piątek, 3 maja 2019

Michał Zasadny - poleca

Wstrząsające



Kiedy przeczytałem „Christiane F. Życie mimo wszystko” uświadomiłem sobie, jakie mam szczęście. Jestem dojrzałym mężczyzną, próbowałem w swoim czasie marychy, wcześniej wąchałem klej, potem zaglądałem też do kieliszka i podwędzałem ojcu papierosy. Szczęście polega na tym, że się od niczego nie uzależniłem, no może wieczorem, kiedy jestem zmęczony, mam ochotę wypić puszkę piwa. Chyba naśladuję bohaterów serialu o Kiepskich. Ale teraz, po świeżej lekturze tej autobiograficznej książki wiem, że narkotyki potrafią zniszczyć zdrowie, skazują na cywilną śmierć, że powodują przedwczesną śmierć. Dla mnie graniczy z cudem, że bohaterka książki „My, dzieci z dworca ZOO” i jej filmowa wersja dożyła 51 roku życia. Tyle ma lat, kiedy pisze wespół z Sonją Vucovic swoją autobiograficzną książkę.
Wspominając współpracę z „najsławniejszą ćpunką świata”, jak nazywa swoją bohaterkę, współautorka pisze, jaka zielonooka Christiane jest wciąż piękna, jak utrzymuje „czystość” pod osłoną specjalnych specyfików, które pozwalają funkcjonować bez narkotyków. Prawda jest taka, że szczere do bólu wyznania, choć we wstrząsający sposób pokazują całą destrukcję fizycznej struktury człowieka, jego woli, jego emocjonalności, jego intelektu, gdzieś głęboko w podtekście zawierają coś w rodzaju samousprawiedliwienia i szukania winy za taki stan rzeczy w rodzinie, środowisku, złych wpływach i tak dalej. I mieści się ledwie zauważalna, ale dająca się odczytać sugestia, że narkotyki pozwalają odkrywać odmienne, jakże kuszące stany świadomości albo zapewniają totalną ucieczkę. Ale od życia uciec się nie da, chyba w ostateczne rozwiązanie.
Christiane przyszła na świat w toksycznej rodzinie. Owszem, matka pracowała, ale ojciec był pasożytem i wałkoniem, na dodatek okrutnikiem. Nic dziwnego, że to małżeństwo nie przetrwało próby czasu, a matka narkomanki potem była jeszcze dwukrotnie zamężna. Christiane przyrzeka sobie, że już nic złego nie będzie mówić czy pisać o matce i ojcu, ale widać, że nie bardzo jej się to udaje. Trudno się dziwić, że obie córki Felscherinów zeszły, jak to się mówi, na złą drogę. A zatem wcześnie zaczęły się prostytuować, wchodzić w przypadkowe związki. Ciągnęło ich to, co dawało pozór wolności, a właściwie było potrzaskiem. Co nie dawało stabilizacji, sprowadzało chorobę, osadzenie w poprawczaku lub więzieniu. Christiane zakochiwała się kilkakrotnie. Niechciane, przypadkowe ciąże usuwała. Jej wszyscy partnerzy byli młodsi. Nie utrzymał się też związek z Sebastianem, ojcem Filipa, jedynego syna bohaterki. Aczkolwiek nazywa go czymś najlepszym, co przydarzyło się w jej życiu, ale i z nim musiała się rozstać, kiedy urząd do spraw dzieci uznał, że nie daje gwarancji właściwej pieczy nad synem, choć jest przekonana, że starała się, jak mogła, najlepiej.
Książka jest świetnie napisana. Gorąco polecam ją młodym ludziom, zanim staną się rodzicami nastolatków. Po to, by umieli stworzyć kochające gniazdo rodzinne, by zapobiec ucieczkom we wszelkiego rodzaju zło. W każdym razie warto wziąć książkę do ręki w porze wiosennych wagarów i wakacyjnych wypraw w nieznane. Nie wiadomo, co tam możne spotkać i co może zagrozić dziewczętom i chłopcom.

Christiane V. Felscherinow i Sonja Vukovic „Christiane F. Życie mimo wszystko”. Przełożył Jacek Giszczak, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2014.