piątek, 10 kwietnia 2020

Anastazja Daniłowiczowa - zamknięcie w czterech ścianach nie oznacza, że jesteśmy skazani na nudę.

Wytchnienie w czasie zarazy



Kiedy to ja ostatnio słyszałam ten wyraz? To było wtedy, jak jedna sąsiadka w naszym slamsie wielkopłytowym krzyczała do drugiej: straszna z ciebie zaraza, nikt się nie dziwi, że chłop ciebie rzucił. Ponieważ od czasu do czasu ja też param się literaturą, więc postanowiłam wykorzystać tę scenkę w jakimś harlekinowym opowiadaniu o porzuconej żonie. I od razu przypomniał mi się dowcip: Kości zostały rzucone, powiedział mąż opuszczając chudą żonę.
Rozgadałam się niepotrzebnie, zamiast od razu przejść do rzeczy. Otóż jedna z tych sąsiadek wyjechała do Belgii do córki, a druga wyprowadziła się do zwolnionego domu po rodzicach. I zrobiło się strasznie cicho i nudno, bo musimy siedzieć w swoich mieszkaniach, żeby nie przywlec wirusa lub go nie posiać, jeśli sami jesteśmy nosicielami, a on jest w fazie uśpienia czy też dojrzewania, jak kto woli.
Co więc robić w czasie zarazy? Oglądać seriale, poszerzać garderobę, jeśli z powodu bezrucha zmieniły nam się obwody w talii i biodrach, robić na drutach, bo już nawet nie można sobie poplotkować na klatce schodowej albo koło trzepaka. Ja radzę nadrobić zaległości lekturowe. Niekoniecznie trzeba sięgać po lektury, których nie wzięliśmy do ręki w szkolnych czasach, mam na myśli nowości wydawnicze, bestsellery, wybitne dzieła, choćby tych noblistów, o których czytałam w waszym dziale książek rekomendowanych. Po kilku tygodniach bezruchu mam te dzieła z grubsza przejrzane. Więc postanowiłam polecić pozycję niezbyt nużącą, ale dającą rozrywkę i dreszczyk emocji.
Szwedzka psycholożka, dziennikarka i pisarka w jednej osobie Ingrid Hedström wydała powieść kryminalną „Nauczycielka z Villette”. Mrożące krew w żyłach zdarzenia rozgrywają się w belgijskim fikcyjnym miasteczku, a tytułowa bohaterka, zaledwie sześćdziesięcioletnia, już na wstępie zostaje zamordowana. Uczyła kilka pokoleń. Była uwielbiana przez uczniów i ceniona przez ich rodziców. Wykrycie sprawcy lub sprawców staje się zadaniem młodej prawniczki Martine Poirot. Jest młoda, atrakcyjna, zamężna, ale bezdzietna i jak się okazuje, nosi piętno dziecka, które nie było otoczone czułą troską, gdyż jej matka należała do kobiet chłodnych i niezbyt wylewnych. I jak się okazało, wiązała się z nią jedna z powieściowych tajemnic.
Nauczycielka Joanne Demaret nie będzie jedyną ofiarą tajemniczej zbrodni. Nawet prawniczka prowadząca dochodzenie stanie w obliczu niebezpieczeństwa. Żeby rozwikłać splot zdarzeń, autorka poprowadzi do wstrząsającej tragedii z roku 1961. I cofnie się kilka stuleci, żeby wskazać, że chciwość, pazerność, żądza władzy jest przypisana naturze ludzkiej od pokoleń.
Oczywiście nie podam toku śledztwa i nie wskażę, kogo obciąża wina, czytelnik sam musi doświadczyć tej przyjemności tropienia sprawcy. No bo co innego robić w czasie zarazy, jak nie zgorszyć się ludzką nikczemnością? Warto wziąć tę książkę do ręki, zwłaszcza że po wydaniu tej powieści pisarka została nagrodzona przez Szwedzką Akademię Autorów Kryminalnych za najlepszy debiut w tym gatunku.

Ingrid Hedström Nauczycielka z Villette”, przełożyła Halina Thylwe, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016.