Zapomniany strach
Według
najnowszych doniesień włoskich
dziennikarzy
„La
Repubblica” i
francuskiego
wydawnictwa
Gallimard, w ich krajach
najczęściej
obecnie
kupowaną
i
czytaną
powieścią jest „Dżuma”
Alberta Camusa. Wydana
w 1947 r. we Francji przyniosła autorowi sukces, a maturzystom na
egzaminie cierpienie, ponieważ
po
75 latach od wojny,
w miarę spokojnego
funkcjonowania
państw
w Europie
i na świecie zapomniano, czym jest prawdziwy strach.
W
swej parabolicznej formie, odczytywanej jako utwór egzystencjalny,
lektura była nie do strawienia przez większość młodych ludzi
wchodzących w nowe życie. Bo czym jest ta
egzystencja, czym jest
sens
życia ludzkiego i powołanie lekarza, które
definiuje doktor
Rieux? Jak
wyobrazić sobie ludzi zamkniętych w obrębie jednego miasta? Filmy
katastroficzne,
opowiadające o podobnych przypadkach, zwykle kończą się po dwóch
godzinach wynalezieniem
panaceum.
Wyobraźnia, kiedy ludzie na całej planecie są
zamknięci w czterech ścianach, przekracza wyobrażenie dorosłego,
a co dopiero młodego człowieka.
„Nadal
więc krążyli po ulicach i siadywali na tarasach kawiarń. Nie byli
zresztą tchórzliwi, więcej żartowali, niż biadali, i przyjmowali
z dobrą miną niedogodności, które, rzecz oczywista, nie będą
trwały wiecznie. Pozory były uratowane. (...)
Przede wszystkim prefekt wydał zarządzenia dotyczące ruchu
pojazdów i zaopatrywania w żywność. Żywność ograniczono,
benzynę wydawano w określonej ilości. Zalecano nawet oszczędzanie
prądu elektrycznego. Tylko niezbędne produkty przybywały drogą
lądową i powietrzną do Oranu. Tak więc ruch kołowy zmniejszał
się stopniowo, aż ustał niemal zupełnie, sklepy z towarami
luksusowymi zamykano z dnia na dzień, na wystawach innych sklepów
pojawiły się wywieszki „Nie ma”, kupujący wystawali zaś w
kolejkach przed wejściem.”
Do
XVIII
wieku, prócz „Dekameronu”
Giovanniego Boccaccia,
opisującego
bogactwo
zmysłowe epoki Renesansu,
gdy dookoła szaleje zaraza, w literaturze nie było pełniejszego
zapisu wydarzeń.
Epoka
baroku łączyła
motywy
religijne, radziła żeby pogodzić się ze śmiercią, ponieważ
życie
to
Vanitas
vanitatum et omnia vanitas1.
„Pod
koniec tego miesiąca władze kościelne naszego miasta postanowiły
walczyć z dżumą
własnymi środkami i zorganizowały tydzień wspólnych modlitw. Te
manifestacje pobożności publicznej miały się skończyć w
niedzielę uroczystą mszą do św. Rocha, zadżumionego
świętego.”
Dopiero
„Dziennik
roku zarazy”
(A
Journal of the Plague Year)
z
1722
r.
Daniela
Defoe postawił
pierwsze pytania egzystencjalne.
Prawie
sto
lat temu, grypa zwana potocznie „hiszpanką”,
zdziesiątkowała
miliony istnień ludzkich,
których do dziś liczba nie jest znana,
należy przy tym pamiętać o toczącej się w tym samym czasie I
Wojnie Światowej. Te
dwie
tragedie odcisnęły piętno na
tamtym pokoleniu,
o
czym szybko
po 20 latach zapomniano, tak jak zapomina się o złych czasach.
Artykuły
i komentarze internetowe
sprzed
kilku lat na
temat „hiszpanki”
są pełne naiwnego optymizmu, że nigdy taka zaraza,
na
taką
skalę,
się nie powtórzy, nie ma na to szans przy współczesnym
postępie medycyny.
„Bakcyl
dżumy nigdy nie umiera i nie znika (…) nadejdzie być może dzień,
kiedy na nieszczęście ludzi i dla ich nauki dżuma obudzi swe
szczury i pośle je, by umierały w szczęśliwym mieście.”
Wszystkie
książki od „Miłości
w czasach zarazy” Gabriela
García Márqueza,
„Bastionu”
Stephena
Kinga,
„Mszy
za miasto Arras” Andrzeja
Szczypiorskiego,
„Oryksa
i Derkacza”
Margaret Atwood, „Stacji
jedenaście” Emily St. John Mandel, „Nemezis” Philip Rotha,
czy „Pandemii”
A. G. Riddle, mówią
o zarazie, o
moralnej
stronie duchowej człowieka
i o tym, co jest najważniejsze... o odpowiedzialności
i miłości.
To,
o czym nie mówią, a
zaczęły
po raz pierwszy sto lat temu gazety,
to o zwykłej codzienności i…
chaosie. Dziś
radio,
telewizja
i media społecznościowe bezpośrednio konfrontują
i obnażają
fałsz, nieudolność i niekompetencje ludzi.
„Ale
to, co odnosi się do wszelkiego zła na tym
świecie, odnosi się również do dżumy. Pozwala urosnąć
niektórym. Kiedy się jednak widzi biedę i cierpienie, jakie
przynosi, trzeba być szaleńcem, ślepcem lub łajdakiem, żeby się
na nią zgodzić.”
„Dżuma”
A. Camusa jest
obecnie najbardziej aktualna i wstrząsająca, problemy
moralne i egzystencjalne zderzają się na bieżąco z tym co słyszymy
w mediach i zdajemy sobie sprawę, że tak naprawdę ciągle jesteśmy
bezsilni wobec natury i ludzi, którzy nas otaczają. Ale tutaj
akurat mamy broń. „Dżuma” to
powieść niebezpieczna; zadawana maturzystom na egzaminie jako utwór
egzystencjalny, stawia przed nimi pytanie, co zrobić z własnym
życiem. Odczytywana głębiej, mówi o buntowaniu się jednostki,
która
nie zgadza się z otaczającym jej światem.
Cytaty
pochodzą z „Dżumy”
Alberta
Camus w
tłumaczeniu Joanny
Guzy,