czwartek, 26 listopada 2020

Anastazja Daniłowiczowa - poleca podróż w głąb siebie z miłości

 Może uciec na koniec świata?

 

Media tu i ówdzie informują, że w czasie pandemii najbardziej zdyscyplinowane są azjatyckie kraje. Te narody są wytrwałe, subordynowane, pracowite i odporne. Ponieważ w moim kraju narasta rewolucyjne wrzenie, zastanawiam się, jakby uciec na koniec świata i zdecydowałam się na Japonię. Dlatego w bibliotece pożyczyłam książkę, napisaną przez kobietę, więc zapewne i ja otrzymam jakieś wskazówki, czy warto szukać tam azylu.

Autorką jest Amerykanka Rebecca Otowa, która nosi nazwisko po mężu, a do tego mariażu doszło w sposób następujący. Kiedy miała dwanaście lat, rodzice wyemigrowali z Kalifornii do Australii. Przyszła pisarka zainteresowała się muzyką i orientem. Po szkole średniej była przez rok w Londynie, gdzie dojrzewały jej ostateczne zainteresowania. Postanowiła studiować w Japonii, zafascynowana tym krajem. Opisuje tok zdarzeń w pierwszym rozdziale autobiograficznej powieści, która nosi adekwatny do zawartości tytuł „W Japonii czyli w domu. Amerykanka w kraju kwitnącej wiśni”.

O tym, że o jej losie zadecydowały zainteresowanie odległym krajem i miłość do Japończyka, pisze z ujmującą szczerością. Zbieg przypadków, według autorki, to kolejność zdarzeń, które ludzi zbliżają ku nieuchronności. Kiedy ona brała azymut na Japonię, Otowa pojechał turystycznie do Australii, niezmiernie ciekaw życia na tym kontynencie. Nic dziwnego, że po powrocie zapisał się do Towarzystwa Przyjaźni Japońsko-Australijskiej, do którego i jej było po drodze. Poznali się w 1978 roku, a pobrali się trzy lata później.

Zaczął się dokładnie opisany proces asymilacji młodej kobiety w nowej ojczyźnie. Rebeka i Toshiro zamieszkali w szesnastowiecznym domu jego rodziców. Znaleźli się tam jako szesnaste pokolenie mieszkające w tym domu, który trwał nieprzerwanie w podstawowym układzie i pierwotnej konstrukcji, powiększany stosownie do potrzeb kolejnych rodzin, które się w nim instalowały.

Autorka, kochając męża, otworzyła serce na jego ojczyznę, rodzinę, przyjaciół i tradycję. Poznała piękno kraju i zmienność aury.

Zahartowała się do nadmiernego ciepła latem albo dotkliwego chłodu zimą w pomieszczeniach oddzielanych nie ścianami z trwałego budulca, tylko cienkich, z papieru i rozsuwanych w miarę potrzeby.

Zachwyciła się obchodami kwitnących wiśni, które, kiedy przyjdzie na to pora, stają się zachwycająco różowe. Ukończyła kurs przygotowania herbaty, a serwowanie jej wiąże się ze specjalnym ceremoniałem i wymaga nie lada kunsztu, a na zajęciach obowiązywał tradycyjny strój, czyli kimono, obowiązujące we wszystkich ważnych momentach losu, takich jak przyjmowanie gości, pożegnanie zmarłego czy ślub. Rebecca przekonała się, że założenie kimona wymaga czasu, a jego noszenie krępuje ruchy i utrudnia chodzenie.

W szesnastowiecznym domu brakowało urządzeń sanitarnych i dopiero młode małżeństwo urządziło cywilizowaną łazienkę.

Amerykanka urodziła się w chrześcijańskiej rodzinie. Tu poznała wierzenia, jakie Japończycy albo kontynuowali od pokoleń, czyli shintoizm, albo buddyzm przejęty od Chińczyków. Przekonała się, że o ile rodzime wierzenia zawierają afirmację sił natury, o tyle buddyzm rozwija moce ducha. Szczególnym kultem otoczeni są zmarli przodkowie, którym przypisuje się troskę o żyjących.

W pewnym miejscu autorka jakby syntetyzuje swoje obserwacje w nowej ojczyźnie: „W środku japońskiej duszy znajduje się poszukiwanie wa (pokoju i harmonii), manifestujące się we wszystkich sferach życia. Istnieje silna potrzeba harmonii z naturą, która przyjmuje formę odwdzięczania się bóstwom, objawiających się w zjawiskach przyrody. Podstawowa wdzięczność za życie przyczyniła się między innymi do rozkwitu znakomitej sztuki japońskiej. Zrodziła również pragnienie życia w harmonii z innymi, dzielenie się swoim życiem i stałe uczestnictwo w życiu społeczeństwa. Aby osiągną harmonie w ramach grupy, niezbędny jest wysiłek.  Każdy niesie swój własny ciężar, tłumi w sobie indywidualne pragnienia, minimalizuje rozdźwięki, przez co przyczynia się do płynnego przepływu grupowej energii”. Wymaga to jednak harmonii z samym sobą. U nas jest to nie do pomyślenia. Musimy wiele znaczyć, wygrywać i dominować.

Takich refleksji jest w książce więcej. Podzielona na wartkie, tematyczne rozdziały, dostarcza interesującej a zarazem relaksującej lektury, a treści ilustrowane są licznymi grafikami. Kilka pokoleń Otowów można zobaczyć i na aktualnych, kolorowych, oraz na archiwalnych fotografiach. 

Rebacca Otowa „W Japonii czyli w domu. Amerykanka w kraju kwitnącej wiśni”. Z angielskiego przełożyła Iwona Kordzińska-Nawrocka. Świat Książki, Warszawa 2013.