czwartek, 28 lutego 2019

Bronisław Krzemień - poleca

Terror i horror



Są książki, od których do ostatniej strony nie można się oderwać. Dla mnie taką powieścią jest „Szpieg czasu” Marcela Figuerasa. To argentyński pisarz, scenarzysta i dziennikarz, urodzony w 1962 roku, a film "Kamczatka" nakręcony według jednej z jego powieści kandydował w roku 2003 do Oscara w kategorii najlepszego obrazu zagranicznego. W posłowiu autor wskazuje źródła z jakich korzystał i wyraża podziękowanie konsultantom, którzy wspierali jego pracę nad książką. Tam właśnie można przeczytać, że wykorzystał fakty zawarte w raporcie Narodowej Komisji do spraw Zaginionych. Raport dotyczy zbrodni, jakiej w Argentynie dopuściły się władze w czasach terroru w latach 1976 – 1983.
Rzecz dzieje się w fikcyjnej Republice Trynidadu, gdzie właśnie obalono reżim, nastała demokracja, ale nie postawiono przed sądem sprawców zbrodni. Czterech wodzów nie skazano na wiezienie, poruszają się swobodnie i nie ma w nich poczucia winy, choć na każdej ulicy, a szczególnie w chińskiej dzielnicy, ludzie chodzą po wielkim cmentarzysku. Tam spoczęły ofiary terroru, na których wykonywano okrutne egzekucje bez sądów. Tam przepadali ludzie uprowadzeni, po których ślad zaginął. Opisy tych okrucieństw są wstrząsające.
Najbardziej okrutni byli generałowie Ferrer, Abellan, Prades i Moliner. Niewidzialna ręka stopniowo ich uśmierca. Żadnych śladów, żadnych dowodów, które mogłyby wskazać sprawców. W powszechnym przekonaniu jest to zemsta tych, których bliscy stali się ofiarami terroru. I historyczna kara za zbrodnie. I właśnie do wytropienia sprawców skierowany jest przez departament policji Van Upp. To wywołuje zdumienie. Policjant jest podrzutkiem, wychowankiem sierocińca, usynowionym przez jednego z nauczycieli, zdumionym mądrością i lotnością umysłu chłopca. Nic nie wiadomo o jego rodzicach. Matka porzuciła noworodka nie wskazując ojca. Na koniec wszystko zostaje wyjaśnione, ale dopiero na koniec. Ten były inspektor dekadę spędził w szpitalu psychiatrycznym. Uchodzi za wariata. Cudem uszedł z życiem z pożaru w porcie, który zniszczył magazyny międzynarodowej firmy, zajmującej się na światową skalę importem oraz eksportem. Nie było żadnego uzasadnienia, by inspektor tam się znajdował służbowo. A jednak tak się stało i rzucało to na policjanta podejrzenia, że miał coś wspólnego z firmą, która przemycała, między innymi narkotyki.
Kiedy zginął pierwszy z generałów, pozostali otrzymali ochronę, na nic się jednak ona nie zdała. Po kolei następni zostali uśmierceni, każdy w inny sposób, przy każdym starannie zostały usunięte narzędzia zbrodni i zatarte ślady, które mogłyby wskazać sprawców, choć wszystko wskazywałoby jednego zabójcę.
W tej powieści nie ma erotyki, nie ma miłości, nie ma tak zwanych momentów, ale jest przenikliwa znajomość Biblii oraz wielkiej światowej literatury. Jest wartka akcja, dynamiczny styl, dużo akcentów politycznych, które pozwalają snuć uogólnienia i paralelę do innych znanych reżimów.
Naturalnie bez sensu byłoby naprowadzanie czytelnika, jak dotarto do sprawcy zabójstw. Sam dojdzie do tego, zdumiewając się, w rozwiązaniu czterech zagadek.

Marcelo Figueras „Szpieg czasu” przełożyła Barbara Jaroszuk, Warszawskie Wydawnictwo MUZA SĄ, Warszawa 2006.