Miniaturki pełne przejmującej treści
Ru
znaczy źródełko, mały
strumyczek. To francuskie słowo, którym wietnamska pisarka Kim Thúy
zatytułowała swoją debiutancka powieść.
I strumyczek popłynął
do
czytelników w piętnastu krajach, bo na tyle języków
przetłumaczono
tę
pozycję.
Pisarka urodziła się w Wietnamie w zamożnej rodzinie. Tam znano
język francuski, dbano o wykształcenie, nabywano to, co było
wartościowe i piękne.
Aż nastała komuna i okazało się, że
ci, którzy nie są biedakami, stają się wrogami ludu. Są rugowani
z eleganckich domów i wygodnych mieszkań. Prawem, jaki stworzyła
rewolucja, te lokale były dzielone na klitki, zapełniane
żołnierzami, albo zasiedlane przez przedstawicieli nowej władzy.
Kiedy
rodzina Kim postanowiła zbiec to, co malutkie a cenne, zostało
wtopione w masę protetyczną. Miało wystarczyć na opłacenie
przewoźników i podróż na antypody. Na takich podróżników,
którzy ryzykowali życiem na marnych łodziach i stawali się
ofiarami żywiołów, czyhali piraci. Dziesięcioletnia dziewczynka z
bliskimi szczęśliwie dotarła do Kanady, a tu otoczyła ich miłość,
życzliwość, współczucie, pomoc ofiarowana na różne sposoby.
Ru
to powieść, a właściwie zbiór prozatorskich miniatur, mini
opowiadań, niekiedy zajmujących zaledwie jedną czwartą
zadrukowanej strony. Ale każda taka miniatura jest wstrząsająca.
Pokazuje prześladowanie, zagrożenie, pazerność, wszelkie możliwe
nadużycia wobec słabych. Ale też jest zapisem męstwa,
solidarności, upartego podążania do celu. A celem jest
bezpieczeństwo, stabilizacja, wykształcenie, które zapewnia start
i rozwój na obczyźnie, celem jest życie godziwe bez pogardy i
prześladowania. Autorka pokazuje różne światy, Wietnam, Kanadę,
USA, gdzie ostatecznie znalazła się w Montrealu. Właściwie każdy
taki rozdział bez tytułu, numeracji jest materiałem do medytacji o
ludzkiej kondycji, o losie, o przeznaczeniu, o szlachetności i
podłości. Książka ma zaledwie 156 stron, ale jest brzemienna w
fakty polityczne i psychologiczną prawdę. I porusza do głębi,
jeśli czytelnik należy do istot wrażliwych.
Kim
Thúy
„Ru”, przełożył Wiktor Dłuski, Warszawa, DRZEWO BABEL, 2012 r.