Prawie jak amisze
Szwedzka dziennikarka w czasie służbowego pobytu w USA na jednym z towarzyskich spotkań dowiedziała się, że jedna z nowojorskich dzielnic, Williamsburg, jest zamieszkała przez ultraortodoksyjnych Żydów. Postanowiła dotrzeć do społeczności chasydów, którzy pozostają wierni swojej tożsamości od osiemnastego stulecia. Tworzą hermetyczny świat, do którego trudno przeniknąć. Jak pisze Nina Salomin, chasydom poświęcone zostały dwa seriale, cieszące się olbrzymim zainteresowaniem. Jaki rasowy dziennikarz oparłby się pokusie, żeby dotrzeć do świata trwającego niezmiennie we współczesnej rzeczywistości? Zgłosiła temat i pod koniec lat dziewięćdziesiątych minionego już stulecia przez rok, mieszkając w Williamsburgu, 24-letnia redaktorka (prasowa i radiowa) starała się przeniknąć do środowiska, które fascynowało ją coraz bardziej. W swoich reportażach, które wypełniają strony „OK, amen” zmienia nazwiska bohaterów, ale pozostaje wierna zarejestrowanym faktom.
W roku pandemii wróciła do tamtych materiałów i zamieściła je w książce, ostatnie zdania zamieszczając w czerwcu 2020 roku. Odnotowała też, że wielu z tej wspólnoty zachorowało na koronawirusa, a to z powodu ich bliskich kontaktów.
Jak wyznaje, zainteresowanie chasydami wynikało też z osobistych pobudek. Była córką mieszanego małżeństwa; ojca Żydzi nazwaliby „gojem”, a pochodząca z polskich Żydów matka, co prawda zeświecczona w szwedzkim świecie, zachowała swoją etniczną tożsamość.
Czytelnik dochodzi do przekonania, że gdyby w historię nie wpisała się zagłada, to ocalała garstka chasydów nie podjęłaby daleko posuniętych starań, żeby zachować swoją religię i rygorystycznie przestrzegać ponad 300 przykazań, wynikających z Tory. Weszli w nowe życie po wojnie z dyrektywą, że wszystko, co ocalało w ich pamięci, powinno być przekazane następnym pokoleniom.
Chasydzi, mieszkając w swoich osiedlach, posyłają dzieci do wyznaniowych szkół. W jesziwach panuje wysoka dyscyplina, dziewczęta i chłopcy chodzą do oddzielnych klas. Ich wzajemne kontakty są zabronione, chyba że są rodzeństwem. Małżeństwa zawierane są bardzo młodo, aranżują je rodzice, rozpoznając rodowód i głębokość religijnego zaangażowania familii. Kojarzeni narzeczeni spotkają się przed ślubem zaledwie kilka razy, nie przekraczając granic intymności. Zamężna kobieta nie ma prawa pokazać obcemu mężczyźnie włosów, toteż mężatki najczęściej je golą i noszą peruki. Ich mężowie nie dotykają obcych kobiet, nawet nie patrzą w ich stronę. To ma zapewnić wierność i odporność na pokusy. Bo pokusa może prowadzić do zamącenia czystości rodu i splamić honor. Im więcej dzieci w rodzinie, tym większe uznanie i szacunek w tej społeczności.
Chasydzi nie chodzą do kina, nie oglądają telewizji, nie słuchają radia i nie biorą do rąk świeckich gazet. W tym rygoryzmie podobni są do amiszów, którym obca jest wszelka nowoczesność. Ale chasydzi dopuszczają postęp. Mają telefony komórkowe i samochody. Prowadzą firmy, dobrze spisują się w zawodach związanych z finansami, medycyną i prawem. Zajęte dziećmi kobiety skupiają się na trosce o rodzinę, a jeśli pracują, wybierają mniej absorbujące zawody.
W książce można znaleźć wypowiedzi, które uzasadniają te wybory. „...ci, którzy nie są ortodoksyjni, (...) nie mają kontroli nad swoimi popędami.(...) Skłonność do czynienia zła, stojąca w opozycji do jejcew tow, chęci czynienia dobra.(...) Chasydzi postrzegają świat zewnętrzny jako kompletny chaos, wyzuty z wszelkiej moralności, skupiony na poszukiwaniu przyjemności i oparty na wartościach materialnych”. - mówi mąż Nechy.
Autorka przywołuje opinię żyjącego w latach 1040 – 1105 Rabiego Szlomo Ischakiego, komentatora Tory, który twierdził, że „...opanowanie i pokojowe nastawienie to, cechy prawdziwej żydowskości.” Zaś Pinchas, nawrócony Żyd powiedział pani redaktor ze Szwecji: „ każda kultura, każde społeczeństwo i każda cywilizacja mają swoje spisy praw. I te prawa regulują całe życie. Dają poczucie wspólnoty i siłę. Żydzi żyją w strukturze prawnej opartej na prawie boskim i nie możemy tego zmienić. Nie można ot tak wymyślić sobie nowych zasad i porzucić dotychczasowych . Wówczas zapanowałaby anarchia”.
Bardzo mi się podoba ten sąd Pinchasa. Nie jestem Żydem, autorka się nie nawróciła, odrzuciła oferty zaaranżowanego małżeństwa, a ostatni rozdział wypełniła zwierzeniami Sama. który żyje we wspólnocie chasydzkiej, ale ma wiele krytycznych uwag. One mnie nie przekonały i odłożyłem książkę z wielkim szacunkiem dla chasydów, choć niektórzy z nich nie potrafią pojechać nowojorskim metrem.
Nina Solomin „OK, amen”, tłumaczenie Ewa Wojciechowska, Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2020.