. Jest młoda, atrakcyjna, zamężna, ale bezdzietna i jak się
okazuje, nosi piętno dziecka, które nie było otoczone czułą
troską, gdyż jej matka należała do kobiet chłodnych i niezbyt
wylewnych. I jak się okazało, wiązała się z nią jedna z
powieściowych tajemnic.
Nauczycielka
Joanne Demaret nie będzie jedyną ofiarą tajemniczej zbrodni. Nawet
prawniczka prowadząca dochodzenie stanie w obliczu
niebezpieczeństwa. Żeby rozwikłać splot zdarzeń, autorka
poprowadzi do wstrząsającej tragedii z roku 1961. I cofnie się
kilka stuleci, żeby wskazać, że chciwość, pazerność, żądza
władzy jest przypisana naturze ludzkiej od pokoleń.
Oczywiście
nie podam toku śledztwa i nie wskażę, kogo obciąża wina,
czytelnik sam musi doświadczyć tej przyjemności tropienia sprawcy.
No bo co innego robić w czasie zarazy, jak nie zgorszyć się ludzką
nikczemnością? Warto wziąć tę książkę do ręki, zwłaszcza że
po wydaniu tej powieści pisarka została nagrodzona przez Szwedzką
Akademię Autorów Kryminalnych za najlepszy debiut w tym gatunku.
Ingrid
Hedström
„Nauczycielka
z Villette”, przełożyła
Halina Thylwe, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016.