piątek, 15 listopada 2024

Towarzystwo Przyjaciół Jeleniej Góry oraz Książnica Karkonoska

zapraszają na spotkanie


poświęcone książce Edwarda Zycha

„Wspomnienia syberyjskie 1940-1946”.

 18 XI ‘24, godz. 16:30

Książnica Karkonoska, ul. Bankowa 27, sala konferencyjna, III p.

 

 

 

 O książce dyskutować będą:

  • prof. Małgorzata Ruchniewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego
  • dr Ivo Łaborewicz z jeleniogórskiego oddziału Archiwum Państwowego we Wrocławiu
  • dr Marek Szajda z Ośrodka „Pamięć i Przyszłość”

 Edward Zych był, po II wojnie światowej nauczycielem a także regionalistą i literatem.

Mieszkał w Karpnikach, ale był związany z wieloma środowiskami i towarzystwami w Jeleniej Górze.

 Więcej o E. Zychu w Jeleniogórskiej Bibliotece Cyfrowej:

Serdecznie zapraszamy do Piechowickiego Ośrodka Kultury w dniu 21.11.br. (czwartek)

na dwa wyjątkowe wydarzenia. O godz. 17.00 odbędzie się wernisaż wystawy malarstwa pn. "MOJE INSPIRACJE" poznańskiej artystki Małgorzaty Rynarzewskiej. Po wernisażu, o godz. 18.00 będzie miało miejsce filmowe spotkanie z Peterem "Peru" Chrzanowskim- mieszkającym w Kanadzie filmowcem, narciarzem ekstremalnym i paralotniarzem. Zapowiada się bardzo ciekawe popołudnie:) 

 



 

In memoriam Izabeli Rochnowskiej 20 listopada

 

 


Zapraszam wszystkie osoby chętne na spotkanie z cyklu ars poetica w dniu 20 listopada (środa) o godzinie 17:00 w ODK Al. Jana Pawła II 18, 58-506 Jelenia Góra (Zameczek). Uczestników zapraszam także do aktywnego zaangażowania się w to spotkanie tematycznie.
To może być wspomnienie chwil spędzonych z śp. Izabelą, przeczytanie wybranych cytatów z Jej twórczości. Kreatywność mile widziana.

Prezes Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej Danuta Mysłek

wtorek, 22 października 2024

Jadwiga Wierzbiłło poleca


Trudno się oderwać





Poniżej będę zachęcać do przeczytania powieści, która powstała półtora wieku temu. Zatem w czasie, od którego minęły dziesięciolecia i diametralnie zmieniły się gusty czytelników. Za męskim imieniem autora Henry Wood kryje się Ellen Price, brytyjska pisarka, która w swoim czasie, przybrawszy nazwisko męża, zdobyła wielką sławę, a napisała ponad 30 powieści i ponad 100 opowiadań. Nic dziwnego, jak można wyczytać w nocie wydawniczej, już na początku ósmego dziesięciolecia wieku dziewiętnastego „Błędnik”, o którym tutaj będzie mowa, zachwycił wybitnego rosyjskiego pisarza Lwa Tołstoja, który zarekomendował tę powieść wydawcy w carskiej Rosji. Najbardziej „rozbiegane” gusta czytelnicze, nawet teraz, kiedy toczą się wojny w Europie i Azji Mniejszej, będą zaspokojone. Kto lubi romanse, przeczyta historię wielkiej miłości. Kto żyje w skłóconej rodzinie, pozna dzieje dwóch braci, których charaktery diametralnie się różnią, a kto ma upodobanie w wątkach sensacyjnych, ze zdumieniem przeczyta o tym, jak ten jeden z braci dopuszcza się zabójstwa. Czytelnik od początku wręcz jest świadkiem zbrodni, procesu, wyroku, ale ta sytuacja rozdzieli zakochanych raz na zawsze. W ten wątek wplecie się postać zazdrosnej kobiety, starszej od pozytywnego bohatera, która zrobi wszystko, by wydrzeć z serca Lucy. Jej ukochany, bez pozycji, która pozwala mu starać się o jej rękę, składa deklarację niedoszłemu teściowi, że nie będzie bałamucił dziewczyny, bo nie ma ani majątku, ani miejsca w hierarchii układów, w których liczy się pozycja. Karl nie ma tych przymiotów, ale jest mężczyzną głębokiego honoru. A spokojne szczęście ukochanej, którego nie może zapewnić, jest dla niego największą wartością.

Oczywiście to nie są czasy, kiedy honor liczy się ponad wszystko, ale i teraz pojawiły się wielkie różnice majątkowe, a prawa serca pozostają niezmienione. Dlatego czytelnicy wykupują czasopisma, z których dowiadują się o skandalach w elitach władzy lub w kręgach artystycznych celebrytów. Zatem w tej powieści czytelnik znajduje i sytuacje psychologiczne, uwspółcześnione konflikty społeczne, niszczącą zazdrość i zawiść. Powieść liczy ponad 600 stron, ale nie ma ani jednego rozdziału, od którego można byłoby oderwać się bez żalu, że utracimy porywający wątek. Zapewniam, że do ostatnich stron ciekawość czytelnika zostanie utrzymana, ale tajemnice zostaną rozwiane na samym końcu. Ale o to właśnie chodzi w powieści, od której nie można się oderwać, chociaż powstała półtora wieku temu.


Mrs Henry Wood „Błędnik”, tłumaczył Jerzy Łoziński, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2021.

piątek, 11 października 2024

Wieczór autorski Urszuli Musielak

 9 października odbyło się spotkanie w Osiedlowym Domu Kultury w ramach cyklu „ars poetica” pt. „Widzę, myślę, czuję”. Gospodarzem wieczoru była Urszula Musielak, która przedstawiła swój dorobek poetycki. Goście mogli usłyszeć utwory acapella, monologi jak również wiersze do przygotowywanego najnowszego tomiku poetyckiego.

 

















 

środa, 9 października 2024

Bronisław Krzemień poleca


Ze skarbca pamięci, słów i wyobraźni




Mam to szczęście w nieszczęście, że wiek i diagnozy znacznie ograniczyły moje zdolności ruchowe, organizm protestuje przeciwko wszelkiemu wysiłkowi fizycznemu i umysłowemu, ale na szczęście kunszt chirurgów oczu przywrócił zdolność czytania i nic bardziej pomyślnego nie mogło mnie w tej sytuacji spotkać. Zawsze lubiłem czytać i teraz ta właśnie pasja mi została. Powiem nieskromnie, że od początku tego roku miałem szczęście „pochłonąć” 53 pozycje, a najbardziej wartościowe rekomendowałem w różnych miejscach i na rozmaite sposoby. Z całą pewnością nie wszystko nadaje się do polecania Czytelnikom, ale tym razem dopuściłbym się grzechu straszliwego zaniedbania, gdybym pominął milczeniem „Skalnego olbrzyma” Rafała Froni. Na okładce ten tytuł jest anonsowany w odniesieniu do pisarza: autor bestsellerów „Anatomia góry” i „Rozmowa z górą”. Nie wątpię, że i ta książka wydana multimedialnie uzupełni tę rekomendację. Zawiera bowiem nie tylko znakomity, reportażowy tekst o zdobyciu kolejnego najwyższego szczytu świata, ale też obfitość fotografii miejsc, które pozostają poza zasięgiem zwykłego śmiertelnika, a dodatek ikonki, które dzięki elektronice pozwalają niejako uczestniczyć w tych niezwykłych dokonaniach, które były udziałem Autora. Ten jeleniogórzanin jest maratończykiem, członkiem Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego, obdarzonym niesłychaną pamięcią i wyobraźnią, a przede wszystkim pasją utrwalania słowem i obiektywem tego, czego doświadcza jako podróżnik i uczestnik wypraw na najwyższe góry świata. Tak prawdę mówiąc, pisząc o szczycie Broad Peaka, powinienem, używając słowa góra, stosować tylko wielką literę, tak jak robi to Autor, gdyż personifikuje to dzieło natury.

Od pierwszych stron nie można oderwać oczu od tej lektury. Taka wyprawa na wielką Górą to jak stoczenie wojennej batalii, a przecież te batalie toczą się przecież na naszych oczach za pośrednictwem medialnych doniesień, a ich echo zawiera również ta świeżo wydana pozycja.

Dar przekazywania każdej chwili i umiejętność dostrzegania najmniejszego szczegółu to szczególne cechy Autora. Trzeba kochać swoją pasję i mieć hojność serca, by podzielić się nią z czytelnikiem. Ta dokumentalna książka ma wielowarstwowy charakter. Obok czystego reportażu spisywanego pod namiotem, z szumem wichru, z łoskotem spadających skał i hukiem wysokogórskich rzek powołanych do istnienia wskutek sił natury jest warstwą wspomnień z innych wypraw, z innych podróży, z innych zachwytów i doznań. Tym wspomnieniom towarzyszą głębokie refleksje nad tym, jak rodzi się pasja, co człowieka motywuje do podejmowania na pozór niewykonalnych zadań, czym właściwie jest sens życia i jak go odnaleźć, a nie zagubić w tym zawirowaniu, jakiego dostarcza życie. Proza miejscami zamienia się w poezję i dostarcza czytelnikowi wielkich wzruszeń.

Dlatego gorąco polecam „Skalnego pielgrzyma” Rafała Froni. To znakomita pozycja, od której nie można się oderwać. Nawet jeśli w życiu nie było się nigdy wyżej, niż na Śnieżce.

Rafał Fronia „Skalny pielgrzym”, Wydawnictwo SQN, Kraków 2023.

środa, 25 września 2024

Rafał Brzeski poleca

Wypływ Bobru i napływ wspomnień.




Mój znajomy tuż przed wielką wodą wrócił z warszawskiego światowego kongresu semiotyków i zdumiony dzielił się wrażeniami, bo mając za sobą takie zdarzenia z ostatnich lat na różnych kontynentach, stwierdził, że właśnie w naszej stolicy ta konferencja była pod każdym względem najlepiej zorganizowana. A ponieważ właśnie trwa Rok Wańkowicza, przypomniałem sobie, że kiedy był w południowej Ameryce, odwiedził krewnych noszących jego nazwisko, a odnalazł je w internecie i korzystając ze wspomnianego wyjazdu, postanowił odwiedzić krewniaków, ci zaś w swoim mieście zaprowadzili go do muzeum, gdzie wyeksponowane były fotografie i wojenne wspomnienia dotyczące ich przodka, który ocalał po uczestnictwie w zwycięskiej walce o Monte Cassino. Mój znajomy nie wiedział, że i w biografii jego rodu zaistniał taki bohater. A ja właśnie zaopatrzyłam się w książki Wańkowicza i o Wańkowiczu i pochłaniałem jego „Szkice spod Monte Cassino”. A jak wyjaśnił autor w słowie wstępnym, jest to skondensowana zawartość wielostronicowej książki o tej historycznej batalii, w której uczestniczył osobiście jako polski reporter. Wcale się nie dziwię, że znajoma, której pożyczyłem Szkice na krótko, oddała mi je bardzo szybko, spłakana jak przysłowiowy bóbr. Nic dziwnego, to lektura głęboko wzruszająca, a opis kolejnych etapów batalii jest wstrząsający. Nasi ginęli, ale nie poddawali się, a ostatnie słowa konających brzmiały „Za Polskę”. Ranni resztką sił ratowali ciężko poszkodowanych. Kapelani udzielali ostatniego rozgrzeszenia umierającym. Walczyli i ginęli nie tylko żołnierze, ale też członkowie sił pomocniczych. Mój kontakt z tą książką zbiegł się z akcją ratunkową u powodzian. Ten niedawny uczestnik warszawskiego zdarzenia zdumiewał się, jak wiele osób zgłosiło się natychmiast do pomocy. I kiedy musiał skorzystać w moim mieszkaniu z lodówki i prysznica, dzielił się takimi uwagami. Jak to jest, że my Polacy pogardzamy sobą, opluwany się, szkodzimy własnemu krajowi na miejscu i za granicą, ale kiedy przychodzi zagrożenie, spieszymy sobie z pomocą.

Oto fragment jednego z bitewnych epizodów. „Giną w ataku 14 baonu strzelcy Gula i Mauer, ginie młodziutki ppor. Bednarski, zostaje ranny ppor. Król, sierżant. Czajkowski i wielu szeregowych. Wyskakuje z bunkra ratować rannych sierż. Szczepański i pada. Do konającego podbiega mjr. Bączkowski — Panie majorze, koniecznie trzeba się utrzymać — mówi Szczepański i umiera”.

Nie będę przytaczać innych fragmentów, kto weźmie do ręki tę pozycję, poczuje się dumny z tego, czego dokonali jego rodacy. I zawstydzi się, jeśli kiedyś pogardzał własnym narodem.

Mam już pożyczone prawie pięćsetstronicowe „Monte Cassino” i wiem, że to będzie wspaniała budująca lektura. Przecież jest obchodzone osiemdziesięciolecie tamtego zwycięstwa, w którym decydującą rolę odegrali nasi żołnierze tam, gdzie nie dały rady siły aliantów.

A na razie delektuję się „Zielem na kraterze” i jako człowiek z kresowym rodowodem podziwiam polszczyznę, jaką Wańkowicz ocalił dla tych, którzy jeszcze mają w pamięci zwroty zasłyszane od swoich babć kresowianek.

Melchior Wańkowicz „Szkice spod Monte Cassino”, Wiedza Powszechna, Warszawa 1969.

środa, 18 września 2024

Książnica Karkonoska zaprasza


20 września (piątek) o godz. 16:00


do sali konferencyjnej Książnicy Karkonoskiej

ul. Bankowa 27, III piętro

na spotkanie literackie z Peterem Gehrischem

poetą, prozaikiem, tłumaczem poezji polskiej na język niemiecki,

m.in. twórczości Cypriana Norwida i autorów współczesnych;

również lektorem literatury światowej.

Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja obrazów

Piotra Patryka Lewkowicza

artysty związanego twórczo z regionem karkonoskim,

który od wielu lat współpracuje z poetą.

***

Peter Gehrisch

Urodzony w 1942 roku w Dreźnie. Studiował język i literaturę niemiecką na Uniwersytecie Pedagogicznym w Lipsku oraz etykę na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie. Pracował jako nauczyciel w centrum kształcenia dorosłych i wieczorowym gimnazjum w Dreźnie.

Publikacje: eseje, wiersze, opowiadania, recenzje w gazetach, czasopismach, katalogach i antologiach. Jego pierwszy tomik „Drezno. Lot w przeszłość” (wraz z fotografem Christianem Borchertem) został opublikowany w 1993 roku w Dreźnie/Basel.

Liczne publikacje książkowe, w tym: „Hans-Theodors Karneval oder Das Federnorakel”, („Karnawał Hansa-Theodora lub Wyrocznia w pióra”) powieść, wyd. Lipsk 2006 r., „Ich: Zungenaristokrat” (Ja: Arystokrą języka), wiersze, serbsko-niemieckie, wyd. Smederevo (SRB) 2014; „Az én fénytudományom parázsló gyűrűje” („Świecący pierścień mojej nauki o świetle”), wiersze w j. węgierskim, tłumaczenie György Mandics, wyd. Irodalmi Jelen Könyvek, Arad/Rumunia 2017 r., „Chronos preise mir jetzt nicht das Chaos!” (Chronosie, nie chwal mnie teraz chaosu!), wiersze, wyd. w Ludwigsburg 2019 r., „Das Märchen hebt an, guten Abend!” (Bajka wznosi się, dobry wieczór!”), opowiadania, wyd. w Ludwigsburg 2022 r.

Liczne tłumaczenia, m.in. przekłady: Cypriana Kamila Norwida „Vade-mecum”, wiersze, wersja polsko/niemiecka, wyd. Lipsk 2017r. i autorów współczesnych.

Wyróżnienia, w tym Honorowego Obywatela Lwówka Śląskiego 2008 r., Złoty Pierścień z Orłem, przyznany przez UNESCO z okazji Światowych Dnii Poezji w Warszawie w 2018 r.

Mieszka w Görlitz i Lwówku Śląskim.

Piotr Patryk Lewkowicz

Urodzony w 1959 r. w Nowej Soli. Artysta Malarz. W latach 1980-1983 zatrudniony był na stanowisku miejskiego plastyka w Nowosolskim Domu Kultury, w latach 1983-1988 pracował jako instruktor plastyki w Domu Kultury w Karpaczu. W 1986 założył, a do 1992 był liderem grupy malarzy „eR” przy JTSK w Jeleniej Górze. Jego prace były prezentowane na wielu wystawach indywidualnych i zbiorowych w Polsce, Niemczech, Francji, Czechach. Wykorzystuje fotografię do kompozycji, która jest podporządkowana malarstwu. Wiele prac znajduje się w kolekcjach i zbiorach prywatnych i niektórych muzeach w kraju i za granicą. Twórca wielu happeningów, performance oraz działań parateatralnych. Związany twórczo od wielu lat z Paryżem, gdzie powstała koncepcja Linii Nieskończoności.

Publikacje: „OSTRAGEHEGZE” – Literatura i Sztuka, okładki i ilustracje do wydawnictw poezji m.in. CZESLAW MIŁOSZ, WISŁAWA SZYMBORSKA, ZBIGNIEW HERBERT, PETER GEHRICH, WOJCIECH IZAAK STRUGAŁA, TADEUSZ RÓŻEWICZ.

„Powołany do życia, wprawiony w ruch, jestem cząstką elementarną tego Wszechświata, Wszechświata, który jest we mnie i ja jestem w nim.

Jan Lercher

Kierownik Działu Regionalnego z Czytelnią

JCIiER „Książnica Karkonoska”, Jelenia Góra

niedziela, 15 września 2024

Pamięci Izabeli Rochnowskiej

Z ogromnym smutkiem informujemy, że nagle w wieku 84 lat odeszła od nas w dniu 13 września Izabela Rochnowska, jeleniogórska poetka, pisarka, bardzo aktywna członkini Stowarzyszenia Literackiego w Cieniu Lipy Czarnoleskiej. Jak pisała o sobie w książce „Dekada kwitnących lip”, pasjonowały Ją podróże oraz problemy związane z rolą człowieka w społeczeństwie.

Zmarła laureatka wielu nagród o zasięgu ogólnopolskim. Autorka kilku tomików prozy i poezji. Ostatni tomik (styczeń br.) „Tęsknoty serca” dedykowała absolwentom klasy, której była wychowawczynią, rozdając im wolumen z radosnym wspomnieniem minionych lat.

Ostatnie lata swojego życia poświęciła opiece nad swoją młodszą siostrą. Rodzina była dla niej iskrą niosącą potencjał treści życia, co wyraziście oddawała w swoje poezji.

Absolwentka: Studium Nauczycielskiego (kierunek – geografia), Uniwersytetu Wrocławskiego, wydział filologia rosyjska. Swoje życie zawodowe związała z: Jelenią Górą. Dziesięć lat nauczała w szkołach: Szkoła Podstawową nr 10, Szkoła Ćwiczeń nr 12 przy Liceum Pedagogicznym. Dwadzieścia siedem lat nauczała języka rosyjskiego w Technikum Mechanicznym, trzynaście lat świadczyła pracę tłumacza przysięgłego przy sądzie jeleniogórskim.

Pogrzeb Izabeli Rochnowskiej odbędzie się w poniedziałek 16 września o godzinie 12 na starym cmentarzu w Jeleniej Górze przy ul. Sudeckiej, a msza żałobna o godzinie 07:00, w Kościele pw. św. Wojciecha, ul. Moniuszki 12.

Prezes Stowarzyszenia W Cieniu Lipy Czarnoleskiej
Danuta Mysłek

niedziela, 8 września 2024

Anastazja Daniłowiczowa poleca


Straszne, ale prawdziwe





Ellen Marie Wiseman to amerykańska pisarka niemieckiego pochodzenia. Jak można wyczytać z notek od wydawcy, jej książki zostały przetłumaczone na siedemnaście języków, i nic dziwnego, bo to bestsellery, nagradzane i wysoko oceniane przez krytyków. „Zaginione z Willowbrook”, chociaż to powieść z fikcyjnymi postaciami, ale fakty, w które są „wplątane”, są zaczerpnięte z rzeczywistości, która miała miejsce na początku lat siedemdziesiątych w niewielkim mieście na Staten Island. Tam właśnie funkcjonowała Szkoła Publiczna, która wcale nie była placówką oświatową, tylko czymś w rodzaju przytułku dla osób z rozmaitymi przypadłościami fizycznymi, psychicznymi, umysłowymi bez dolnej i górnej granicy wieku. Przez wiele lat w skandalicznych warunkach bytowało tam ponad sześć tysięcy pacjentów. Ponieważ w tej miejscowości działały zakłady wydzielające szkodliwe substancje, niosły one taki skutek, że rodziły się tutaj dzieci z rozmaitymi upośledzeniami. Noworodki bywały porzucane lub przez służby socjalne lokowane w tym przytułku, gdzie nie było wystarczającej ilości personelu, a ci ludzie, którzy byli tutaj zatrudniani, miewali za sobą przeszłość kryminalną i sami okazywali się upośledzeni, na co nie zwracano uwagi, bo w razie zwolnienia nie było chętnych na ich miejsce. Alkoholizm, narkomania, nadużycia seksualne wobec dziewcząt i młodych kobiet to była tolerowana norma. Byle jak dawkowane leki psychotropowe, by wyciszyć nadpobudliwych pacjentów, niedostatki żywieniowe, brak higieny, szerzenie się zaraźliwych chorób, brud, niedostatek troski, z powodu czego pacjenci atakowali się wzajemnie bez możliwości ochrony. Niemożliwy był przepływ informacji, a zainteresowanie rodzin było zerowe, gdyż one czuły się uwolnione z dokuczliwego problemu. Nawet policja nie dochodziła, z jakich powodów w tym przytułku zdarzały się zgony, a bywało, że na rozległym terenie ośrodka lub w jego pobliżu znajdowano zwłoki.

Bohaterka należąca do dysfunkcyjnej rodziny przypadkowo dowiaduje się, że jej siostra bliźniaczka, pochowana rzekomo w czasie sfingowanego pogrzebu wciąż żyje i pozostaje w tym zakładzie opiekuńczym. Tylko że właśnie zniknęła, a kiedy szesnastolatka wyrusza do tej placówki, zostaje uznana za zaginioną kilka dni temu podopieczną. Bliźniaczki są tak łudząco podobne, że lekarz, personel i wszyscy, którzy znali Rosemary uznają, że szesnastolatka Sage nie jest jej bliźniaczką, tylko wychowanką, która wróciła z nieudanej ucieczki.

Oczami Sage czytelnik poznaje horror, w jakim żyją podopieczni. Nikt nie uznaje autentyczności tej bliźniaczki i jej opowiadania o zmarłej matce, niedającym znaku życia biologicznym ojcu dziewcząt i toksycznym ojczymie są uznane za majaczenia chorej psychicznie Rosemary.

Opisy starań szesnastolatki, by uznano jej tożsamość, są poruszające. Nikt jej nie wierzy. Dojechała tutaj autobusem, w którym okradziono ją z dokumentów. Nie ma nic, co dowiodłoby prawdziwości jej wersji. Trzeba przeczytać tę książkę, żeby wczuć się w sytuację osób niepełnosprawnych. Nie napiszę w tej relacji, jak dziewczyna dowiodła swojej tożsamości, bo bym odebrała emocje, jakie daje lektura tego dokumentu zamienionego w beletrystykę.

Dzięki staraniom rodzin, wolontariuszy, organizacji spieszących z pomocą osobom niepełnosprawnym zakład w Willowbrook został zamknięty, a tysiącom pensjonariuszy zapewniono opiekę z prawdziwego zdarzenia. Kiedy dzięki reportażowi opinia publiczna dowiedziała się o wszystkich wstrząsających faktach, okazało się, że w tych nieludzkich warunkach przebywało ponad 5400 pensjonariuszy. Wśród nich znalazł się zabójca kilkudziesięciu niepełnosprawnych żyjący w przekonaniu, że uśmiercając ich, dokonuje dzieła miłosierdzia, gdyż ci, którzy mogli wyartykułować swoje pragnienia, tylko śmierć uważali skuteczną ucieczkę z tego miejsca.

Gorąco polecam tę książkę, gdyż ona porusza wszystkie struny ludzkiej wrażliwości. I pokazuje, że i wśród bezdusznych i niegodziwych osób zdarzają się tacy, którzy próbują pomóc innym i naprawić świat daleki od doskonałości.


Ellen Marie Wiseman „Zaginione z Willowbrook”, przełożyła Ewa Borówka, Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2023.


środa, 21 sierpnia 2024

Rafał Brzeski poleca

Udręczeni zza Oceanu



Autor książki, którą poniżej polecam, jest pisarzem, krytykiem i dziennikarzem, tak przedstawia go wydawca. Ten kulturoznawca jest Amerykaninem, mieszka w Nowym Yorku, więc nic dziwnego, że zbiór esejów, traktujących o twórcach, których dzieła są okupione cierpieniem, skupia się przede wszystkim na pisarzach, muzykach, aktorach i reprezentantach wszelkich innych artystycznych branż, którzy urodzili się w USA i tam spełniają się twórczo. Tych pochodzących z Europy jest zaledwie kilkoro. Wszystkich jednak łączy to, że mieli biografie naznaczone bólem duszy i ciała.
Pisząc o artystach, których los postawił na jednej drodze, w tym przypadku o Deanie Martinie i Jerrym Lewisie, autor konstatuje: „Biorąc pod uwagę skłonność udręczonych artystów do waśni, łatwo jest wyobrazić sobie, co dzieje się, gdy ścieżki kariery dwóch takich twórców splotą się ze sobą na stałe. Podobne sytuacje zwykle prowadzą do tarć, które z jednej strony niszczą łączące artystów relacje, z drugiej — stają się motorem napędzającym ich twórczość”. Ci dwaj byli komikami, ale napięcia między nimi były dla obu przez dziesięć lat nie do zniesienia. Dotyczy to również małżeństw ze świata sztuki. Najpierw parę łączy fascynacja, ale kiedy potrzeby różnej natury zostają zaspokojone, dochodzi do zdrad, niechęci, a nawet zawodowej rywalizacji. Dzieje się tak, bo artyści dotknięci są egocentryzmem, żądzą sukcesu, nienasyceniem w tym względzie i to rozbija pary. Niekiedy kończy się taki związek samobójstwem jej lub jego, ale najczęściej rozwodem, a dzieci pozostawiane są samym sobie.
Przytoczone biografie wskazują na to, że toksyczne osoby miały trudne dzieciństwo, że miały skłóconych rodziców, przeżyły rozmaite traumy, niekiedy niedające się pokonać do końca życia. A Tina Turner w jednym z wywiadów wyznała, że niejednokrotnie miała chęć użycia broni, żeby jej mąż Ike już nie funkcjonował w jej życiu. A szczególny splot niszczących okoliczności niszczył Vincenta van Gogha, który nie wierzył w swój geniusz, miewał napady szaleństwa, trwał w trudnych okolicznościach dzięki pomocy brata, a kiedy ten się ożenił, był bliski załamania. Należał do tych twórców, którzy sami szukali pomocy psychiatrycznej. W czasie pobytu w szpitalu namalował około trzystu dzieł.

Kiedy czytałem te poruszające teksty, doszedłem do przekonania, że Ameryka nie stwarzała wbrew mitom sprzyjających warunków do tworzenia i rozwoju. Artysta czuł się zobowiązany do sukcesu za wszelką cenę. A kiedy sukces nie przychodził, samopoczucie wzmacniały wszelkiego rodzaju używki, a ich nadmiar, a szczególnie połączenie kilku środków narkotycznych powodował zgon.

Kiedy czytelnik wertuje te krótkie biografie, odczuwa niedosyt, że relacje kończą się tak szybko, a wyobraźnię pobudzają portrety twórców autorstwa Robbiego Leeo.

Ten niedosyt może być zaspokojony dzięki mądrej konstrukcji książki. Jej dziewiątym rozdziałem jest kalendarium, które zaczyna się od rysunków naściennych z 25 tysiąclecia przed naszą erą, a kończy się na 2011 roku m.in. śmiercią Elizabeth Taylor, więc można prześledzić rodzaje twórczych frustracji, a na koniec sięgnąć do listy źródeł, a z niej wybrać pozycje szerzej traktujące o artystach, w książce krótko przedstawionych.

W spisie zawartości w lapidarnych sformułowaniach są wskazane źródła cierpienia i frustracji, między innymi trudne dzieciństwo, chorobliwa nieśmiałość, niespełniona miłość czy potrzeba dominowania za wszelką cenę. Po lekturze tej pozycji nachodzą czytelnika refleksje, jaka jest granica między szaleństwem a geniuszem.

Christopher Zara „Artyści udręczeni”, ilustracje Robbie Lee, tłum. Jakub Bartoszewicz, wydanie Burda Publishing, Polska Sp. z o. o., Spółka Komandytowa, Warszawa 2015.

środa, 14 sierpnia 2024

Bronisław Krzemień poleca


Problemy ponad czasem





Kristin Hannah, autorka książek, których nakład osiągnął milion, w „Słowiku” wraca do czasów drugiej wojny światowej, ale prolog i epilog wskazuje na to, że powieść powstawała w czasie, kiedy nękała nas pandemia. Relację snuje jedna z sióstr, które przeżyły wojnę. To siostry, Francuzki Isabelle i Vianne. Obie mają diametralnie różne charaktery, są poróżnione od czasu, kiedy ich ojciec przetrwał pierwszą wojnę, ale wrócił tak spustoszony, że córki nie mogły go poznać. Ze wspaniałego męża i ojca zamienił się w bezwzględnego alkoholika, a kiedy przedwcześnie zmarła matka dziewczynek, pozbył się córek, oddając je w nieżyczliwe ręce oschłej kobiety, a jedną do szkoły z internatem. O ile starsza Vianne uciekła w dziewczęcą miłość i wczesne macierzyństwo, o tyle młodsza uciekała z kolejnych szkół z internatem, gdzie nie znoszono jej trudnego, niepokornego charakteru. Isabelle nie mogła przebaczyć ojcu, jak je potraktował. Wojna rozdzieliła rodzinę. Wspaniały i odpowiedzialny mąż starszej z sióstr poszedł na front i znalazł się w obozie. Młodsza opuściła siostrę i siostrzenicę, obudził się w niej duch patriotyzmu. Nie mogąc znieść bezruchu, włączyła się do ruchu oporu.

Obce było jej poczucie lęku. Kiedy trzeba było pomóc zestrzelonym alianckim lotnikom, ona przeprowadzała ich przez Pireneje do Hiszpanii, gdzie byli ratowani w angielskim konsulacie. W tym czasie odszukała ojca, na siłę tym razem lokując się w jego paryskim mieszkaniu. Ze zgrozą dowiaduje się, że on pracuje w faszystowskim biurze. Tymczasem w mieszkaniu niewielkiego miasteczka koło Tours faszystowskie władze umieszczają niemieckiego oficera. On okazuje się przyzwoitym człowiekiem. Ustala, w jakim obozie przebywa mąż Vianne. Pomaga wysyłać mu paczki, a pomoc żywnościowa ratuje jego gospodynię od głodu. To miasteczko znajduje się w sąsiedztwie lotniska. Jego mieszkańców dotykają prześladowania Żydów. A Izraelitką jest sąsiadka i najbliższa przyjaciółka bohaterki. Kiedy próbuje przedostać się Racheli do bezpiecznej strefy, zostaje zastrzelona jej córeczka, a nasza bohaterka zabiera jej synka, ogłaszając, że to osierocone dziecko jej kuzynki. Z czasem w klasztorze lokuje żydowskie dzieci, urodzone ze Francji, ale oddzielane od rodziców.

W powieści mamy wątek miłości Isabelle i uczestnika ruchu oporu, jej ojciec okazuje się „wtyczką” w faszystowskim biurze, dzięki czemu ma dostęp do ważnych informacji. Niestety ratując lotnika, jej siostra zabija tego szlachetnego oficera, a jego miejsce zajmuje okrutny, bezwzględny faszysta, gwałcąc piękną Vianne. Owocem gwałtu jest ciąża, zbliża się koniec wojny, a jej siostra, osadzona w obozie dla politycznych wrogów ocaleje, kiedy alianci wyzwalają obóz.

Żydowska organizacja z USA zjawia się w miasteczku, by odzyskać ocalone dzieci, w tym również chłopczyka, którego Vianne wychowuje jak własnego synka przy pełnej akceptacji męża, który szczęśliwie wraca do rodziny. Powieść obfituje w dramatyczne sytuacje, wielkie uczucia, w tym pojednanie sióstr. Nim wojna się skończy, faszyści chcą ująć Słowika. To pseudonim Isabelle w konspiracji. Kiedy jej bezpieczeństwo jest zagrożone, ojciec przyznaje w więzieniu, że on jest Słowikiem i zostaje rozstrzelany na oczach córki. Miłość, heroizm, poświęcenie, wybaczenie, to tylko niektóre postawy, wspaniałe zilustrowane w powieści. Moja znajoma powiedziała mi, że płakała, czytając tę głęboko wzruszającą powieść. Wcale się nie dziwię i gorąco rekomenduję tę pozycję miłośnikom dobrej literatury. Zwłaszcza teraz, kiedy nie ustają wojny w Europie i na świecie.

Kristin Hannah „Słowik”, przełożyła Barbara Górecka, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2016.

czwartek, 8 sierpnia 2024

Jadwiga Wierzbiłło poleca


Nie tylko dla wierzących





Mam świadomość, że mamy taki okres, kiedy w mediach jest zapotrzebowanie na materiały zawierające opisy skandali, jakich dopuszcza się duchowieństwo, łącznie z innymi osobami konsekrowanym. Tymczasem ja z wielką przyjemnością będę tutaj polecać powieść, która idzie pod prąd wspomnianemu zapotrzebowaniu na afery z udziałem osób w sutannach lub habitach.

Kristian Hannah, autorka, jak pisze wydawca, cenionych bestsellerów, „Powrót do domu” poświęca dwóm braciom. Obaj pochodzą z dysfunkcyjnej rodziny, matka jest alkoholiczką, a na ojca nie ma co liczyć. Bracia rozstają się na kilkanaście lat, ale jeden ,pozytywny, stający w obronie brata, którego nikt nie jest w stanie okiełznać, bo pije, narkotyzuje się, awanturuje i nie ma za grosz zamiłowania do nauki, ucina z koleżanką z zasobnej, ambitnej rodziny krótki romans, którego owocem jest ciąża. Ojciec dziewczyny nakazuje aborcję i opłaca chłopaka, by wyraził zgodę na usunięcie ciąży. Nie wyobraża sobie, że jego córka może urodzić dziecko chłopaka ze slamsów. Dziewczyna ucieka ze szpitala, nie poddaje się zabiegowi. Wsparcie udziela jej pozytywny brat jej chłopaka, a ten, nagle wzbogacony, ucieka. Pomyślnym zbiegiem okoliczności robi karierę w Hollywood. Nie ma kontaktu ani z bratem, ani z ukochaną dziewczyną, która, wydziedziczona przez ojca, ale wspierana przez matkę i Francisa, tego pozytywnego brata Angela, kończy szkołę, potem studia medyczne, cały czas zajmując się Liną. Jej córce, brakującego ojca zastąpił jego brat, który miał powołanie i mimo środowiska, w którym musiał walczyć o przetrwanie, skończył seminarium i został kapłanem. Madelaine, ta samotna matka — lekarka jest nękana przez córkę, by wyznała, kim jest jej ojciec. Naturalnie nie zdradza jej jego tożsamości z lęku, by nie opuścił ani jej, ani jej córki. On nie wie, że jest ojcem. Tak jest do czasu, kiedy w krytycznym stanie trafia do rodzinnego miasta, bo konieczny jest przeszczep serca, a w szpitalu spotyka młodzieńczą miłość i dzięki niej odwiedza go brat w sutannie.

Kiedy trwa oczekiwanie na dawcę, brat aktora ulega wypadkowi i zostaje pobrane jego serce dla Angela, który nie jest świadom, kto jest dawcą. Następuje wielka zmiana w życiu aktora, lekarka wyjawia wreszcie Linie, kim jest jej ojciec, a obie są w rozpaczy po śmierci księdza, otoczonego za życia szacunkiem i miłością wiernych. Powieść traktuje o demoralizacji, nałogach, o egoizmie i poświeceniu, szlachetności, o sile miłości macierzyńskiej. Czyta się tę pozycję jednym tchem.


Kristin Hannah „Powrót do domu”, przełożyła Anna Zielińska, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023.

środa, 7 sierpnia 2024

Daniel Rzepecki poleca

Powieść jak afrodyzjak




Teraz nie szokuje praca za granicą, a większe miasta mają siedziby międzynarodowych korporacji. Ale w czasie mojej młodości wyjazd na Zachód stanowił nie byle jakie wydarzenie, a mam na myśli wyjazd służbowy. Stał się on udziałem kolegi z naszej firmy, więc szczerze mu zazdrościliśmy i czekaliśmy nowin z innego świata po jego powrocie. Liczyliśmy też na jakieś drobne upominki. Tymczasem on po powrocie wyłożył na biurko pornusy, które wówczas widziałem pierwszy raz w życiu. Pięknie wydane, na doskonałym papierze z perfekcyjnie wykonanymi fotografiami par w erotycznych sytuacjach. Nasze panie były wyraźnie skrępowane, ale i one, jak koledzy, w końcu opanowały zażenowanie i zaczęły wertować te pornograficzne wydania. Potem wywiązała się dyskusja, jaki może być pożytek z takich pozycji, aż jeden z kolegów powiedział, że one mają charakter edukacyjny, bo prymitywna płeć brzydka może się douczyć, jak powinna wyglądać sztuka fizycznej miłości, która w naszej cywilizacji jest niedoceniana.

Więc kiedy czytałem „Maskaradę” Hannah Fielding, której powieści romansowe, zwłaszcza „Pieśń Nilu” były wielokrotnie nagradzane, pomyślałem sobie, że jest to pozycja, która doskonale wprowadzi czytelnika w arkana seksualnych doznań. Pouczy, jak je wyzwalać, jak doceniać pożądanie, które jest początkiem fizycznej fascynacji, która nie musi, ale może prowadzić do głębokiej i trwałej miłości.

Bohaterką powieści jest Luz, z pochodzenia Hiszpanka i Angielka, która wysłana edukacyjnie do Anglii wraca do kraju pochodzenia po ojcu i tu doznaje czegoś w rodzaju rozszczepienia uczuć. Ulega urokowi dwóch fascynujących mężczyzn, z których jeden jest Cyganem, a drugi należy do arystokratycznej i artystycznej bohemy. Proces zauroczenia i uwodzenia jest szczegółowo, wręcz fascynująco opisany, stąd ta zachęta, by powieść potraktować jako wprowadzenie do sztuki miłości, a jak czytelnik zwróci uwagę na wątek sensacyjny, na powikłania losów rodów, które połączyła miłość, to okaże się, że powieść przeczyta się jednym tchem do wyjaśnienia pod sam koniec zdumiewających zagadek.

Parę miesięcy temu przeczytałem na Waszej stronie rekomendację „Koncertu” tej samej autorki i okazało się, że to znakomity romans. A ta powieść, którą tutaj rekomenduję, w niczym nie ustępuje i tamtej nagradzanej pozycji.


Hannah Fielding „Maskarada”, tłumaczenie Piotr Art, druk Print Group. Sp.z o.o., Warszawa 2022.

niedziela, 21 lipca 2024

Rafał Brzeski poleca

Okrucieństwo czerwonej utopii





Jednym tchem przeczytałem „Rosyjską namiętność” Reyes Monfortne, ale uprzedzam, żeby nie nastawiać się na harlekinowe wątki, na romansowe dzieje pary bohaterów, a jest to para niezwykła, zaś zawarte w powieści sytuacje zawierają autentyczne opisy.

W Ameryce na jednej z imprez artystycznych Siergiej Prokofiew poznaje Linę. On już jest uznanym pianistą, kompozytorem, ona, czyli Lina to córka artystycznego małżeństwa. Po ojcu dziewczyna dziedziczy hiszpańskie pochodzenie, urodę i temperament, a mniej ma cech matki, Rosjanki. Wybitny muzyk zdołał opuścić kraj w roku, kiedy zaczęła szaleć rewolucja, a Lina wyjechała z rosyjskimi dziadkami jako kilkuletnia dziewczynka.

Na 145 stronie można przeczytać słowa Coco Chanel z paryskiego okresu Liny. Już tworzyli parę, ale jeszcze niezaślubioną. Coco powiedziała: „Rosjanie mają w sobie coś szczególnego. Ten wieczny sprzeciw wobec życia, namiętność, która próbują ukryć, sprzeczność między przyjemnością a cierpieniem, która ich utrzymuje w ciągłym napięciu…”. Prokofiew nieco odstaje od tego portretu. Treścią jego życia jest muzyka. Komponuje w wielkim skupieniu. Jego sława zapewnia mu zaproszenia na sale koncertowe największych ośrodków muzycznych na świecie. Jego partnerka, towarzysząca mu na koncertach, czuje dyskomfort jako członkini luźnego związku. Zapewniana przez kompozytora, że jest i pozostanie jego największą miłością, nie pojmuje tego oporu przed zalegalizowaniem związku. Poznaje matkę kompozytora, zjednuje jej podziw i miłość, jest przychylna matrymonialnym pragnieniom Liny. A jest ona wielką podporą twórczego Siergieja, który mimo geniuszu potrzebuje i umocnienia i wsparcia. W końcu biorą urzędowy ślub i ona czuje się spełniona. Rodzi geniuszowi dwóch synów.

Z Kraju Rad dochodzą coraz bardziej natarczywe zaproszenia. Sowieckie władze chcą mieć wsparcie w jego artystycznym autorytecie. Chcą, by świat uznawał Związek Radziecki za cywilizowany kraj, w którym szanuje się kulturę i wspiera artystów. Prokofiowowie wyjeżdżają do Moskwy. Tu witani są z olbrzymim entuzjazmem, władze stwarzają im optymalne warunki. Kompozytor nie ma w sobie ani odrobiny zainteresowania polityką. Tak jak na Zachodzie był głuchy na opowieści o ZSRR, tak i teraz puszcza mimo uszu informacje o zsyłkach, aresztowaniach, tłumieniu swobody myślenia i wypowiedzi. Nie zmienia postawy mimo kilkukrotnych wyjazdów do swojej ojczyzny i wreszcie postanawia tam zamieszkać i tworzyć.

Kiedy bielmo spada z jego oczu, kiedy coraz więcej pisarzy i artystów jest oskarżonych i osadzonych w więzieniu lub zesłanych na Syberię, kiedy coraz więcej twórców spotyka się z zakazem publikowania czy reżyserowania, on wiąże się z młodziutką komunistką, córką wysokiego funkcjonariusza partyjnego. Lina przypadkiem dowiaduje się o tej niewierności. Dziewczyna z całą bezwzględnością wkracza w życie rodziny. Staje się partnerką geniusza, a jego pozycja wzmacnia i jej sytuację w elitach komunistycznej władzy. Niektórzy sądzą, że muzyk wiąże się z córką czerwonego notabla, żeby zyskać dla siebie ochronę i bezpieczeństwo.

Synowie Prokofiewów dorastają, rozpaczają z powodu utraty ojca w rodzinie, który ostatecznie, po dwudziestu latach małżeństwa opuszcza swoją wielką miłość. Powieść, oparta na faktach, jest tak napisana, że moja znajoma zwierzyła mi się, że przepłakała niejedną stronę.

Lina, zapraszana na koncerty, spotkania, goszczona w ambasadach, zostaje uznana za wroga ludu, obwiniona o działalność szpiegowską i osadzona na Łubiance, a sama nazwa tego miejsca, którego się nie opuszcza, liczy daremnie na interwencję Siergieja, a niedawni przyjaciele dystansują się dla własnego bezpieczeństwa. Lina traktowana jest z całą bezwzględnością. Widzi po torturach inne więźniarki. Nie poddaje się, chce zachować godność. Nie poczuwa się do żadnej winy, co dla oprawców nie ma żadnego znaczenia. Osądzona, zostaje w strasznych warunkach wyekspediowana na zesłanie.

W obozie, jak wszyscy, znosi głód i dotkliwe zimno. Ale nawet w tym okrutnym miejscu zdarzają się odruchy człowieczeństwa. Dzieje się tak, kiedy w więźniarce niektórzy osadzeni rozpoznają żonę wybitnego kompozytora i dają wyraz podziwu dla jego osiągnięć.

Siergiej unieważnia legalnie zawarty na Zachodzie ślub i żeni się z dotychczasową znacznie młodą kochanką. Ci, którzy jeszcze są na wolności, po cichu dziwią się, jak geniusz zamienił kobietę z niezwykłą klasą, inteligencją, urodą na prymitywną, brzydką, ale za to ideową i młodą dziewczyną.

Stalin umiera. Zmiana na stanowisku partyjnego wodza przynosi pewną odmianę. Wyroki zostają skrócone, więc i Lina może wrócić do synów i stanąć przy grobie męża.

Przez radzieckie epizody powieści czytelnik poznaje okrucieństwo czerwonej utopii, która miała światu przynieść wolność, sprawiedliwość i godne życie. Jak pokazały dziesięciolecia, obietnice pozostały niespełnione.

Reyes Monforte „Rosyjska namiętność”, przełożył Zbigniew Zawadzki, Wydawnictwo WAM Kraków 2017.

piątek, 19 lipca 2024

Bronisław Krzemień poleca

Na lato dla twardzieli





Zaprzyjaźniłem się z siedemnastolatkiem z Ukrainy, którego rodzina z powodu wojny jest rozdzielona. Mama została z najmłodszymi synami, najstarszy jest w wojsku, a dwaj pozostali korzystają z dobrodziejstwa pobytu w Polsce. Wspomniany siedemnastolatek podarował mi powieść, który on, miłośnik kryminałów, uznał za najlepszą pozycję z tego gatunku.

Na stronie tytułowej widnieją dwaj autorzy: Jack Reacher oraz Lee Child. Kiedy przeczytałem tę podarowaną powieść, a także przestudiowałem wszystkie informacje od wydawcy, uświadomiłem sobie, kiedy zjawiłem się pożyczyć drugą książkę z tej serii, zobaczyłem, że Jack Reacher widnieje na całej serii powieści, a jest ich, jak do tej pory, trzydzieści. Jack jest bohaterem każdej z nich. Mieszka w USA. Trzynaście lat służył w wojskowej żandarmerii w czasie wojen na Bliskim Wschodzie. Nie można powiedzieć, że mieszka w Ameryce, bo nigdzie nie mieszka, nie ma stałego adresu, nie legitymuje się ważnym paszportem. Nie ma żony, dzieci, majątku, ale posiada wiele cech wrodzonych, wiele umiejętności zdobytych w czasie służby i wszystkich zdumiewa inteligencją, sprawnością fizyczną, znajomością sztuk walki, bez trudu zjednuje sympatię atrakcyjnych kobiet, ale zupełnie nie zabiegając o to, co się dzieje, jest wplątywany w konflikty, afery kryminalne, wzywany do pomocy albo angażowany w sensacyjne spięcia. Z wszystkiego wychodzi obronną ręką. Nie posiada broni, ale gołą ręką potrafi zadawać takie ciosy, które powalają przeciwnika na ziemię lub odbierają mu życie, nawet jeśli nie ma takiego zamiaru. Posiadając niesłychaną intuicję, znajomość psychiki, budowy ludzkiego ciała, potrafi przewidzieć i uprzedzić reakcje przeciwnika. Nawet jeśli zabija, to nie dlatego, że jest awanturnikiem i agresorem, ale dlatego, że spieszy komuś z pomocą lub broni pokrzywdzoną osobę. Działa bezinteresownie.

Podarowana przez siedemnastolatka powieść nowi tytuł „Jednym strzałem”, a ta druga, pożyczona w bibliotece, to „Lepiej już umrzeć”. Wszystkie tytuły całego cyklu są lapidarne, zapowiadają sensację, na przykład „Elita zabójców” czy „Bez litości”. Jeżeli ktoś gustuje w powieściach pełnych napięcia, zaskoczenia, nieoczekiwanych zwrotów akcji, kiedy ma wrażenie, że za moment zostanie zaatakowany, to będzie mieć z lektury tego cyklu wielką frajdę. Nawet jeśli obudzą go w nocy nieoczekiwane odgłosy. Ja w każdym razie, zanim wyjadę na urlop, oddam tę drugą pozycję i pożyczę jeszcze ze trzy powieści, bo będę wypoczywał z dwoma twardzielami, więc i dla nich, znając ich upodobania, będę miał kryminały do czytania.

Ale w tym miejscu podam tylko notę wydawniczą tego pierwszego kryminału, a czytelnicy sami wynotują pozostałe tytuły i zapamiętają, co widnieje na okładce: „Jedyny warty zapamiętania twardziel współczesnej sensacji”. Dwie książki Lee Childa zostały sfilmowane, a na podstawie przygód tego bohatera, który sygnuje cały cykl, już zrealizowano telewizyjny serial.

Muszę kończyć, bo zaraz zamkną bibliotekę, a ja muszę mieć te kryminały dla siebie i dla kolegów na urlopowy wyjazd.

Lee Child „Jednym strzałem” z angielskiego przełożył Zbigniew A. Królicki, Wydawnictwo Albatros Sp. Z o.o